Rozdział 2: Poznaj Potwory

204 20 20
                                    

Przede mną stała wyższa ode mnie kobieta-koza w fioletowym ubraniu z jakimś znakiem na środku, którego wygląd był tajemniczy...

- Jakie okropne stworzenie, torturujące takie biedne, niewinne dziecko - Powiedziała. Ja nie jestem dzieckiem... Pomyślałem, ale zacząłem słuchać dalej.

- Ja jestem Toriel i opiekuje się tymi ruinami. Chodź zaprowadzę cię do mojego domu.

Po chwili zastanowienia zgodziłem się i poszedłem za nią. Po drodze opowiedziała mi o tym jak zachowywać w Podziemiach: Miło i litościwie dla innych... Pogadałem też z manekinem oraz rozwiązałem kilka zagadek. Spytała się też co lubię bardziej cynamon czy toffi.
Odpowiedziałem że toffi.

Kiedy dotarliśmy do domu Toriel powiedziała żebym się rozgościł podczas gdy ona będzie w kuchni. Wszedłem do pokoju, który wyglądał jak pomieszczenie dla dziecka. Była tam szafa, komoda, pudełko z zabawkami oraz kilka innych rzeczy, ale ich nie dotykałem bo wykazałbym się chamstwem.

Gdy spojrzałem na łóżko poczułem senność, ale wyszedłem z pokoju.

Wszedłem do pokoju obok. Wyglądało na to że był to pokój Toriel. Stała tam szafa z książkami. Było też łóżko większe od tego w tamtym pokoju. Był też tam stół z otwartym na nim pamiętnikiem. Zauważyłem, że pewno miejsce było zakreślone i próbowałem się powstrzymać od przeczytaniem ale pokusa wzięła górę. Napisany był tam jakiś niezbyt dobry żart i jak przejrzałem stronę to było tego więcej. Wyszedłem z pokoju.

Poszedłem w głąb korytarza i widziałem drzwi z napisem, że pokój jest w remoncie, więc nie wszedłem. Na końcu było lustro.

Przejrzałem się w dosyć prostokątnym i nieco zabrudzonym zwierciadle. Miałem swoje brązowe, trochę roztrzepane włosy. Jakoś mi się nie chciało ich poprawiać.

Wróciłem do pokoju dla dziecka, położyłem się na łóżku i zasnąłem.

Dwie godziny później

Wstałem po drzemce i jak tylko obróciłem głowę w stronę pokoju zobaczyłem kawałek ciasta leżący na środku. Wyszedłem z łóżka i podszedłem do kawałka. Czuć było z niego zapach cynamonu i toffi. Wziąłem go i delikatnie schowałem aby się nie pogniotło, bo jakoś głodu nie czułem...

Wyszedłem z pokoju i poszedłem w stronę salonu i kiedy tam dotarłem zauważyłem Toriel siedzącą na fotelu i czytającą książkę. Odłożyła książkę.

- Cześć - powiedziała - Jak się spało

- A dobrze... Chociaż tylko dwie godziny chyba... - odpowiedziałem.

- Tak w ogóle nie pytałam się jak masz na imię... Jak masz na imię?

- Jestem William i mam 16 lat.

- Miło mi poznać - uśmiechnęła się miło do mnie - Spodobała ci się niespodzianka, którą ci zostawiłam?

- Tak.

- Przygotuj się. Niedługo będziemy mieli gości. - zaskoczyłem się tą wiadomością -

- Ok... - odpowiedziałem i zawróciłem do pokoju -

Kiedy wszedłem do pokoju podszedłem od razu do szafy i otworzyłem ją. Za małe te ubrania... Czyli zostanę przy tym co mam. Pomyślałem i trochę ogarnąłem swoje pogniecione ubranie i ułożyłem włosy, żeby aż tak roztrzepane nie były. Po tym wszystkim usiadłem na łóżku i zacząłem czekać.

Godzinę później

Podczas tego czekania rozmyślałem o tym jak to teraz będzie w Podziemiach. Usłyszałem jakąś krzątaninę na zewnątrz pokoju po czym otworzyły się drzwi od mego pomieszczenia.

- Chodź William. Goście przybyli - powiedziała Toriel która wychyliła się zza drzwi -

- Ok już idę. - Odpowiedziałem lekko zadowolony i wstałem z łóżka.

Kiedy tylko wyszedłem z pokoju i wszedłem do salonu zobaczyłem bardzo niecodzienny widok. Oprócz Toriel stały tam dwa szkielety, pani rybę z rudymi włosami oraz niską podobną do dinozaura osóbkę. Wszyscy odwrócili się w moją stronę i poczułem się trochę niezręcznie. Od razu podeszły do mnie szkielety. Jeden był znacznie wyższy od drugiego.

- WITAM CZŁOWIEKU - od razu zadzwonił mi w uszach wysoki ton tego wysokiego szkieleta - JESTEM PAPYRUS, A TO JEST MÓJ BRAT SANS. - wskazał na niższego.

- Cześć koleżko - powiedział - Jak się nazywasz?

- Ja jestem William - odpowiedziałem - Ale możecie mnie nazywać Will.

- I WILL - powiedział Sans z szerokim uśmiechem po czym puścił oczko a ja się lekko zaśmiałem.

- SANS! NIE PRZY NOWYM! - zdenerwował się Paps.

- Spoko wyluzuj bracie... - rzekł szkielet po czym wraz z jego bratem został odepchnięty przez panią rybę.

- Witaj!!! Jestem Undyne!!! - wykrzyknęła rybka.

- Uspokój się... Jestem obok ciebie... - powiedziałem.

Odetchnęła i opanowała się - Przepraszam... Widząc ludzi zaczynam trochę świrować.  oznajmiła.

- Ok. - Undyne przysunęła tego dinożarła.

- To jest Alphys. Królewska naukowczyni.

- Cz-cześć - powiedziała niepewnie Alphys.

- Witam - uśmiechnąłem się miło do niej - Miło mi was wszystkich poznać.

- Cóż. Skoro już się zapoznaliście to chodźcie coś zjeść - oznajmiła Toriel, a na stole już czekał obiad.

Wszyscy usiedliśmy do stołu (nie wiem jak wszystkich pomieścił i w ogóle skąd się wziął ~Autor) i zaczęliśmy jeść. Podczas jedzenia usłyszałem jak mówią między sobą.

- Ktoś widział Frisk? - spytała się Undyne i wszyscy pokręcili głowami.

- Nie wiem, ale jak przyjdzie na pewno się uszczęśliwi jak zobaczy nową osobę w Podziemiu - odpowiedziała Toriel z dużym uśmiechem.

Kto to jest Frisk?  Spytałem samego siebie i zastanawiałem się nad tym podczas jedzenia.

Po jakimś czasie usłyszałem jak ktoś wchodzi po schodach.

- Cześć wszystkim - usłyszałem nieznajomy mi dziewczęcy głos i jak spojrzałem się w stronę wejścia to po prostu zaniemówiłem...


~~----~~

Baaaaardzo przepraszam za to, że tak długo tego nie wrzucałem... Powodem tego był brak weny i moje lenistwo xD Mam nadzieje, że rozdział wam się spodobał.

BOI


| Powieści Podziemi: Księga 1 Przygoda nie z tej ziemi | [NIEAKTUALNE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz