5. Dark Villey Castle.

313 41 12
                                    

Szybkim krokiem oddaliłyśmy się od posiadłości, która stała w płomieniach. Szłyśmy prosto przed siebie drogą wyłożoną kamieniami. Dopiero znalazłszy się w odpowiedniej odległości, Beatrice przerwała ciszę.

– Kim jest Theresa?

Spojrzałam na Melanie i przez chwilę licytowałam się z nią niewerbalnie, która z nas ma opowiedzieć o tym, co się stało w domu. Padło na mnie.

– Theresa Edna Anastasia Hungary to zjawa, która zamieszkiwała ten dom. – Odwróciłam się na chwilę, aby spojrzeć na pożar, który wciąż szalał. Nie zapowiadało się na to, że ktoś wezwie straż pożarną. Chyba nikogo nie interesował los domów na Monsters Street, albo ludzie zwyczajnie bali się zainterweniować. – W sumie nadal go zamieszkuje.

– Bardziej mnie zastanawia, w jaki sposób zjawa wywołała pożar – zauważyła Mel. – Wydaje mi się, że duchy umieją tylko przenikać przez ściany.

– Chcesz wrócić i zapytać, jak to zrobiła? Proszę bardzo, droga wolna.

– Nie mam zamiaru tam wracać – odparła, kręcąc głową.

– Chciałaś raczej powiedzieć, że nie ma do czego wracać. Wszystko spłonęło.

– Chyba naprawdę ją zdenerwowałaś, skoro Theresę poniosły takie emocje, że podpaliła dom.

– Ja ją zdenerwowałam?! – powtórzyłam zszokowana.

– A kto? Ja?

Nie mogłam uwierzyć, że Melanie wszystkiego się wyparła.

– To ty spytałaś ją, jak zginęła. I co to za historia z tym palcem!

– A ty... – zamilkła nagle. Skończyły się jej argumenty.

Cymbaline i Beatrice przyglądały się naszej sprzeczce bez emocji, ponieważ przywykły do tego, że ja i Mel często się kłócimy.

W końcu jednak Bea postanowiła przerwać naszą wymianę zdań.

– Przestańcie! Nie wiem, jaka była jej historia ani o jakim palcu mówicie, ale nie możecie tak ścierać się słowami. Do diabła, mamy ważniejsze rzeczy na głowie.

Na chwilę przeniosłam wzrok z Melanie na Beatrice. Musiałam odrobinę zadrzeć głowę, bo była ode mnie wyższa. Na jej twarzy nie malował się nawet cień rozbawienia, zatem mówiła stuprocentowo poważnie.

– Nieco nas poniosło – przyznałam.

– Przepraszam, El.

– Wybaczam.

Kątem oka zobaczyłam, jak Melanie pokazuje mi język, co oznaczało, że jeszcze nie skończyła się ze mną kłócić – pomimo przeprosin i wyczerpanych powodów do kłótni.

– Wiedziałam, że będzie strasznie, dlatego tam nie wchodziłam – stwierdziła Cymbaline. – Ale chętnie posłucham opowieści o tym, co zobaczyłyście w środku.

Skinęłam głową i – bez konsultacji z Mel – zaczęłam opowiadać wszystko od początku. Nie pominęłam żadnego szczegółu, nawet tego, że jedyny zniszczony obraz w przedpokoju przedstawiał zamek, do którego właśnie dążyłyśmy. Co jakiś czas Melanie wtrącała swoje uwagi i fragmenty, o których zapomniałam. Bea słuchała wszystkiego bardzo uważnie i nie przerywała mi ani razu, podobnie jak Cymbaline. Nie mogły jednak powstrzymać pytań, gdy dowiedziały się, co Theresa powiedziała nam o zamku.

– Jak to „było ich dwóch"?

– Gdyby tak rzeczywiście było, cała historia nie trzymałaby się kupy. – Beatrice wyglądała na nieco zaniepokojoną. – Sam fakt, że Jonathan wyprowadził się do takiego małego miasteczka jak Dark Villey wzbudza moje podejrzenia...

Ja i FrankieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz