Rozdział 12: Spaghetti

78 7 7
                                    

Zauważyłem, że już na tym opku mam ponad 1K wyświetleń. I'm soooo happy *-* Więc robię taki pseudo szpecjal xd Ale najpierw rozdział

Enjoy!

~~----~~

Wybiegłem z Wodospadów i dom braci był w zasięgu wzroku. Bardzo mnie intrygowało, to co powiedział mi prawdziwy Gaster. Może Sans mógłby to wytłumaczyć. Dotarłem pod drzwi i zapukałem szybko.

Otworzył mi Papyrus ubrany na kucharza, czyli w fartuch i czapkę kucharską. Z głebi domu było czuć zapach nawet chyba dobrze zrobionego spaghetti.

- CZEŚĆ WILL! - krzyknął, chociaż stał przy mnie... Bolały mnie uszy przez to - PROSZĘ WEJDŹ! WŁAŚNIE PRZYGOTOWUJE MÓJ MAJSTERSZTYK! - orzekł i pobiegł w stronę kuchni. Wszedłem powoli za nim i zamknąłem drzwi.  

- Jest Sans? - spytałem się podchodząc do niezbyt dużej kuchni - Muszę z nim pogadać.

- NIESTETY NIE MA GO. JEST PEWNIE NA PATROLU, ALBO ZNOWU ŚPI... ALBO FLIRTUJE Z FRISK - orzekł lekko rozbawiony, mieszając w garnku sos. 

- W porządku... Czekaj co?! - prawie że krzyknąłem, kiedy uświadomiłem sobie o ostatniej czynności, którą powiedział Paps. Nie kryję tego, poczułem się zazdrosny.

- NO TAK. PRZEZ TEN CZAS, KIEDY JEST FRISK, TO CZĘSTO Z NIĄ PRZEBYWAŁ... WIĘC WSZYSTKO JEST MOŻLIWE! - powiedział i przestał mieszać, a ja czułem tym większą zazdrość... - JESTEŚ GŁODNY? PRZYSZEDŁEŚ AKURAT NA OBIAD - po słowach szkieleta poczułem burczenie w brzuchu.

- Troszkę jestem. Zostanę na obiad - wzruszyłem i usiadłem przy stole oraz zacząłem czekać, aż Paps przyniesie jedzenie. Po jakiś pięciu minutach dostałem talerz, pełny majstersztyku, czyli spaghetti. Przypomniało mi się jak ostatnio próbowałem... Jednak zawsze można zaryzykować. Spróbowałem i o dziwo tym razem było o niebo lepsze niż poprzednio - Super ci wyszło - rzekłem po chwili.

- NYEH HEH HEH HEH - usłyszałem głośny śmiech szkieleta - WIELKI PAPYRUS JEST LEPSZY NIŻ WCZEŚNIEJ, WIĘC MUSIAŁO BYĆ ŚWIETNE JAK JA - powiedział a ja lekko zaśmiałem się pod nosem i kontynuowałem posiłek. 

Po jakimś czasie skończyłem jeść i odłożyłem talerz do zle... obok zlewu i wróciłem do salonu.

- Paps. Tak się spytam się z ciekawości, skąd umiesz robić to danie? - spojrzałem się z lekka zaciekawiony na szkieleta, który wstawał od stołu.

- WOWIE! AŻ TAK CI ZASMAKOWAŁO? Z CHĘCIĄ CO POKAŻE SKĄD! - po tych słowach dosłownie wziął mnie pod pachę i wybiegł z domu jak szalony śmiejąc się na swój sposób a ja byłem kompletnie zdziwiony jego postępowaniem. 

- Eee... Wiesz, że mogę sam chodzić? - spojrzałem się na szkieleta.

- WIEM! NYEH HEH HEH! ALE TAK BĘDZIE SZYBCIEJ! - przytaknąłem na jego słowa, bo była to prawda. Po jakimś czasie bycia noszonym przez Papsa byliśmy przed domem Undyne. Puścił mnie i spadłem plackiem na ziemię. Szybko wstałem i otrzepałem się. 

- Mogłeś ostrzegać, że puszczasz... - spojrzałem się na niego a potem na dom - Po co tu przyszliśmy?

- ŻEBY SPOTKAĆ NAJLEPSZĄ NAUCZYCIELKĘ GOTOWANIA OCZYWIŚCIE! - uśmiechnął się szeroko szkielet po czym zapukał dosyć mocno do drzwi. Po chwili otworzyła nam kobieta ryba.

- Cześć wam! - wyszczerzyła zęby - Co was tu sprowadza?

- WILL CHCE WIEDZIEĆ JAK ROBIĆ SPAGHETTI! - czekaj... Ja nic takiego nie mówiłem! - WIĘC PRZYSZLIŚMY DO CIEBIE!

-Rozumiem - skierowała swój wzrok na mnie - Nauczyć cię gnojku? - nie wiedziałem co robić... Ale przytaknąłem - W porządku więc! Wejdźcie! - przepuściła nas i weszliśmy do środka. Nawet niezłe wnętrze miała. Po lewej stronie widziałem fortepian a po drugiej był stolik a obok niego bardzo duży miecz. Czy ona go w ogóle używa? Nieważne, podłoga była wyłożona niebieskimi i żółtymi kafelkami a na ścianach było widać tapetę z rybkami. Na przeciwko mnie widać było podstawowe kuchenne meble i inne, czyli na przykład lodówka lub szafki kuchenne. W lewym górnym rogu widziałem drzwi zapewnie do jej pokoju. 

Undyne powiedziała coś Papyrus i on grzecznie usiadł przy stoliku. 

- Chodź gnojku! Pokażę ci jak to się robi! - podszedłem do ryby i z sufitu spadły składniki (Że co?!). Ogólnie cała ta "nauka" przechodziła sprawnie. Najpierw rozwalanie warzyw... Potem wsypywanie makaronu do garnka z wodą i potem podgrzewanie, lecz tutaj coś nie wyszło i po chwili wszystko zajęło się ogniem! Wystraszony szkielet, który z ekscytacją oglądał moje zmagania z gotowaniem, uciekł z domu. Złapałem Undyne za jej pokrytą łuskami rękę i wybiegliśmy z domu.

Rozejrzałem się szybko i zobaczyłem zbiornik wodny. Wystawiłem rękę i podniosłem do góry. Woda zrobiła to samo i kiedy machnąłem w stronę domu, prawie cała woda wylała się na budynek gasząc go. Westchnąłem z ulgą i Papyrus, który krył się za manekinem treningowym, stanął obok mnie.

- WOWIE! TO BYŁO TAK SAMO ŚWIETNE JAK JA WILL. JAK TY TO ZROBIŁEŚ? - zerknął na mnie zaciekawiony.

- Właśnie gnojku! Jak ty to--

- Nie wiem - przerwałem jej - Chyba mam wrodzony talent czy coś... Chciałbym z wami pogadać o czymś... - zerknąłem do środka domu i ku mojemu zdziwiony nic nie wyglądało na spalone - Usiądźmy przy stole - zrobiłem wcześniej wspomnianą rzecz. Papyrus i Undyne usiedli przede mną - Jak wam się tu żyje w Podziemiach... Kiedy Frisk wpadła? 

- CÓŻ... TO DŁUGA HISTORIA ALE Z CHĘCIĄ CI POWIEMY! - Paps i ryba zaczęli mi opowiadać, jak to pierwszy raz spotkali Frisk jako małą dziewczynkę. Niezwykle zdeterminowaną. Udało jej się uniknąć porwania przez szkieleta i wykazała się wygrywając z Undyne. Papyrus opowiedział o swojej randce z nią oraz Undyne podzieliła się wrażeniami z lekcją gotowania, która była bardzo podobna do tej co była 10 minut temu.

- A teraz jak się wam żyje? - spytałem, kiedy skończyli mówić.

- ŚWIETNIE! ALE... PRZEZ TE SZEŚĆ LAT NIC SIĘ NIE DZIAŁO. NIKT NOWY NIE WPADAŁ DO PODZIEMIA... CHCĘ ZOBACZYĆ JAK WYGLĄDA POWIERZCHNIA! - orzekł szkielet 

- Brakuje tu akcji! Na powierzchni będziemy mogli wreszcie móc poznawać wszystko na nowo! - dopowiedziała ryba - Ciekawe dlaczego Frisk nie zdecydowała się pójść do Asgora...

- WŁAŚNIE... KRÓL ASGORE NA PEWNO POZWOLIŁBY JEJ ZNISZCZYĆ BARIERĘ! - spojrzałem się na nich niepewnie... Ja wiedziałem, dlaczego Frisk nie chce iść...

- Cóż... Prędzej czy później i tak zdecyduje się - powiedziałem dodając im trochę otuchy i wstałem od stołu - Ja niestety muszę już iść. Miło się z wami rozmawiało. Narazie! 

- PA WILL! JAKBY CO TO JA I MOJE SPAGHETTI ZAWSZE BĘDĄ CZEKAĆ!

- Narka gnojku. Potrenujmy kiedyś jakieś style walki.

Po słowach pożegnań wyszedłem z domu Undyne i ruszyłem przed siebie.

~~----~~

Mam nadzieję, że spodobał się wam rozdział. Teraz powiem coś o tym pseudo specjalu:

Ogólnie z okazji tysiąca wyświetleń chcę dać wam troszkę interaktywności. Mam na myśli, że do najbliższych rozdziałów dopóki nie powiem to WY wybieracie z kim spotka się William ^^

Do wyboru są:

Toriel

Alphys

Mettaton

Frisk + Sans

Wybierajcie a ja po zebraniu głosów wezmę się za pisanie rozdziału.

Jeszcze raz bardzo wam dziękuje za 1K wyświetleń i do zobaczenia w następnym rozdziale ^^

BOI 



| Powieści Podziemi: Księga 1 Przygoda nie z tej ziemi | [NIEAKTUALNE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz