XIV Za wielki optymizm doprowadza do szału

28 8 0
                                    

Wszyscy jej starzy przyjaciele ją zostawili, a wy coś takiego odpierdalacie? jest prawdą, że osoba zraniona powinna dużo płakać. Ja jestem osobą osztyletowaną i nie uroniłam, ani jednej łzy. Jedyne co odczuwam to kłującą pustkę. Tyle. Amen?

Dziś postanowiłam ubrać coś z nareszcie z garderoby w której mam wybór. Co prawda moje stroje nie są jakimiś szpilkami, opinającymi spódnicami itp. Ale sądzę, że lepiej mi w jeansach. Trochę widać bandaż, który zmieniam po każdym prysznicu, ale nie jest najgorzej. Myślę, że ubiorę czarne rurki z dziurami, czarną koszulę z chyba czegoś na wzór tiulu. Było widać mój stanik, ale gówno mnie obchodzą inni ludzie, lubię prowokować, a jakby co założę długą do połowy ud wojskową katanę którą znalazłam w pamiątkach. Zdaję sobie sprawę, że ten mundur nie powinien dawać mi żadnych sentymentów, ale najważniejszy jest zapach który jeszcze nie zniknął z ubrania. To zapach mojego ojca. Człowieka którego kocham, mimo tego, że już go nie ma i nie będzie. Amen.

Wyszliśmy z domu do szkoły, rozmawiając o szkole. Nadal chodzę o kulach. Znów zapomniałam usprawiedliwień, a co za tym idzie. Będę musiała znowu go spotkać.

Lekcje jak lekcje, ale coś przykuło moją uwagę. Dziewczyna z wczoraj. Dzisiejszego dnia, miała lazurowe włosy, katanę, a pod nią koszulkę którą także miałam w swojej garderobie, czyli czarną koszulkę z Bring Me The Horizon, a do tego spódnicę z eco skóry jak mniemam, a pod nią rajstopy w czerwono-niebieskie, prostopadłe linie i czarne Vansy. Miała lekko podwinięte rękawy i właśnie widok jej skóry mnie zaskoczył. Miała wiele blizn i to nie takich ledwo wydrapanych, ale takich po głębokich cięciach.

Podejść do niej czy lepiej nie?

-Hej. Nie, że jestem jakaś dociekliwa, ale nadal się okaleczasz?-Zapytałam niepewnie.

-Hej. To skomplikowane. Choć odpowiedź powinna być, albo przecząca, albo twierdząca. Moja jest tak pomiędzy. Coś typu jak ludzie nie widzą co jest pomiędzy zerem, a liczbą jeden. Nic, albo coś.

-Czyli jak już nie wytrzymujesz?

-Nim więcej.

-Też jestem tu nowa, ale nie weź mnie za kogoś pokroju nadmiernie pozytywnej idiotki.-Uśmiechnęłam się i następnie kontynuowałam.-Może byśmy się umówiły i spędziły wieczór?

Co jak powie nie?

-W sumie to okay. Tata wychodzi do pracy po szóstej wieczorem. Chcesz do mnie wpaść?-W sumie to się wyrobię.

- Z przyjemnością. Podasz mi sms'em adres?

-Jak podasz mi swój numer.

-Racja.

Podałam dziewczynie numer, a ona wysłała mi swój adres. 

-Pijemy jakieś wino i oglądamy coś dennego?-Zapytała z słyszalnym rozbawieniem, gdy powiedziała drugą część wypowiedzi. 

-Pewnie. Kupić wino?

-Jeśli chcesz możesz zabrać ze sobą sushi czy pizzę. Byle coś bez mięsa.

-Pewnie. Jesteś wegetarianką?

-Dokładnie.

-Sorka, że tak urwę, ale mam fizykę, a baba od niej nie wpuszcza jak się spóźnisz nawet pół minuty. Chyba wszystkie nauczycielki od ścisłych to straszne suki jak na moje oko. To papa.-Uśmiechnęłam się do dziewczyny.

-Do później.-Uśmiechnęła się.

Zdecydowałam się zaczekać na przyjaciela, choć ten mówił, że bez problemu może dać mi klucze, ale nie chcę wracać sama. Zrozumiałe po tym wszystkim. Po niecałym kwadransie zdecydowałam się tak jakby coś naprawić. Raczej sprostować. 

Kłamstwa zdobią moją skórę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz