Przede mną stała wyższa ode mnie kobieta-koza w fioletowym ubraniu z jakimś znakiem na środku, którego wygląd był tajemniczy...
- Jakie okropne stworzenie, torturujące takie biedne, niewinne dziecko - Powiedziała. Ja nie jestem dzieckiem... Pomyślałem, ale zacząłem słuchać dalej.
- Ja jestem Toriel i opiekuje się tymi ruinami. Chodź zaprowadzę cię do mojego domu.
Po chwili zastanowienia zgodziłem się i poszedłem za nią. Po drodze opowiedziała mi o tym jak zachowywać w Podziemiach: Miło i litościwie dla innych... Pogadałem też z manekinem oraz rozwiązałem kilka zagadek. Spytała się też co lubię bardziej cynamon czy toffi.
Odpowiedziałem że toffi.Kiedy dotarliśmy do domu Toriel powiedziała żebym się rozgościł podczas gdy ona będzie w kuchni. Wszedłem do pokoju, który wyglądał jak pomieszczenie dla dziecka. Była tam szafa, komoda, pudełko z zabawkami oraz kilka innych rzeczy, ale ich nie dotykałem bo wykazałbym się chamstwem.
Gdy spojrzałem na łóżko poczułem senność, ale wyszedłem z pokoju.
Wszedłem do pokoju obok. Wyglądało na to że był to pokój Toriel. Stała tam szafa z książkami. Było też łóżko większe od tego w tamtym pokoju. Był też tam stół z otwartym na nim pamiętnikiem. Zauważyłem, że pewno miejsce było zakreślone i próbowałem się powstrzymać od przeczytaniem ale pokusa wzięła górę. Napisany był tam jakiś niezbyt dobry żart i jak przejrzałem stronę to było tego więcej. Wyszedłem z pokoju.
Poszedłem w głąb korytarza i widziałem drzwi z napisem, że pokój jest w remoncie, więc nie wszedłem. Na końcu było lustro.
Przejrzałem się w dosyć prostokątnym i nieco zabrudzonym zwierciadle. Miałem swoje brązowe, trochę roztrzepane włosy. Jakoś mi się nie chciało ich poprawiać.
Wróciłem do pokoju dla dziecka, położyłem się na łóżku i zasnąłem.
Dwie godziny później
Wstałem po drzemce i jak tylko obróciłem głowę w stronę pokoju zobaczyłem kawałek ciasta leżący na środku. Wyszedłem z łóżka i podszedłem do kawałka. Czuć było z niego zapach cynamonu i toffi. Wziąłem go i delikatnie schowałem aby się nie pogniotło, bo jakoś głodu nie czułem...
Wyszedłem z pokoju i poszedłem w stronę salonu i kiedy tam dotarłem zauważyłem Toriel siedzącą na fotelu i czytającą książkę. Odłożyła książkę.
- Cześć - powiedziała - Jak się spało
- A dobrze... Chociaż tylko dwie godziny chyba... - odpowiedziałem.
- Tak w ogóle nie pytałam się jak masz na imię... Jak masz na imię?
- Jestem William i mam 16 lat.
- Miło mi poznać - uśmiechnęła się miło do mnie - Spodobała ci się niespodzianka, którą ci zostawiłam?
- Tak.
- Przygotuj się. Niedługo będziemy mieli gości. - zaskoczyłem się tą wiadomością -
- Ok... - odpowiedziałem i zawróciłem do pokoju -
Kiedy wszedłem do pokoju podszedłem od razu do szafy i otworzyłem ją. Za małe te ubrania... Czyli zostanę przy tym co mam. Pomyślałem i trochę ogarnąłem swoje pogniecione ubranie i ułożyłem włosy, żeby aż tak roztrzepane nie były. Po tym wszystkim usiadłem na łóżku i zacząłem czekać.
Godzinę później
Podczas tego czekania rozmyślałem o tym jak to teraz będzie w Podziemiach. Usłyszałem jakąś krzątaninę na zewnątrz pokoju po czym otworzyły się drzwi od mego pomieszczenia.
- Chodź William. Goście przybyli - powiedziała Toriel która wychyliła się zza drzwi -
- Ok już idę. - Odpowiedziałem lekko zadowolony i wstałem z łóżka.
Kiedy tylko wyszedłem z pokoju i wszedłem do salonu zobaczyłem bardzo niecodzienny widok. Oprócz Toriel stały tam dwa szkielety, pani rybę z rudymi włosami oraz niską podobną do dinozaura osóbkę. Wszyscy odwrócili się w moją stronę i poczułem się trochę niezręcznie. Od razu podeszły do mnie szkielety. Jeden był znacznie wyższy od drugiego.
- WITAM CZŁOWIEKU - od razu zadzwonił mi w uszach wysoki ton tego wysokiego szkieleta - JESTEM PAPYRUS, A TO JEST MÓJ BRAT SANS. - wskazał na niższego.
- Cześć koleżko - powiedział - Jak się nazywasz?
- Ja jestem William - odpowiedziałem - Ale możecie mnie nazywać Will.
- I WILL - powiedział Sans z szerokim uśmiechem po czym puścił oczko a ja się lekko zaśmiałem.
- SANS! NIE PRZY NOWYM! - zdenerwował się Paps.
- Spoko wyluzuj bracie... - rzekł szkielet po czym wraz z jego bratem został odepchnięty przez panią rybę.
- Witaj!!! Jestem Undyne!!! - wykrzyknęła rybka.
- Uspokój się... Jestem obok ciebie... - powiedziałem.
Odetchnęła i opanowała się - Przepraszam... Widząc ludzi zaczynam trochę świrować. oznajmiła.
- Ok. - Undyne przysunęła tego dinożarła.
- To jest Alphys. Królewska naukowczyni.
- Cz-cześć - powiedziała niepewnie Alphys.
- Witam - uśmiechnąłem się miło do niej - Miło mi was wszystkich poznać.
- Cóż. Skoro już się zapoznaliście to chodźcie coś zjeść - oznajmiła Toriel, a na stole już czekał obiad.
Wszyscy usiedliśmy do stołu (nie wiem jak wszystkich pomieścił i w ogóle skąd się wziął ~Autor) i zaczęliśmy jeść. Podczas jedzenia usłyszałem jak mówią między sobą.
- Ktoś widział Frisk? - spytała się Undyne i wszyscy pokręcili głowami.
- Nie wiem, ale jak przyjdzie na pewno się uszczęśliwi jak zobaczy nową osobę w Podziemiu - odpowiedziała Toriel z dużym uśmiechem.
Kto to jest Frisk? Spytałem samego siebie i zastanawiałem się nad tym podczas jedzenia.
Po jakimś czasie usłyszałem jak ktoś wchodzi po schodach.
- Cześć wszystkim - usłyszałem nieznajomy mi dziewczęcy głos i jak spojrzałem się w stronę wejścia to po prostu zaniemówiłem...
~~----~~
Baaaaardzo przepraszam za to, że tak długo tego nie wrzucałem... Powodem tego był brak weny i moje lenistwo xD Mam nadzieje, że rozdział wam się spodobał.
BOI
![](https://img.wattpad.com/cover/69831178-288-k240053.jpg)
CZYTASZ
| Powieści Podziemi: Księga 1 Przygoda nie z tej ziemi | [NIEAKTUALNE]
Fanfiction[Jest to starsza wersja mojej pierwszej książki! UWAGA NA CRINGE. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ] "Dawno temu, dwie rasy rządziły Ziemią: Ludzie i Potwory. Pewnego dnia wybuchła wojna pomiędzy tymi rasami i po długich seriach bitew, ludzie wygra...