XVIII

200 19 0
                                    

Wszystko po woli się układa. A to wszystko dzięki tobie Kou.

Dziękuje.

To słowo, dzięki któremu mogę wyrazić wszystko.

Dziękuję i przepraszam.

Wiem, że to moja wina, jednak mam nadzieję, że nie masz mi już tego za złe. Nie ty.

Na jego grobie kładę begonię i nagietek, które mówią ,,przepraszam" i ,,dziękuję".

To wszystko pomimo śmierci Kou wydaje się zbyt piękne.

I stało się. W graniczącym z nami kraju, w kraju, w którym trwa wojna wybuchła kolejna bitwa. Do naszego dowództwa przyszedł list z prośbą o wsparcie. Zostałam wezwana na rozmowę. Staję przed dowódcą na baczność. Nie wiem o co chodzi. Znaczy się, wiem, że na pewno zostanę wysłana na front, ale czemu muszę iść do dowódcy. Przecież takie coś powinien ogłosić wszystkim na apelu, więc o co do cholery chodzi?

-Mari zostaniesz dowódcą oddziału, w którego skład wchodzą Rin Yuzuki, Asuka Satomi i Natsuko Kokoro. Jest to niewielki oddział, ale biorąc pod uwagę wasze zdolności powinniście dać radę. Pojedziecie do miasta, w którym obecnie toczą się walki. Nie wiemy zbyt wiele o obecnej sytuacji, dlatego nic nie jest pewne. Oprócz was wysyłamy jeszcze kilka oddziałów, jednak nie będziecie poruszać się razem.

-J-ja nie... proszę dać dowództwo Rinowi. Ja nie mogę. Nie jestem gotowa...

-Nie słyszałaś co do ciebie mówię? To nie jest prośba, to jest rozkaz! Śmiesz twierdzić, że nie wiem co robię?

-Nie... ja wcale

-Więc o co chodzi?

-O nic Sir.

-Mam nadzieję, że zrozumiałaś co powiedziałem?

-Tak jest!

-Więc odmaszerować żołnierzu.

-Tak jest! Do widzenia.

Zamykam za sobą drzwi. Wyszłam z gabinetu w całkowitej rozsypce. Czemu ja? Cholera! Niestety nie mam czasu na dalsze rozmyślanie. Obok drzwi stoją członkowie mojego oddziału. Nie wiem co im powiedzieć. Nigdy nie chciałam takiego ,,wyróżnienia". Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, jednak czuję w gardle nagły ucisk, który mi to uniemożliwia. W oczach zbierają się łzy. Oparty o ścianę Asuka podchodzi do mnie i obejmuje mnie swoim mocnym ramieniem. Bezsilna zaciskam dłonie na jego plecach i wtulam głowę w jego klatkę piersiową. Pamiętam, gdy zauważyłam go tu na korytarzu. Było ciemno. Wtedy też wtulałam się w jego tors. Wtedy też płakałam. Od tamtego czasu tyle się zmieniło. Jest teraz o wiele bardziej umięśniony. Teraz jest silniejszy fizycznie i psychicznie. Poczułam jak ktoś chwyta mnie delikatnie za ramie. Ocieram łzy i spoglądam w kierunku Rina.

-Będzie dobrze. Nie jesteś sama.

-Masz przecież nas – dodaje Natsuko. On też bardzo się zmienił. Zmężniał, urósł. Jest zupełnie inny. Nie jest już chłopakiem, który oberwał ode mnie pierwszego dnia.

-Macie racje. Damy radę- uśmiecham się. Czuję się lepiej. Czuję się silna.


Witam kochani :) Nie wiem co się ostatnio dzieje (chyba powrót do szkoły tak działa), ale liczba wyświetleń stoi w miejscu. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe. Mimo wszystko dziękuję za odsłony. Po woli zbliża się punkt kulminacyjny całego opowiadania, tak więc jeszcze trochę i koniec. 

Do następnego :3

Motyl wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz