12. Plotki.

261 28 2
                                    

Poniedziałek rozpoczął się okropną ulewą. Deszcz padał bez przerwy od kilku godzin, a niskie ciśnienie spowodowało u mnie ból głowy, co wydawało się niemożliwością – dotychczas zawsze byłam odporna na zmianę pogody. Humor poprawił mi dopiero kubek kakao – wręcz fantastyczny dodatek do fasolki.

– Kakao? – usłyszałam wesoły głos.

Podniosłam wzrok i zobaczyłam Andreasa stojącego w kuchennych drzwiach. W jego włosach błyszczały krople deszczu, ale poza tym miał suche ubranie.

– Jak wszedłeś do środka?

– Drzwi wejściowe były otwarte – odparł, siadając na krześle naprzeciwko mnie.

Zrobiłam dla niego kakao, zastanawiając się, czy na pewno mama zamknęła za sobą drzwi. Może zbyt spieszyła się do pracy?

– Czemu zawdzięczam tak wczesną wizytę?

– Cóż, Hazel obraziła się na mnie za wczoraj i zabroniła mi wejść do laboratorium, więc przyszedłem tutaj.

– A tak naprawdę? – Podałam mu kubek i wróciłam na miejsce.

Wiedziałam, że ściemniał – laboratorium było dla niego świątynią, musiałby ją zniszczyć, żeby się tam nie dostać.

– Chciałem cię zobaczyć.

Uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam mu prosto w oczy. Inaczej niż twierdziła Laura, ja nie widziałam w nich nic szczególnego, poza intensywnymi niebieskimi tęczówkami, błyszczącymi jak dwa szafiry. A może po prostu nie miałam jeszcze wystarczającej wprawy w rozpoznawaniu cudzych spojrzeń?

– Miło. Ciebie też fajnie widzieć.

W ciszy wypiliśmy kakao, a kiedy zmywałam kubki, Andreas zaczął mi opowiadać o dziwnych plotkach, które usłyszał od Zeny 2.

– Podobno pół miasteczka żyje już tym, że w sobotnią noc potwór nie odezwał się, co ponoć miało miejsce po raz pierwszy w historii, dasz wiarę?

– A co z drugą połową miasteczka?

– Pewnie ich to nie interesuje. – Wzruszył ramionami. – Nie sądzisz, że to dziwne? To znaczy ta sprawa z potworem...

– Czy zamiast tego, w miasteczku nie było słychać krzyków nastolatek?

– Nie.

– Dziwne. Sądziłam, że Melanie krzyczała tak głośno, że słychać ją było w całym Dark Villey.

Andreas uśmiechnął się łobuzersko.

– To było niegrzeczne. Chociaż nie wątpię, że prawdziwe.

Wzruszyłam ramionami.

– Laura też wspominała coś o plotkach.

Po krótce zrelacjonowałam mu wczorajszą rozmowę z mamą.

– Naprawdę powiedziałaś jej, że ktoś mógł pójść na zamek? Ty?!

– To było głupie z mojej strony, wiem o tym. Ale gdybym nic jej nie odpowiedziała, pewnie zaczęłaby coś podejrzewać.

– Mogłaś powiedzieć coś innego – stwierdził. – Cokolwiek!

– Oj, nie unoś się. Na razie jest dobrze. Jeśli wszystko będzie dobrze, nie dowie się o wyprawie jeszcze przez długi czas. Albo i nigdy.

Andreas spojrzał na mnie jakby mówił „Miejmy taką nadzieję".

Resztę dnia spędziliśmy w salonie. Siedząc tuż obok siebie, oglądaliśmy film na DVD – jak zwyczajna para nastolatków. Wszystko było normalnie, dopóki w mojej głowie nie odezwał się głos Hazel.

Ja i FrankieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz