-Jest jedyną Mikaelson, która nigdy nie była człowiekiem, i mimo to jest najbardziej uczłowieczniona z Nich wszystkich.
*************
-Oprócz cioci Freyi i Mnie, niejako toleruje tylko Kola.
Wytłumaczyła patrząc na Vincenta, Hope. Patrzyłam na nią przez chwilę, ale przez jej brytyjski akcent i ciemne, choć nie takie same włosy, była podobna do Elijah. Zjechałam wzrokiem na blat. Oboje to zauważyli. W tym samym momencie ktoś wszedł do restauracji. Barman poderwał się i podszedł do przybyłej dziewczyny. Hope spojrzała na Mnie.
-Przepraszam.
Rzuciła.
-O nie, nie, nie. Ty nie masz za co przepraszać.
Zaprzeczyłam.
-Przepraszam, że Mój stryj to taki idiota.
-Hhy...to akurat prawda. Ale to nie Twoja wina.
Wypiła do końca szklankę po czy, wyszukała drugą wraz z butelką Bourbonu.
-Nadal jestem człowiekiem i picie od rana jest nie zdrowe.
Z udawanym smutkiem, by mnie rozśmieszyć, schowała szklankę z powrotem za blat.
-Właściwie to jak pokazałaś wspomnienia Marcelowi?
-Sama nie wiem.
Nalała szklankę.
-Ojciec twierdzi, że podczas Agonii, przez sztylet Papa Tunde próbował się ze Mną połączyć telepatycznie.
-Vincent powiedział, że nigdy nie byłaś człowiekiem. To prawda?
-W pewnym sensie.
Upiła kilka łyków.
-Z wiekiem głód krwi rósł. Ciocia Freya nakładała na Mnie zaklęcia powstrzymujące. Ale kilka tygodni temu, kiedy musiała dłużej zostać z Lizzie i Jozzie dłużej w Mystic Falls, zaklęcie przestało działać. A Ja byłam tak głodna, że na oczach Marcela wyssałam z krwi koło 10-siątki ludzi. Byli w trakcie przemiany. Żadne z nich nie piło ludzkiej krwi, więc nie było wampirem, ale też nie było do końca człowiekiem. Nie wiadomo dokładnie dlaczego, ale przez to, Moja krew parzy wilkołaki. Bal Moich 19-nastych urodzin, dla Taty był okazją to świętowania Mojej przemiany w wampira. Upiekło Mi się z tymi ludźmi, bo jak mówiłam nie byli ani martwi, ani żywi, więc gen wilkołaczy nadal jest uśpiony. Ale to nie zmienia faktu że wcześniej byłam po prostu wiedźmą.
Patrzyła na Mnie w milczeniu. Ja patrzyłam się w pustkę.
-Ojciec powiedział że mimo wszystko, o ile się zgodzisz, chce uczyć Cię malarstwa.
Uśmiechnęłam się."Coś normalnego..."
-Zgoda. Ale tylko pod nie obecność Twojego stryja, lub w siedzibie Umbry.
-Spodziewał się, że to powiesz. Uszanował to.
Dopiła do końca bourbon i zaczęła wstawać.
-Dałam Mu Twój numer, więc się zdzwonicie. Tymczasem muszę lecieć, znaleźć Elijah i Go ochrzanić.
-Nie!
Zawołałam, kiedy już się odwracała.
-Nie mów Mu o Mnie. Nie chcę, żeby o Mnie słyszał, widział i myślał. Tego samego chce dla Siebie. Ma Mnie nie być w jego życiu...
Widząc Jej nieco przerażony wzrok poprawiłam się.
-...przepraszam że tak mówię Hope, ale On tego nie zrozumiał.
CZYTASZ
Lunocte-Nocny Księżyc (The Originals⚜)
FanfictionDziewczyna o nie poskromionym charakterze, spotyka rodzinę, która swoje na tym świecie przeżyła. Akcja dzieje się DOKŁADNIE 19 lat po magicznych narodzinach, naszej najmłodszej Mikaelson. Jest to opowieść o przyszłości bohaterów cudownego serialu, j...