XV

233 19 0
                                    

-To już tyle godzin myślisz, że...- o czym oni rozmawiają? Otwieram drzwi. W pomieszczeniu są Rin i Asuka. Ktoś leży na łóżku. Pełno kabli, rurek. Na łóżku leży... nagle cały świat zaczyna wirować. Łzy same cisną się do oczu.

-Kou- nogi mi się uginają. Upadam na kolana.

-Mari? –podbiega do mnie Asuka- wyjdź stąd. Po co tu w ogóle przyszłaś?!

-C-co mu jest? Co z Kou?

-Wyjdź stąd. Wszystko ci powiem ale wyjdź stąd.

Nie chcę iść daleko. Siadamy przy drzwiach od gabinetu.

-Widzisz...-zaczyna Asuka- jak Rin zabrał cię do gabinetu Kou był nieprzytomny, ale to wiesz. Okazało się, że jego krtań i tchawica przez duszenie zostały poważnie uszkodzone. Krtań jest dosyć delikatna. Otoczona z zewnątrz jedynie tkankami miękkimi, staje się podatna na uszkodzenia. Podrażnienie nerwu błędnego, którego gałęzie unerwiają krtań, ale również serce, może skutkować poważnymi zaburzeniami pracy serca. Kou miał pecha i jednocześnie szczęście. Teoretycznie to cud, że nadal żyje.

W takich momentach przekonujesz się, że Bóg potrafi wszystko, ale również dowiadujesz się ile dana osoba dla ciebie znaczy. Kou mógł zginąć. Mogłam już nigdy go nie zobaczyć. Teraz uświadomiłam sobie jak bardzo go kocham. Teraz uświadomiłam sobie jak silny jest Ojciec.

-Nadal jednak nie wiadomo, czy dożyje następnego dnia.

-Że co? Przecież...- zabrakło mi słów. Nie mogłam z siebie nic wydusić- czy ja mogę teraz do niego iść?- Asuka skinął głową. Weszłam do środka. Asuka i Rin zostali na zewnątrz. Kou leżał bez ruchu. Przy życiu podtrzymywała go maszyna. Podchodzę do chłopaka. Niepewnie zanurzam palce w jego włosach. Zauważam siniaki na jego szyi.  Łzy napływają mi do oczu i spadają na pościel. Znów to samo. Znów przeze mnie cierpi. Daję upust moim emocjom. Upadam na kolana i wtulam się w pościel trzymając jego rękę.

-Prze- przepraszam- mówię łamiącym się głosem- to moja wina. Po raz kolejny cię naraziłam- poczułam jak Kou delikatnie poruszył palcami. Emocje znów wzięły górę. W końcu przemęczona ciągłym płaczem zasypiam na podłodze z twarzą schowaną w dłoniach i opartą o łóżko.

-Mari- słyszę cichy głos i lekkie szturchnięcie w ramie- hej obudź się. Nie możesz tu spać. Popatrz na bandaż. Znów cały nasiąkł krwią.

-Chcę tu zostać.

-Nie zachowuj się jak małe dziecko. Dalej wstawaj. Trzeba zmienić ci opatrunek- Asuka wyciągnął do mnie rękę. Niechętnie ją chwyciłam, a chłopak pomógł mi wstać. Jestem cała ścierpnięta. Idę jak sparaliżowana. Asuka staje do mnie tyłem i nachyla się- dalej wskakuj- nie mam siły się opierać.

-Tak właściwie. To nie powinieneś mieć teraz treningu?

-Spokojnie. Kapitan dał mi wolne dopóki nie będziesz w stanie wrócić do ćwiczeń. Ktoś w końcu musi się tobą zająć, a pielęgniarka ma co innego na głowie.

-Nie musisz z tego rezygnować dla mnie.

-Nie muszę, ale chcę. Cały czas to ty się mną zajmowałaś. Teraz czas się odwdzięczyć.

Asuka sadza mnie na krześle i odwija zabrudzone bandaże. Obydwoje milczymy. Nie czuję przy nim żadnego skrępowania. Znam go za dobrze, a on mnie żeby czuć przy nim jakikolwiek wstyd.


Witam :) Wakacje po woli zbliżają się niestety do końca, więc poczułam nagłe poczucie obowiązku, więc wstawiam rozdział, który mam nadzieję, że wam się spodoba. Miłego wypoczynku i cieszcie się ostatnimi wolnymi chwilami. Leńcie się do woli :) 

Do następnego :3

Motyl wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz