Oparłam się o futrynę w przejściu i zamknęłam oczy. Za Chiny nie mogłam sobie przypomnieć skąd Ją znałam. Choć pamiętałam kawałek tekstu. "Za wilczym śladem podążę w zamieć, i Twoje serce odszukam uparte..." i tu, Moja znajomość tekstu się urywa. Usłyszałam ostatnie akordy muzyki, nadal stojąc tyłem do futryny i mając zamknięte oczy. A słysząc ostatnie stuknięcie klawisza, natychmiast je otworzyłam. Zobaczyłam Elijah z jedną ręką na klawiaturze fortepianu, a wzrokiem zwróconym ku Mnie. Uśmiechał się z pode łba, wręcz hipnotyzująco. Otrząsnęłam Się.
-Przepraszam. Ja...
-Nie to Ja...zbudziłem Cię?
Wyprostowałam się ale nadal trzymałam rękę na futrynie.
-Nie. Zazwyczaj wstaję wcześniej.
Czułam się zawstydzona. A jeszcze bardziej kiedy patrzyłam w Jego oczy.
-Hope niestety nie ma.
-Wiem. Zostawiła Mi liścik.
Ośmieliłam się i w końcu puściłam drewnianą futrynę. Podeszłam bliżej Elijah.
-Co to było.
Brunet zamknął klawiaturę.
-To znaczy?
Zapytał, jakby chciał przedłużyć rozmowę.
-Piosenka, którą grałeś. Była cudowna.
Zbliżyłam się jeszcze trochę dopóki nie dotknęłam fortepianu.
-Prawdę mówiąc, Sam nie wiem. Za każdym razem gdy zasiadam do fortepianu chce grać tą melodię.
Przejechał palcami po wieku klawiatury.
-Kiedy Hope była mała, między innymi to Ją usypiało.
Mała. Dlaczego w ustach wampira tak dziwnie to brzmi. Spojrzałam na zasłonięte okno.
-Wybacz śmiałość, ale dlaczego musiałaś się u nas zatrzymać?
Spochmurniałam. I zdziwiłam się że Hope czy Klaus Mu o tym nie powiedzieli. Może nie powinnam Mu mówić? Może chcieli to zachować w tajemnicy? Ale patrzył na Mnie tak szczerym i zatroskanym wzrokiem, że uchylone drzwi w Mojej podświadomości otworzyły się szerzej. Zorientowałam się że milczę dłużej niż zamierzałam. A z jego oczu wyczytałam zrezygnowanie z pytania.
-Cóż...nie musisz odpowiadać. Ale w zamian proszę Cię byś jeszcze trochę Mi po towarzyszyła.
Zaproponował z uśmiechem wskazując czerwono-złote obite krzesło obok fortepianu. Uśmiechnęłam się wdzięcznie i przysiadłam na fotelu. Elijah zaś ponownie zaczął grać. Najpierw znów zagrał wilczą zamieć, a później grał cudowne melodie których dotychczas nie dane Mi było słyszeć. Zawsze uwielbiałam muzykę...ale słuchać. Co najzabawniejsze, kiedy uczyłam się gry na gitarze lub fortepianie (co jak już wspominałam, nie wychodziło Mi najlepiej) interesowałam się wieloma gatunkami muzycznymi. A zwłaszcza Jazzem.
Wsłuchując się w muzykę rozglądałam się po pokoju. Czerwono-terakotowe ściany. Podobne do tych w sypialni Hope. Ale zamiast niebieskich lub żółto-złotych wstawek byłe kremowe lub ciemnobrązowe. Pokoik był o wiele mniejszy. Większość miejsca zabierał piękny fortepian. Patrząc od wejścia po prawej był fotel na którym siedziałam, a po lewej nie wielka ciemnobrązowa szafka. Okna były po lewej i na wprost Elijah pięknie grał, ale mimo walki Moje powieki stawały się cięższe. Wbrew własnej woli, znów zasnęłam. Jakby brunet na umyślnie, tak jak w starych opowieściach, chciał Mnie zahipnotyzować a potem wyssać ze Mnie krew. O to akurat się nie martwiłam, byłam prawie pewna że Elijah choć trochę obawiał właściwości Mojej krwi.
CZYTASZ
Lunocte-Nocny Księżyc (The Originals⚜)
Fiksi PenggemarDziewczyna o nie poskromionym charakterze, spotyka rodzinę, która swoje na tym świecie przeżyła. Akcja dzieje się DOKŁADNIE 19 lat po magicznych narodzinach, naszej najmłodszej Mikaelson. Jest to opowieść o przyszłości bohaterów cudownego serialu, j...