XIII

291 18 0
                                    


W tym momencie słyszę zbliżające się kroki.

-Rin...- chłopak nie pytając o nic z zimną krwią odciąga ode mnie Hikariego- Nie! Zostaw mnie. Najpierw zajmij się Kou. Proszę!

-Spokojnie nic mu nie będzie. Asuka zaraz się nim zajmie- zaczynam się rozglądać.- Nie martw się, jeszcze go tu nie ma- Rin jakby czytał w moich myślach. Oczywiście nie chciałam, żeby Asuka widział mnie w takim stanie. Rin delikatnie bierze mnie na ręce. Wszystko robi spokojnie, poprawnie, bez najmniejszego zawahania.

-Zawsze podziwiam twoje opanowanie. Niesamowite...- zaciskam zęby i odwracam wzrok od chłopaka z powodu nagłej fali przeszywającego bólu. Nie chciałam żeby ktokolwiek widział to, że mnie boli. Moja duma mi na to nie pozwalała.

-Wytrzymaj jeszcze trochę. Zaraz będziemy. Poza tym przede mną nie musisz udawać. To oczywiste, że taka rana boli.

Nie wiadomo czemu wybucham śmiechem.

-Kto by przypuszczał. Może jednak dasz rade sama pójść do pielęgniarki.

-Oj nie bądź zły, ale twoja powaga i opanowanie są tak przerażające, że aż śmieszne- znów poczułam napływ krwi do ust. Odwróciłam głowę i zakryłam usta ręką. Krew przeciekała mi przez palce.

-Już skończ się wiercić i gadać. Tylko pogarszasz sytuacje.

Chłopak znacznie przyspieszył kroku. Gabinet wcale nie jest tak blisko jakby to się wydawało. Robiło mi się coraz zimniej, zaczynałam się pocić, coraz ciężej było mi złapać oddech. Kompletny mętlik w głowie. Niewyraźny obraz. Niewyraźne słowa. Zaczynam tracić kontakt ze światem. Wolałabym stracić przytomność. Wszystko czuję. Słyszę. Potrzebna transfuzja. Tylko gdzie znajdą kogoś z grupą 0-? Rin ma taką samą. Wbijają we mnie igłę. Cholernie boli. Wszystko bez znieczulenia. Czuję każdą wypływającą ze mnie kroplę krwi. Każde uderzenie serca. Szum wokół mnie. Niech się to już kończy. Za długo. To trwa za długo. Nie chcę. Nie chcę tego czuć. Wbijam palce w pościel. Łzy same napływają do oczu. To cholernie boli.

-Błagam zabijcie mnie! Ja już nie chcę! Nie wytrzymam!

-Wal się! Nie po to marnuję teraz krew, żebyś teraz tak po prostu umarła! Mari, nie rozumiesz? Doprowadzisz Asukę do rozpaczy! Chcesz tego? A Kou! Co z nim?! Już o nim zapomniałaś? Już zapomniałaś o wszystkim?! Mari! OTWÓRZ OCZY! Walcz! Rozumiesz?! WALCZ!

-R-Rin ...- myśl o Kou i Asuce dodaje mi sił. Racja nie mogę umrzeć- Dziękuję.

-No, grzeczna dziewczynka. Jestem z ciebie dumny.

Rin usiadł spokojniejszy na krzesło, a ja próbowałam się trochę opanować. To nie jest wcale takie proste. Leżę z pozoru spokojnie. Łzy nadal cisną mi się do oczu. Nadal zaciskam palce i zęby na pościeli. Jestem już cholernie zmęczona. Rin cały czas siedzi ze mną. Po zaszywaniu rany jestem kompletnie zmęczona. Tracę przytomność.


Witam :) Nowy rozdział pojawił się w dość krótkim odstępie czasowym, więc robię postępy :P Mam nadzieję, że wam się podoba i dziękuję wam za przybywające odsłony.

Do następnego :3

Motyl wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz