20. Zakończenie.

91 14 1
                                    

Do końca dnia czułam się jak w transie. Gdy Frankie i Hazel wyszli ze szkoły – tak po prostu, frontowymi drzwiami, niezauważeni przez nikogo – razem z Andreasem odpuściliśmy sobie stołówkę i resztę lunchu spędziliśmy w ciszy i spokoju na wyłączonym z użytku korytarzu. Rozmawialiśmy o błahostkach, z całej siły unikając tematu Melanie i jej zdrady.

Lekcje upłynęły mi zaskakująco szybko, nawet godzina w hali sportowej, którą musiałam spędzić w obecności Melanie i Beatrice, a bez Andreasa. Unikałam ich spojrzenia, unikałam rozmowy, zupełnie jakby w ogóle nie istniały. Bea pewnie nie do końca rozumiała, dlaczego nagle przestałam się do niej odzywać, za to Melanie, która ciągle coś do niej szeptała, z pewnością sprzedała jej jakąś historyjkę. Postanowiłam się nie wtrącać – obie były siebie warte, a więc przekonanie Beatrice, że Mel się myli, graniczyło z cudem. Na myśl, że kiedyś się z nimi przyjaźniłam robiło mi się niedobrze.

Na szczęście WF był moją ostatnią godziną. Z ulgą opuściłam mury szkoły, próbując nie myśleć o tym, że jutro będę musiała tam wrócić.

Andreas czekał na mnie przy bramie. Pocałował mnie w policzek na powitanie. Trzymając się za ręce, szliśmy w kierunku domu.

Rozmawialiśmy akurat o jego nauczycielu informatyki, kiedy zza rogu wyszedł Neil. Nie wiedziałam, co robił w tej okolicy. Nie był w pracy, nosił zwykłe ubranie, co zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Jedyne, czego pragnęłam w tej chwili, to odwrócić się na pięcie i wrócić do domu inną drogą, ale powstrzymał mnie Andreas.

– Nie wygłupiaj się.

Ze spuszczonymi głowami minęliśmy Neila, a ten... najwyraźniej nas nie zauważył. Specjalnie czy przypadkiem – nieważne. Liczyło się to, że uniknęliśmy rozmowy z...

– Hej! Zatrzymajcie się natychmiast! – usłyszeliśmy krzyk dobiegający zza naszych pleców.

„Pogratulować refleksu", pomyślałam sobie. Mimo wszystko szliśmy dalej, dopóki Neil nas nie dogonił.

– Co tutaj robicie?

– A nie widać? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, prezentując swój mundurek.

Neil cmoknął, wyraźnie rozbawiony.

– I mimo takiej tragedii poszliście do szkoły. Urocze.

– Jakiej tragedii? – spytał Andreas, udając niepoinformowanego, co spowodowało, że Neil zaczął się śmiać jak opętany. Przechodnie po drugiej stronie ulicy spojrzeli na niego jakby urwał się z księżyca.

– Och, doprawdy? A jeszcze wczoraj płakaliście, że zabiłem waszego przyjaciela potwora. Czyżby coś się zmieniło? Tak szybko pogodziliście się z jego śmiercią?

Zacisnęłam dłoń w pięść, gotowa jej użyć w każdej chwili.

– Jesteś mordercą, Neil – wysyczałam przez zaciśnięte zęby. – Wstyd mi, że kiedyś nazywałam cię swoim ojcem.

Ścisnęłam mocniej dłoń Andreasa, odwróciłam się i ruszyłam prosto przed siebie, nie zwracając uwagi na nawoływania Neila. Zwolniłam dopiero, gdy zawołał:

– Wiesz, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Zniszczyłem ci życie i jestem z tego powodu cholernie zadowolony!

Długo się nie zastanawiając, pokazałam mu środkowy palec.

– No, no! – odezwał się Andreas. – Nie wiedziałem, że umawiam się z taką ostrą dziewczyną. Przystopuj troszeczkę, kochanie.

– Słyszałeś, co powiedział ten... ten...?!

Ja i FrankieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz