Po raz kolejny ujrzałam ten uśmiech. Do oczy zaczęły napływać mi łzy, ale szybko się otrząsnęłam. Zaczęłam czuć złość na samą siebie. Czułam, że zawiodłam. Podeszłam do niego zdecydowanym krokiem.
-Co ty tu robisz?! – mój głos przybrał zdecydowany ton.
- Stęskniłem się za tobą –odparł pewny siebie, z wyczuwalnym uśmiechem.
-Dlaczego się zaciągnąłeś?! – poczułam, że spełnia się mój najgorszy koszmar-przecież ja to wszystko robiłam dla ciebie, żebyś nie musiał iść do wojska! Żebyś miał normalne życie! Żeby niczego ci nie brakowało! Żebyś nie musiał znów przez to wszystko przechodzić!-mój głos zaczął się łamać, a łzy napływały mi do oczu- jaki to teraz ma sens skoro tu jesteś?!
Moja ręka samowolnie uniosła się żeby go spoliczkować, jednak Asuka ją chwycił. Spojrzałam na niego zdumiona.
-Jak mam wieść normalne życie skoro cię przy mnie nie ma? Jak mam udawać, że nic się nie dzieje wiedząc, że ty tu harujesz?
Asuka objął mnie, a ja czułam się bezsilna. Zdałam sobie sprawę jak bardzo go zraniłam zostawiając go bez słowa, nie napisałam do niego ani jednego listu, czułam się okropnie.
-Przepraszam –wtuliłam głowę w jego ramie-tak bardzo cię przepraszam- nie panowałam już nad łzami. Gardło zaciskało mi się tak, że nie mogłam już złapać oddechu. Zapach Asuki był taki przyjemny, kojący. Jego ramie umięśnione, mocne. Od dawna nie czułam się tak bezpiecznie jak teraz.
- To ja powinienem przepraszać -podniosłam na niego wzrok- w końcu to przeze mnie tu trafiłaś.
Powiedział to z uśmiechem, którego od tak dawna nie widziałam. Ten uśmiech sprawił, że łzy znów zaczęły płynąć. Znów wtuliłam się w jego ramie. Zaczęłam tak głośno płakać, że musiałam się hamować. Osunęliśmy się na kolana. Chwyciłam srebrny krzyżyk zawieszony na delikatnym łańcuszku, na mojej szyi. Zawsze tak robiłam, gdy płakałam lub się czymś denerwowałam.
-Nadal go masz?- spytał cicho Asuka. Spojrzałam na niego zdziwiona- nic się nie zmieniłaś –dokończył znów się uśmiechając.
Spojrzałam na zegar za jego plecami, który wisiał na końcu korytarza.
-Już ta godzina?!- krzyknęłam niedowierzając- mamy 2 minuty na powrót do pokojów, potem jest obchód i gaszą światła. Lepiej się pospiesz- powiedziałam kierując się w stronę łaźni. Ze spokojem zdążę wziąć jeszcze prysznic. Wchodzę do łaźni i zamykam za sobą drzwi, o które teraz się opieram. Uśmiechnęłam się do siebie.
-Czyli Asuka jest teraz w wojsku, aż trudno w to uwierzyć- zaczynam się rozbierać, odkładam rzeczy na bok i wchodzę pod prysznic. Z moich pięt leci krew. Myślałam, że już przyzwyczaiłam się do ciężkich, wojskowych butów. Po tak długim okresie czasu pięty stały się twardsze i bardziej uodpornione na obtarcia, a tu masz. Pewnie przez ten dzisiejszy 20 kilometrowy ,,trening".
Oczywiście nie ma czasu na dalsze rozmyślanie. Muszę się szybko umyć i wracać do pokoju. Zakręcam wodę, osuszam się i wkładam na siebie czyste rzeczy. Zabieram brudny strój i idę do pokoju. W tym momencie sobie coś uświadamiam. Będę musiała znów oglądać tego gówniarza. Znów czuję, że robi mi się niedobrze. Otwieram drzwi do pokoju. Dziwne nigdzie go nie widzę. Z resztą nie mój interes gdzie on teraz jest. Wszyscy szykują się do obchodu. Układają rzeczy, sprzątają. Zaczynam robić to samo. Nagle otwierają się drzwi. Do środka wbiega ,,Skrzypek" zaraz po nim wchodzi dowódca. Mam szczęście właśnie skończyłam zwijać brudne ubrania. Jak zawsze nie mają żadnych zarzutów do naszego pokoju. Przypominam sobie, że jutro zabierają ubrania do pralni. Sięgam po koszulę i odpinam kieszonkę na piersi. Wyciągam z niej trochę poniszczony obrazek Jezusa Miłosiernego. ,,Dziękuję" wyszeptuję. Siadam na łóżku i wkładam obrazek pod poduszkę. Jestem wykończona dzisiejszym dniem.
-Mari- zaczyna Kou, chłopak mający łóżko nade mną. Nie jest moim przyjacielem, ale dobrze mi się z nim gada. Jest ode mnie o rok starszy. Mocno umięśniony, ma ciemne oczy i krótko przycięte włosy.- Byłaś dzisiaj niesamowita przy Barrettach. Momentalnie czuję jak każdy patrzy na mnie, a w pokoju robi się cicho.
- Nic specjalnego- odpowiadam zmęczonym głosem.
- W sumie racja. Dla ciebie to nic specjalnego –uśmiecha się Rin. Wysoki blondyn o niebieskich oczach. Nie znam go za dobrze, rzadko z nim rozmawiam, ale jest bardzo miły.
-Kładźcie się już spać - mówię stanowczo, ale mój ton nie jest obraźliwy.
-Tak jest!- odpowiadają wszyscy jednocześnie, czyli teraz jakichś 30 chłopaków. Przykładam głowę do poduszki. Zasypiam natychmiastowo.
,,Don't forget
Always, somewhere,
Someone is fighting for you.
As long as you remember her
You are not alone"
Witam wszystkich :) Przepraszam, że rozdział pojawia się po terminie, ale nie miałam czasu dodać go wcześniej. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, których jest naprawdę sporo ^^ Niedługo też poznacie prawdziwe imię ,,Skrzypka". Nie wiem czy zauważyliście ale każdy ma japońskie imię o odpowiednio dobranym znaczeniu np. Mari oznacza ,,upór i buntowniczość", a Asuka ,,zapach jutra".
Mam nadzieję, że opowiadanie na swój sposób jest w miarę ciekawe, a czytelników będzie przybywać :3
Do soboty :)
CZYTASZ
Motyl wojny
Short StoryMari to zwyczajna, 16-letnia dziewczyna. No prawie zwyczajna. Jest jedyną dziewczyną w wojsku. Codzienne treningi i dyscyplina wyrzeźbiły z niej wzór dla wszystkich rekrutów. Pewnego dnia zdarza się jednak coś, co przerywa niemalże świętą dla niej...