Rozdział 9: Zmiany

68 8 7
                                    

 Wróciłem z obozu \(^-^)/ (tak dokładnie to przedwczoraj x3). Daje wam rozdzialik z tej okazji :P (P.S Napisałem go na obozie xD)

Enjoy!

~~----~~

Minęły dwa miesiące od tego okropnego "incydentu". Nikt oprócz mnie, Sansa i Frisk nie wiedział o tym... Może powiem co się działo przez ten czas.

Po tym jak oprzytomniałem po tamtym skojarzyłem, że byłem w domu szkielerodzinki. Po jakimś czasie wracania do sił, mogłem sobie znowu łazić... ehh... Z tego co mi wcześniej Sans powiedział, miałem 5 LV, ale po tym jak Chara odłączyła się od mojego ciała i zniknęła, to LV wróciło z powrotem do 1 i przy okazji szkielet powiedział mi co oznacza LV (LOVE -> Level Of Violence), EXP (Execution Points) i HP (Hope) Warto wiedzieć...

Starałem się unikać wszelkiego kontaktu z innymi, bo czułem się okropnie przez to, co zrobiłem... Jeszcze dwie sprawy... Co do tej "zdolności", to nie używałem jej... No dobra. Nie wiedziałem jak jej używać, więc dlatego nie korzystałem. Zastanawiałem się czy skąd ją mam i czy to miałem od urodzenia...

I ostatnia sprawa została. Skończyłem niedawno 17 lat (z jakieś dwa dni temu). Taa... Nigdy nie urządzałem imprez z takich rzeczy. Nikomu też o tym nie mówiłem, bo nie chciałem o tym rozmawiać...

I to wszystkie raczej sprawy do powiedzenia. Teraz wróćmy do teraźniejszości.

Siedziałem sobie na jednym z pomostów w Wodospadach rozmyślając o różnych sprawach, czyli o np. o tej zdolności lub co robić dalej.

- Siema dzieciaku - przywitał się niski szkielet, który pojawił się znikąd a ja prawie nie wpadłem do wody i nie dostałem zawału.

- Cześć... - powiedziałem trochę przybity.

- Mam dwie sprawy dla ciebie - odrzekł nie zwracając uwagi na mój ton głosu -  Pierwsza. To nie twoja wina, że tamto się stało - a jednak - Druga. To dla ciebie - wyjął z kieszeni kurtki pudełko wielkości troszkę większej od mojej ręki (nie wiem jak tego nie zauważyłem wcześniej) - Wszystkiego najlepszego. Sorki, że tak późno - wziąłem prezent zaskoczony. Skąd on wie o moich urodzinach?

- Wiem dużo rzeczy Will - rzekł czytający w myślach Sans - Mam nadzieję, że ci się spodoba. Ja muszę lecieć, bo mam szkieletonę roboty. Narka - mrugnął porozumiewawczo i zniknął. Otworzyłem prezent. Były tam rękawiczki bez palców (you know o co kaman). Były ciemnozielone i jak je założyłem, pasowały idealnie. Po ubraniu ich też poczułem mały przypływ sił i tyle.

Pudełko wyrzuciłem do niedalekiego śmietniska (get rekt pudło) i poszedłem w stronę Hotlandu. Minąłem świecący znak "Witamy w Hotlandzie" i dotarłem na miejsce. Czerwona ziemia i lawa w głębokich dziurach to raczej wizytówka tego miejsca. Oraz też jeszcze laboratorium Alphys, ale tam nie poszedłem. Skierowałem się do windy i wjechałem na piętro R2 i ruszyłem przed siebie i zobaczyłem Frisk.

Miałem mieszane uczucia. Nie wiedziałem czy się cieszyć, czy wrócić do windy. Zdecydowałem się spróbować przejść obok, lecz spostrzegła mnie i podbiegła uśmiechając się.

- Cześć Willy! - powiedziała. Zaczęła na mnie mówić "Willy", od kiedy Toriel źle powiedziała moją ksywkę. Przywykłem już do tego.

- Cześć Frisk - uśmiechnąłem się lekko - Co tam u ciebie?

- Dobrze. Nawet bardzo - zachichotała troszkę - A u ciebie? - mój uśmiech opadł.

- Normalnie... Chodzę sobie tu i tam - odparłem trochę spochmurniały.

-Powinieneś odpocząć - na jej twarzy malował się niepokój - Nadal martwisz się tamtym?

- Tsa... - wymamrotałem - To wszystko moja wina. Gdybym był bardziej uważny i-- - nie zdążyłem dokończyć, ponieważ Frisk przytuliła mnie mocno. Rumieniec mi wszedł na twarz.

- To nie twoja wina - powiedziała - To sprawka Chary... Ona zawsze robi dużo kłopotów. Mnie też opętywała, więc wiem jakie to uczucie. Nie zamartwiaj się tym. To się więcej nie powtórzy- przytuliła mnie mocniej. Ja odwzajemniłem wciąż rumieniąc się. Uśmiechnąłem się szeroko i zrobiłem coś, czego pewnie wcześniej w ogóle nie odważyłbym się zrobić. Pocałowałem ją w policzek.

- Dziękuję - rzekłem. Ja jak i zapewnie ona zrobiliśmy się cali czerwoni na twarzy.

- Mam coś dla ciebie - puściła mnie z objęć i podała małe pudełeczko obwiązane wstążką - Sans mówił, że niedawno miałeś urodziny, więc znalazłam coś dla ciebie.

Otworzyłem pudełeczko. W środku był wisiorek bądź naszyjnik z sercem i karteczka z napisem "Wszystkiego najlepszego Willy"

- To jest... Piękne - założyłem naszyjnik. Wypełniła mnie determinacja i poczułem się bardzo szczęśliwy - Mam pytanie.

- Tak? - spojrzała się na mnie zaciekawiona - O co chodzi?

- Jak uwolnić wszystkich z Podziemia?

~~----~~ 

Hehe. Lubię kończyć rozdział w takich momentach >:)

Przynajmniej kolejny rozdzialik napisany ^^ i to na kartce (lul). Sorka, że taki krótszy. Na kartce nie ma licznika słów xd. Do zobaczenia w następnym rozdziale ^^

BOI

| Powieści Podziemi: Księga 1 Przygoda nie z tej ziemi | [NIEAKTUALNE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz