XIX

212 20 0
                                    

Dostajemy nowe munduru. Dostosowane do otoczenia. Sądząc po kolorystyce najprawdopodobniej będzie to jakieś pustkowie. Dużo kamieni, skąpa roślinność. Do kieszonki na klatce piersiowej wkładam wyniszczony i wyblakły obrazek Jezusa. Zawierzam mu wszystko. 

Idę na grób Kou. Krótka rozmowa. Na koniec salutuję. On też był żołnierzem. On też zapewne jechałby z nami.

Wyruszamy wcześnie rano, albo późno w nocy. Ciężko to określić.

Wsiadamy do jeepa. Cały niezbędny sprzęt, broń itp. są już w samochodzie. Atmosfera jest przytłaczająca. Rin przewraca nieśmiertelnik między palcami. Sama odruchowo po niego sięgam i patrzę na wyryte na nim moje imię, nazwisko, skrót nazwy wyznania, grupę krwi, PESEL i nazwę Sił Zbrojnych. Śmieszne, że tylko to po mnie zostanie jak tam zginę. W sumie, to po każdym z nas tylko to zostanie. Nikt nie wie co tam zastaniemy. Nie wiemy nic. Jedziemy w ciemno. Wszystkiego dowiemy się na miejscu. Na miejscu dowiemy się na jakim terenie wszystko się dzieje. Jedyne co wiemy to to ,że teraz jest tam podejrzanie spokojnie.Nasz oddział wyrusza jako pierwszy. Powoli zbliżamy się do granicy. Powietrze jest ciężkie. Jest cicho. Przeraźliwie cicho. Wszystko wydaje się martwe. Kiedyś musiało tu być jakieś miasto. Dookoła leżą gruzy. Wszystko jest zrównane z ziemią. W powietrzu unosi się pył. Wydaje się, że nikogo tu nie ma. Jednak to tylko pozory. Widzę ich. Wszystkich. Dokładnie. Jeden za ruiną jakiegoś sklepu. Jeden na dachu walącego się budynku. Kolejny w alejce. Szukam martwego punktu. Miejsca, gdzie możemy się ukryć. Chwytam powoli i z opanowaniem plecak. Karabin i pas z nabojami mam przewieszony przez klatkę piersiową. W kieszeni granaty i bomba dymna. W pochwie na biodrze pistolet. W powietrzu widzę błysk lecącego granatu.


Witam wszystkich. Rozdział mega krótki, wiem, ale za tydzień będzie naprawdę długi. Także czekajcie i do następnego :3


Motyl wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz