Musiałam przyznać, że Frankie zaimponował mi swoją szczerością i otwartością. Początkowo byłam nastawiona bardzo sceptycznie do wszystkiego, co powie. Prawda okazała się inna – potrafił opowiedzieć mi swoją historię, nawet fragment, który dotyczył najtragiczniejszego dnia jego życia. Widziałam, że sprawiało mu to niewyobrażalny, wewnętrzny ból – w końcu nie codziennie traci się ukochaną osobę, którą opłakuje się latami (w jego przypadku pewnie wiekami).
Nie śmiałam przerwać opowieści ani razu, dlatego odezwałam się dopiero, kiedy zapadła głucha cisza. Frankie wciąż był wpatrzony w portret Rosemary. Jej spokojne spojrzenie przywodziło mi na myśl Monę Lizę – wydawała się taka tajemnicza.
– Bardzo mi przykro z powodu tego, co cię spotkało. Nikt nie powinien tak ucierpieć. A Jonathan zachował się... – Zabrakło mi słowa, które właściwie opisałoby jego czyny. – Cóż, nic nie usprawiedliwia tego, co zrobił, nawet jeśli działał pod wpływem emocji.
– Nolens volens odnosi się to również do mnie, nie sądzisz?
Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale nie wydobyłam z siebie ani słowa. Nie mogłam temu zaprzeczyć.
Nagle Frankie stanął na nogi i odwrócił się do mnie.
– Prosiłaś, abym oprowadził cię po zamku, i to zrobię. Chodź za mną, jeszcze sporo chciałbym ci pokazać.
Ruszył prosto przed siebie, ku drzwiom balkonowym. Otworzył je na oścież jednym ruchem, wyszedł na zewnątrz i oparł się o plecioną, metalową balustradę. Wbił wzrok w coś, co znajdowało się równie daleko stąd, jak mój dom. Dołączyłam do niego po chwili. Deszcz ustał, ale czarna posadzka, którą ozdobiono balkon wciąż była śliska, a na barierka mokra. Delikatny, choć chłodny wiatr otulił moje nagie ramiona.
Widok z balkonu różnił się od tego, który widziałam z okien na drugim piętrze. Okolica wyglądała na żywszą i bliższą niż była w rzeczywistości. Światła uliczne tworzyły złotą łunę nad Dark Villey. Jedyną nieoświetloną ulicą była Monsters Street. Wiedziałam, dlaczego wyglądało to tak, a nie inaczej. Mimo to, postanowiłam zapytać.
Frankie jednak mnie uprzedził.
– Po wydarzeniach tamtego wieczoru, coś we mnie pękło. Czułem, że tracę swoją samokontrolę, nawet jeśli zachowałem trochę powściągliwości, czuwając przy Rosemary. Jeszcze tej samej nocy zacząłem polować, jakbym chciał w ten sposób załagodzić swój ból. – Zamilkł na moment. Pomimo ciemności widziałam, jak zacisnął szczęki. – O wschodzie słońca zorientowałem się, że wymordowałem wszystkich przedstawicieli szlachty mieszkających przy Royal Street.
Jak grom z jasnego nieba zalały mnie wspomnienia tego, co miało miejsce bezpośrednio przed moim przybyciem na zamek. Całkowicie opustoszała okolica, gdzie nawet bezdomni się nie zapuszczają; zrujnowane domy, które nadają się jedynie do rozbiórki; obraz zniszczony tylko dlatego, że przedstawiał zamek; odcięty palec... I duch, który powiedział coś o księciu, który mieszkał w zamku wraz z Jonathanem.
– To ty... zabiłeś Theresę – wyszeptałam. Zakryłam usta dłonią – mój krzyk przerażenia mógłby obudzić śpiące przyjaciółki.
Czemu nie domyśliłam się tego na początku?!
Frank wyglądał, jakby cierpienie pożerało go od środka.
– Nieustannie dopadają mnie ogromne wyrzuty sumienia. Czasem mam nawet ochotę spłonąć na stosie za to, co zrobiłem, ale powstrzymuje mnie myśl, że mogę dalej poświęcać się czynieniu dobra.
– Niby w jaki sposób? – prychnęłam.
– Słyszałaś o człowieku imieniem Anthony Change?
CZYTASZ
Ja i Frankie
FantasyJeden świat to za mało... Wyróżnienie w konkursie "Skrzydlate Słowa 2017"! "Przygotuj się na opowieść pełną strachu i sensacji, wątków historycznych i romantycznych..." Taka właśnie jest historia Electry - wątki przeplatają się, tworząc porywającą o...