Rozdział 14 - Spokój

114 5 2
                                    

Mam mdłości. Wszystko we mnie krzyczy, żeby uciekać jak najdalej. Ale nie mogę.

- Wyglądam jak dziwka. - mówię sama do siebie, stojąc przed lustrem w pokoju.

Mam na sobie czarny, wiązany, błyszczący gorset z dekoltem w kształcie głębokiego V- odsłaniający większość brzucha i piersi. Do tego krótka, obcisła spódniczka z cienkiej bawełny, z dłuższym tyłem, która ledwo zasłania skąpą bieliznę, siateczkowe rajstopy i glany do pół łydki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, ale wcześniej potraktowałam je prostownicą. Co do makijażu... postawiłam na bardzo mocne podkreślenie oczu. Wydają się teraz takie wielkie, jak u krowy... no dobrze, w rzeczywistości wyglądam raczej jak panda, ale to trochę inna sprawa...

Ktoś puka do drzwi.

- Nie wchodzić! - drę się, przekrzykując dudniącą za moimi plecami muzykę. Postanowiłam się wcześniej przyzwyczaić.

Drzwi się jednak otwierają. Po tym poznaję, że sypialnię nawiedził mój przybrany brat.

- No no no - cmoka z uznaniem, taksując wzrokiem moje ciało. - Niezła z ciebie laska.

Wywracam oczami.

- Czego chcesz? - pytam.

- Czy ja zawsze muszę czegoś chcieć? - brzmi jak aniołek. Posyłam mu kpiące spojrzenie. - No dobra... Masz dzisiaj jechać skuterem... - a więc ojciec mu powiedział. Świetnie, czy już każdy na tym świecie wie, że dzisiejszego wieczoru będę osobistą dziwką jednego z groźniejszych dilerów w okolicy? - Nie zrób mu krzywdy...

- Słucham? - pytam się zamyślona.

- No skuterowi. - powtarza. - Uważaj na moje maleństwo.

Wybucham śmiechem.

- Uważaj, żeby inne twoje maleństwo nie ucierpiało. - prycham, patrząc sugestywnie w stronę jego rozporka.

Robi krok do tyłu.

- Wyluzuj, Buffy*.

- Oblać cię wodą święconą? - proponuję.

- To nie ja nie chodzę do kościoła w obawie przed karą z niebios. - odparowuje.

- Dooobra, czego jeszcze chcesz?

- Chciałem ci życzyć powodzenia.

- Dzięki. - mruczę. - A teraz wynocha!

Posłusznie wychodzi, a wcześniej rzuca mi kluczyki do swojego pojazdu. Ledwo je łapię, mocno pochylając się do przodu. Wiem, że mój biust wyskakuje z gorsetu, a Tomek ma na całe zajście genialny widok. Śmieje się z satysfakcją i szybko zamyka za sobą drzwi, zanim zdążę go dopaść.

Że też tacy chodzą po świecie.

Po raz ostatni przed wyjściem zaglądam do łazienki - rozpylam nad sobą całkiem sporą ilość perfum, które Marek uznał ostatnio za seksowne. Mnie od nich mdli. Od wszystkiego mnie dzisiaj mdli. Pół dnia spędziłam dzisiaj rzygając ze zdenerwowania.

Po raz pierwszy nie muszę wymykać się przez okno. Zgodnie z umową, wysyłam Andrzejowi smsa, mówiąc, że jestem już gotowa. On tymczasem zajmuję czymś mamę. W miarę cicho przekradam się do drzwi, wychodzę. Garaż jest w pewnym sensie otwarty, bez problemu wydostaję z niego ten nieszczęsny skuterek Tomka, którym zawsze jeżdżę. Odpalam go w odległości kilkuset metrów od domu.

Na miejsce docieram za szybko. Miałam tylko piętnaście minut, żeby w miarę spokojnie pomyśleć o tym, co robię. Teraz już za późno.

Dom dzisiejszego gospodarza jest okazalszy od tego, w którym byłam ostatnio. To oznacza więcej zniszczeń i kradzieży. Mniej więcej dlatego nigdy nie organizowałam domówek u siebie.

Nowa rodzinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz