Tough Lover #5

4.7K 200 9
                                    

-Czym Ty jesteś?

Zapytałam z przerażeniem w oczach.

-Konkretniej? Wampirem...

Powiedział z uśmiechem, znów obnażając swoje kły z demonicznymi oczami.

*************

Siedziałam na fotelu ze szklanką bourbonu w rękach. Nie wiedziałam...nic kompletnie. Jak taka tajemnica mogła nie dostać się w Moje łapy.Przełknęłam gorzki, choć rzeczywiście smaczniejszy niż z Colą. bursztynowy płyn. "To jest straszne. Miliony 1000-letnich krwiopijców chodzi po świecie, jak gdyby nigdy nic. Większość zabija ludzi. Miliony wilkołaków co pełnie księżyca przemienia się, i robią szkody w miastach czy lasach, również zabijając (Między innymi, czasem wampiry). Miliony czarownic, które prawie co noc odprawiają jakieś..."pogańskie" czary do skutku. I kilkadziesiąt...hybryd? Tak, to określił? Czyli mieszanek wampirów i wilkołaków. Aha, no i tak zwani heretycy. Pół wiedźmy, pół wampiry. To naprawdę przerażające". Patrzyłam się w pustkę zastanawiając się nad tym wszystkim. Marcel stał, jak to określiłam, w bezpiecznej odległości (czyli za sofą) i patrzył na Mnie bezradnie. Z kolei Ja, byłam bezradna. Jeden z Moich ludzi, a co ważniejsze Mój przyjaciel, stał się bezpowrotnie wampirem. Jednym z nich. Krwiopijcą. Wiecznie nieżywym. To było straszne.

-W porządku?

Wyrwał mnie z zamyśleń. Ja otrząsnęłam się, i spojrzałam na niego. Zaraz potem odwróciłam wzrok. Ilekroć widziałam Jego twarz, widziałam tamtego demona.

-Poczekaj, pomogę Ci.

 Zbliżył się do Mnie. Ja wstałam z krzesła jak najszybciej i oddaliłam się. Wtedy Marcel nienaturalnie szybko pojawił się przy mnie, trzymając Mnie za przedramienia. Wystraszyłam się, i próbowałam wyszarpać moje ręce z jego objęć.

-Nie będziesz się bała żadnych istot o których przed chwilą się dowiedziałaś. Za każdym razem, kiedy jakąś spotkasz, zachowasz rozsądek i będziesz myśleć trzeźwo, biorąc pod uwagę swój instynkt samozachowawczy.

Popatrzył mi prosto w oczy. Puścił, i się trochę cofnął. Strach jakby odleciał, ale i tak nie wiedziałam co się dzieje. Popatrzyłam na Marcela. Nie widziałam już w nim demona. Ale byłam zła, za to co zrobił Max'owi i cokolwiek zrobił Mnie przed chwilą.

-Coś Ty mi zrobił!

Uniosłam szklankę zamachując się na niego. On tylko, jakby rozbawiony, uśmiechnął się. Spojrzałam na swoją rękę, i zaraz się uspokoiłam. "Pewnie jest ode Mnie silniejszy, a z pewnością szybszy". Przyciągnęłam zamachniętą wcześniej rękę do piersi, biorąc pod uwagę to, że mogłam ją stracić.

-Lepiej? Możesz na Mnie patrzeć?

-Ale...dlaczego tak...?

Wskazał na fotel bym spoczęła. Usiadł na przeciwko Mnie, i znów zastanawiał się jak mi wytłumaczyć to wszystko.

-To, co przed chwilą zrobiłem, to coś na kształt hipnozy lub uroku. Kiedy spoglądamy głęboko w oczy ludziom, możemy mieć kontrolę nad ich umysłem. Gdy jakiś wampir Cię zauroczy, żaden inny nie będzie mógł tego odwołać. Tylko ten jeden. No chyba, że zamienisz się w, jak to określiłaś, krwiopijcę. W tedy wszystko sobie przypominasz. Możemy też przenikać przez wasze umysły, kiedy jesteście osłabieni, lub śpicie.

Odłożyłam szklankę na stolik przede mną. Znów patrzyłam w pustkę. Marcel był we Mnie wpatrzony jakby z litością. Już nie był wkurzający, i się go nie bałam. Ale i tak było mi dziwnie.

-To dla Ciebie za dużo jak na jeden dzień, a co dopiero na dwie godziny.

Powiedział zmartwionym głosem, po czym zagwizdał, a zza niego wyłoniło się dwóch facetów. Jeden ubrany na czarno z jakąś czarną, jakby  sportową torbą. A drugi, młodszy ubrany w niebieską jasną koszulę i ciemne spodnie. Ten drugi wchodził bardziej na ludzie, jak do siebie. Mężczyzna ubrany na czarno, podszedł do Mnie bliżej, a chłopak zatrzymał się obok Marcela. Ja wstałam.

Lunocte-Nocny Księżyc (The Originals⚜)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz