Asuka zaatakował pierwszy z wyciągniętą pięścią przed siebie. Niemożliwe. Chyba nie chce popełnić tego błędu co jego poprzednik. Gdy miałam zablokować jego atak, momentalnie się schylił i uderzył mnie pięścią w brzuch. Był dość silny. Cofnęłam się o pół kroku. W tłumie zaczęło robić się gwarno. Nikt nie dowierzał temu co zobaczył. Uśmiechnęłam się. Poczułam, że w końcu mogę zacząć walczyć na poważnie. Ruszyłam do ofensywy. Z każdym ruchem czułam, że moje ciało robi się lżejsze. Adrenalina wypełniła mnie całą. Czułam podniecenie. Moje ciało zaczęło samo się ruszać, każdy atak stawał się dla mnie oczywisty . Przestałam nad sobą panować. Asuka przestał nadążać za moimi atakami. Otrząsnął mnie z tego stanu porządny cios w twarz. Asuka jednak nie stracił czujności. Nie opuścił gardy. Po brodzie spłynęła mi krew z nosa, którą wytarłam szybkim ruchem ręki. Cicho zaśmiałam się pod nosem. Znów poczułam napływ adrenaliny. Walka zaczęła się od początku. Asuka może i był silny, ale brakowało mu kondycji. Szybko znalazłam lukę w jego obronie. Moja noga mimowolnie się uniosła. Uderzyłam go w twarz. Asuka runął na ziemię. Oszołomienie sprawiło, że nie mógł od razu wstać. Podeszłam do niego i podałam mu rękę. Jego łuk brwiowy był rozcięty.
-Czyli jednak przegrałem –wyszeptał ze smutkiem uśmiechając się do siebie. Dźwignęłam go za ramię.
-Natsuko! – spojrzałam na chłopaka, który wydawał się przestraszony zawołaniem.
-Tak!?- krzyknął desperacko, jakby to były jego ostatnie sekundy życia.
-Zabierz go do pielęgniarki –wskazałam głową na wykończonego przeciwnika.
-Tak jest! – chłopak podszedł i zabrał Asukę pod pachę.
Wszyscy patrzyli na mnie z przerażeniem, ale jakby pewniej siebie. Asuka podniósł ich na duchu. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Dobra koniec przedstawienia. Wracamy do waszego sprawdzianu – krzyknęłam trochę łagodniej niż zwykle, ale mój głos nadal miał w sobie tę dynamikę co zawsze. Dalsze walki niczym nie różniły się od dwóch pierwszych, ale wszyscy byli teraz pewniejsi siebie. Po zakończeniu mojego testu inicjatywę przejął Rin, który sprawdzał ich celność przy Barrettach. Teraz moim zadaniem było zdecydować kto zostaje, a kto opuści wojsko. Postanowiłam zobaczyć jak radzi sobie Rin. Stanęłam parę metrów za nim. Właśnie pokazywał jak powinna wyglądać pozycja strzelecka. Wszyscy patrzyli na niego z podziwem. Zastanawiałam się co im powiedział przed treningiem. Pociągnął za spust. Rozległ się charakterystyczny huk. Trafił bezbłędnie. Dwie kule przeleciały idealnie przez ten sam punkt na tarczy, jedna lekko zmieniła kurs, co nie zmniejszało zachwytu pośród kadetów.
,,Dla ciebie to nic specjalnego." Przypomniałam sobie jego wczorajsze słowa. Akurat. Mogę szczerze powiedzieć, że dla niego to też nic wyjątkowego.
-Jest całkiem niezły. Co nie?- obok mnie stanął Kou. Odwróciłam wzrok w jego stronę.
-Prawda- znów odwróciłam głowę w stronę kadetów. Staliśmy chwilę w ciszy słuchając wystrzałów z Barrettów. Ciszę przerwał Kou.
- Nie zazdroszczę ci- spojrzałam na niego pytająco – osobiście nie chciałbym decydować o tym kogo odesłać z kwitkiem do domu. Przecież każdy z nas zaczynał tak jak oni.
Spuściłam wzrok na ziemię.
-Masz rację. Dlatego tu jestem. Nie mogę ich ocenić tylko po treningu ze mną.- Kou spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Nie jesteś taka zła. Myślałem, że jesteś bez serca a tu proszę. – Jego uśmiech był naprawdę szczery. Patrzyłam na niego zdumionymi oczami. Czułam, że zaczynam się rumienić. Szybko odwróciłam wzrok w przeciwną stronę.
CZYTASZ
Motyl wojny
Short StoryMari to zwyczajna, 16-letnia dziewczyna. No prawie zwyczajna. Jest jedyną dziewczyną w wojsku. Codzienne treningi i dyscyplina wyrzeźbiły z niej wzór dla wszystkich rekrutów. Pewnego dnia zdarza się jednak coś, co przerywa niemalże świętą dla niej...