Pobudka jak zwykle o 5. Ubieram świeży mundur, w kieszonkę na piersi wkładam obrazek spod poduszki i jak zawsze całuję krzyżyk.
Po śniadaniu zaczyna się codzienny trening. Po treningu ... szkoła ? Nie dzisiaj jest sprawdzenie umiejętności nowicjuszy. Jest ich zbyt dużo więc dowództwo wybiera trójkę najlepszych żołnierzy są to: Kou Nori, Rin Yuzuki i ... i Mari Misaki. Byłam nieźle zaskoczona. Jednak wystąpiłam z szeregu bez zwłoki. Stoję teraz za kapitanem patrząc na kadetów. Ciekawe czy Asuka da radę? Naprawdę zmężniał przez te 2 lata, więc nie powinnam się martwić.
Czyli ja będę nadzorować walkę wręcz. Mam ocenić siłę, zwinność i opanowanie sytuacji. Powiedziałam nadzorować? Raczej będę w tym wszystkim uczestniczyć. Rekruci zmierzą się ze mną.
Wszyscy stanęli obok siebie tworząc okrąg. Wyszłam na jego środek.
-Dobra młokosy – mówiłam głośno i zdecydowanie, nawet trochę obraźliwie.- Koniec sielanki. Tu zaczyna się prawdziwe życie. Nie ma taryfy ulgowej. Pokażcie na co was stać. Macie jedną szansę, żeby się wykazać. Nie jutro, nie za miesiąc, a tu i teraz. Macie walczyć jakbyście chcieli mnie zabić. Teraz ja jestem waszym największym wrogiem. Waszym koszmarem, który macie wyeliminować Ty- wskazałam na pierwszego lepszego chłopaka.-Wystąp. Jak się nazywasz.
-Natsuko Kokoro – widziałam jak chłopak się zdenerwował. Ręce strasznie mu się trzęsły.
-Pierwszy ruch należy do ciebie. Zaczynaj.
Kokoro stanął na ugiętych nogach i spojrzał mi prosto w oczy. Również przyjęłam postawę do walki.
-Brawo kontakt wzrokowy jest bardzo ważny.
Chłopak na chwilę stracił czujność. Podbiegłam do niego i jednym kopnięciem ścięłam go z nóg. Gdy upadał zasadziłam mu kopniakiem w plecy. Natsuko poleciał parę metrów do przodu. Zaczął się podnosić jednak nie miał siły wstać. Odwrócił jedynie głowę w moją stronę ze zdziwieniem w oczach.
- Straciłeś czujność, nigdy nie opuszczaj gardy.
Wszyscy stali w milczeniu przerażeni, a jednocześnie pełni podziwu. Odgarnęłam szybkim gestem włosy, które mi przeszkadzały.
-Następny –już wiedziałam kogo wybiorę. Gestem głowy kazałam mu podejść bliżej. Jak się nazywasz?
- Hikari Katsumi.
-Jak widziałeś przed chwilą wrogom nie można ufać-wypowiedziałam to zdanie celowo. Może i nie załapał o co chodzi ale musiałam to powiedzieć. – Co zamierzasz zrobić? –uśmiechnęłam się kpiąco.
Postanowiłam zaczekać aż zaatakuje pierwszy. W końcu ruszył na mnie z wyciągniętą pięścią. Mało brakowało a parsknęłabym śmiechem. Zwinnym ruchem zablokowałam jego rękę. Drugą z całej siły uderzyłam go w brzuch. ,,Skrzypek" osunął się na kolana.
-Żałosne- mój głos stał się poważny i oschły.- Ty chcesz iść na wojnę? Jeżeli reszta też jest tak beznadziejna możecie wracać do domu.
- To chyba jakieś żarty?
- Przecież niedawno co tu trafiliśmy.
-Już mamy wracać?
-Ona jest nienormalna. Jak niby mamy ją chociażby dotknąć?
Kadeci zaczęli szemrać między sobą. Ich głosy stawały się coraz głośniejsze.
-ZAMKNĄĆ MORDY!- krzyknęłam z całej siły. –To ja decyduję, czy zostaniecie czy nie. Wy nie macie tu nic do gadania tchórze.
- Ja chcę spróbować.
Momentalnie wszystkie głosy ucichły. Odwróciłam się w stronę chłopaka, który to powiedział.
- Proszę, proszę. Chcesz ocalić honor całej grupy-oczywiście nie był to nikt inny jak mój kuzyn.- braciszku- dodałam. Lubiłam go tak nazywać. Gdy to powiedziałam Zapadła grobowa cisza
-Niemożliwe. Czyli Mari ma brata? –nie widziałam kto to powiedział, ale zapewne Rin. Poznałam go po głosie.
Witam wszystkich :) Już po długim weekendzie i czy tylko w mojej szkole nauczyciele stwierdzili, że maj to najlepszy miesiąc na pisanie sprawdzianów, testów itd.? Nie ma dnia żebyśmy czegoś nie pisali.
Dziękuję za liczne odsłony i gwiazdki ^^
Do następnej soboty :)
CZYTASZ
Motyl wojny
Short StoryMari to zwyczajna, 16-letnia dziewczyna. No prawie zwyczajna. Jest jedyną dziewczyną w wojsku. Codzienne treningi i dyscyplina wyrzeźbiły z niej wzór dla wszystkich rekrutów. Pewnego dnia zdarza się jednak coś, co przerywa niemalże świętą dla niej...