XV Skacowane poranki

14 7 2
                                    

Pierwsze co zarejestrował mój mózg był ból od kaca, a drugie, że jest za wcześnie i mogę jeszcze pospać z godzinę.

Próbowałam, ale nic z tego, więc wstałam i sięgnęłam po papierosy. Nie uzależniłam się, ale powinny oderwać mnie minimalnie od bólu. W końcu to trucizna.

Wzięłam paczkę papierosów i poszłam na balkon.

Może lepiej iść do apteki po środki przeciwbólowe?

Ujdzie wytrzymać.

Przyjdzie z czasem.

Te dwie frazy stały się domeną mojego rozumu.

Usiadłam na drewnianym taborecie i odpaliłam papierosa.

Rozmyślałam nad tym co zrobiłam u Weronikii. Dobrze pamiętam co zrobiłam u niej. Podobało mi się, ale i tak nadal kocham tego dupka.

Czemu chcę mu wybaczyć? Nie wiem.

Moje rozmyślenie wędrowało z myśli na myśl, aż zacumowało na sytuacji związanej z teczkami.

Teraz zrozumiałam, że gdy wzięłam tamte prochy to było bezsensowne.

Po co marnować nawet marną egzystencję jak można coś jeszcze użytecznego wycisnąć?

Nie wiem jeszcze na co moja się zda, ale nie chcę jej zmarnować.

A przynajmniej nie dziś.

Czuję, że coś się stanie, ale czuję też dziwny spokój zmieszany z niepokojem. Papieros mnie ewidentnie uspokoił, ale i tak czuję podejrzenie co się może stać.

Dlaczego? Nie wiem.

Związałam włosy w kucyka, ubrałam zwykłe, czarne jeansy, top z krótkim rękawkami i dekoltem w serek, a na to jeansową katanę, oraz moje typowe buty, czyli czarne Vansy. Mam wory pod oczami, więc użyłam korektora z pudrem i pomalowałam rzęsy. Od razu lepiej.

Wyszłam z przyjacielem z domu, ale już bez kul. Czułam na tyle sił by iść o własnych, ale lekko kulejących nogach. Bandaż dzisiejszego dnia bardziej zacisnęłam, więc dobrze to blokuje, aż tak wielki ból. Jest znośnie. Nie wiem co mi odbiło przed wyjściem i schowałam za pas spodni broń, a w nogawce nóż do samoobrony.

To nie odruch.

To przeczucie.

Tylko cholera wie jakie.

Lekcje mineły, bo musiały.

Ostatnia lekcja, a mianowicie obmawianie projektów z wszystkimi klasami.

Zapisałam się na boks. Łukasz na coś związanego z montowaniem filmów i ogólnie z kinomatografią.

Nie wiem co wybrała Weronika jako projekt i też nie wiem co mogłaby wybrać.

Może będzie ze mną, ale w to wątpię.

Siedziałam na plecaku opierając się o ścianę i czekając już nareszcie na ostatnią lekcję i wlepiałam się w telefon. Nie weszłam na żaden portal społecznościowy od czasu, gdy uciekłam.

Może czas tam wejść?

Wejdę.

Co mi grozi?

Weszłam na konto na Facebook'u. 786 powiadomień, 56 wiadomości, 134 wydarzeń. 966. Znam tą datę z historii.

Co do kurwy? Co ja wymyślam?

Przecież ja tego do końca życia nie przewinę.

Dobra odpuszczę to na razie.

Może Instagram?

Okay i tu spokój tylko kilka komentarzy typu: "Gdzie nowe jpg?".

Żałosne, że martwia się bardziej o moją zminiejszoną aktywność, a raczej jej brak.

Smutne? Smutne.

Może wrócic na Facebook? Eee nie...

-Hej.-Wyrwała mnie z myśli polka.

-Cześć. Jesteś na tym samym projekcie?

-Na to wygląda.-Powiedziała z uśmiechem.

Co do niej mówić po wczoraj?

-Jak się czujesz?-Zapytała.

-Yyy okay. Nic mi nie jest.

-Jesteś odporna na ból?

-Pancerna Jade.-Zacytowałam kolegę z przed miesięcy i zaśmiałam się na myśl o przyjacielu z gangu. Adam i Patryk zawsze tak do mnie mówili jak obrywałam.

-Długo masz taki pseudonim?

-Miałam.

-Skąd się wziął?

Nie powiem jej.

-Długa i głupia historia. Nie lubię o niej mówić.

-Okay.-Między nami panowała cisza dopuki nie zaczęła kontynuwać, jeśli można tak to nazwać.- To wczoraj raczej nic nie znaczyło. Nie wiem co mi przyszło do głowy.

-Mi się podobało.

-Tylko się nie zakochaj.-Zażartowała.

-Spokojna twoja turkusowa, ale możemy to powtórzyć.

Co prawda to nie wiem czemu to zaproponowałam, ale dobre i to. Każdy potrzebuje seksu.

-Ty mi coś sugerujesz?-Zapytała z zabawnym wzrokiem.

-Może.-Powiedziałam uwodzicielsko.

-To posłuchajmy.

-Możemy do końca roku być przyjaciółkami z przywilejami.-Zawachałam się.-Jeśli chcesz.

-Nie lubię nawet takiego przywiązania, ale mam nadzieję, że kiedyś jeszcze do mnie wpadniesz.-Mrugnęła po tym.-Jeśli wiesz o co mi chodzi.

-Lepszy pomysł od mojego, ci powiem.-Uśmiechnęłam się do niej i nawet dziewczyna nie zdążyła coś powiedzieć, a zadzwonił dzwonek i poszliśmy w ciszy do sali gimnastycznej.

Lekcja była spoko. Same podstawy. Podzielono nas na wagi i wzrost. Jestem w grupie z Gina'ą, Denis, Marcel'em, Marvin'em i co najlepsza z Weronika. Mam nadzieję, że nie będę musiała z nią rywalizować.

Po lekcjach powiedziałam Łukaszowi, że muszę iść do sklepu, bo głowa boli w najlepsze i żeby wrócił sam.

Udałam się do Kaufland'a i kupiłam coś do rozpuszczenia w wodzie, bo było najtańsze, a ja oszczędzam na lot do USA i mieszkanie, a w sumie to pół, bo obietnic dotrzymuję.

Gdy wyszłam ze sklepu, usłyszałam dźwięk mojego telefonu. To Leon.

-Cześć.-Powiedziałam spokojnie.

-Hej. Co u ciebie?

-Dobrze, a u ciebie?

-Bywało lepiej.

-Dlaczego?

O co może chodzić?

-Jesteś nadal na mnie zła jak sądzę.

-Nie jestem.

-Jak to?

-Jestem tylko zawiedziona.

-Wybaczyłaś mi?

-Powiedzmy. Mogę się wprowadzić w piątek? Ale według planu.-Uprzedziłam

-Mówisz serio?

-Tak.

I w tym oto momencie zobaczyłam szmatę przed nosem i zaczęłam się dusić.

Wiedziałam, że się nie wyrwę, więc wsadziłam telefon do majtek, żeby go nie znaleźli, a po paru kopach w tył nastała ciemność.

I co teraz?





Kłamstwa zdobią moją skórę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz