Rozdział 36 - Dzień spa

66 3 3
                                    

Nad ranem budzą mnie dziwne dźwięki. Zrywam się, wystraszona, bo druga strona łóżka, którą wczoraj wieczorem zajęła Gloria, jest teraz pusta. Zaspana, rozglądam się dookoła. Spod drzwi do łazienki sączy się cienka stróżka światła. To stamtąd słychać te jęki.

Potykając się o graty leżące na podłodze, biegnę do pomieszczenia. Widzę tam Glorię pochyloną nad muszlą klozetową. Jak na dobrą przyjaciółkę przystało, zbieram jej włosy i czekam, aż skończy. Dziękuje mi cicho, osuwając się na zimną podłogę. Od unoszącego się w powietrzu kwaśnego zapachu mi samej robi się niedobrze, dlatego spuszczam wodę, wyjaśniam szybko co zamierzam i szybkim tempem idę do kuchni. Pomyślałam, że może szklanka wody pomoże przyjaciółce.

Dom jest jednak zbudowany tak, że idąc z piętra do kuchni przechodzi się obok gabinetu Andrzeja. Tym razem też mijam ciężkie drzwi z ciemnego drewna. Co dziwne, nie są do końca zamknięte, a ze środka sączy się cichy głos mężczyzny. Przystaję, żeby posłuchać.

- Pani Janino, proszę mnie posłuchać - żąda, starając się panować nad głosem. - Pani córka, Gloria tak? - chwilę czeka na odpowiedź. - No więc Gloria przyjaźni się z moją córką... Tak, tak, z Majką... -robi mi się ciepło na sercu, gdy tak się o mnie wyraża. Ten mój nieproszony uśmiech gaśnie odrobinę, gdy słyszę kolejne słowa, ale wciąż nie mija. - Nie, to moja przybrana córka... No więc Gloria jest teraz w naszym domu, proszę się o nią nie martwić... - znowu dość długa przerwa. Wyobrażam sobie, jaką litanię żalów do swojej pierworodnej wylicza teraz matka Glo. - Rozumiem. Tak, tak, wszystko jasne... Mimo to chciałbym się z panią spotkać i porozmawiać... Mhm... No dobrze... Kiedy znalazłaby pani czas? Za dwa tygodnie? - dziwi się mężczyzna. - A nie sądzi pani, że do tego czasu sprawą zainteresuje się policja... Nie, ja pani nie grożę! Ja tylko sugeruję, że córka może mieć problemy w szkole... Dobrze, w takim razie za dwa dni... Tak, przyjadę... Tak, o dwudziestej, bo wcześniej jest msza, rozumiem... Do widzenia w takim razie.

Słychać stukot telefonu odkładanego na drewnianą powierzchnię biurka i zmęczone westchnienie mężczyzny.

Wycofuję się, zanim zdąży zauważyć moją obecność. Wolałabym nie zostać przyłapana na podsłuchiwaniu. Wyjmuję z szafki w kuchni kubek, nalewam do niego wody. Biorę kilka smakołyków, które Gloria kiedyś lubiła i wracam do pokoju. Na schodach zatrzymuje mnie jednak głos ojczyma:

- Maju, pozwól tu na chwilę.

Posłusznie robię to, co mi każe. Niezdarnie otwieram drzwi, cały czas trzymając te wszystkie paczki i siadam w fotelu naprzeciwko niego.

- Słyszałaś moją rozmowę?

Potwierdzam skinieniem głowy. Przez chwilę obawiam się, że oberwę za to.

Nic takiego się jednak nie dzieje.

Andrzej po raz kolejny ukrywa twarz w dłoniach. Szybko bierze się w garść, przeczesuje rzednące włosy palcami, które później zaciska na kancie blatu. W końcu odzywa się do mnie:

- Co słyszałaś?

- Rozmawiałeś z mamą Glorii.

- Tak. - zgadza się.

- I umówiłeś się z nią na spotkanie.

- Mhm.

- Po co? - tym razem to ja zadaję pytanie.

- Chcę zaproponować jej przejęcie praw opiekuńczych nad twoją przyjaciółką.

- Po co?! - powtarzam podniesionym głosem.

- Niewiele o mnie wiesz, prawda? - po raz kolejny odpowiadam skinieniem głowy. - Tak właśnie myślałem. Wszyscy widzą bogacza, odnoszącego sukcesy reżysera i dobrego ojca. - to ostatnie dodaje z pewnym przekąsem. - Nikt jednak nie zastanowił się, jak zaczynałem.

Nowa rodzinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz