XVI Wrodzone spostrzeżenia

9 7 0
                                    

Ocknęłam się na zimnym, płaskim podłożu. Możliwe, że to kafle. Jestem owinięta w pasie jakąś szmatą i być może liną. Nie wiem gdzie jestem. Mam na głowie śmierdzącą koszulkę.

Jest cicho.

Poruszałam się cicho próbując odszukać pistolet.

Nie ma.

Ale nie wszystko stracone. Mam nóż w nogawce. Wyjęłam go i wyginałam się jak mogłam, by rozerwać więzy. Poddawałam się, ale w w końcy uwolniłam się i zdjęłam to cholerstwo.

Moje mięśnie i stawy są mocno obolałe, ale w końcu zdjęłam worek z twarzy i rozejżałam się po miejscu mojego przetrzymania.

Ciemno, ale widać pomieszczenie, dzięki pełni księżyca.

Jakaś hala przemysłowa. Stara, gdyż metalowe kolumny, trzymające spruchniały dach są lutowane i niebieska, nie używana już farba odchodzi od konstrukcji, a pod nią widać stary kolor jakim był żółty.

Uwolniłam nogi i przeczołgałam się pod zardzewiałą skrzynie i oparłam o niej obolałe plecy. Dopiero teraz zobaczyłam w jakim stanie jestem i stwierdzę trochę beznadziejnym. Cóż, mogło być gorzej.

Muszę poszukać wyjścia, ale najpierw wyjmę pijące mnie w kroczu urządzenie.

Nie przeszukali mnie dokładnie, fo jest oczywiście na moją korzyść, jakby nie patrzeć nie wiem gdzie jestem i kto mnie porwał. Mogę to tylko podejrzewać.

Sprawdziłam komórkę. Wyciszona.

Brak zasięgu.

Głęboka dupa.

Chowam telefon do kieszeni i rozglądam się jak stąd do cholery wyjść.

Mam!

Okno. Trudno będzie tam wejść, ale dam radę. Jak wyjdę zorientuję się gdzie jestem i ucieknę.

Nie jednak nie ucieknę sama.

Cholera. Nie mam rzeczy. Tylko telefon i nóż. Będę musiała wezwać pomoc. Zrobię to jak wyjdę.

Wspiełam sie na drabinę, prowadzącą na dach i weszłam dzięki niej na parapet, będący po lewej. Okno nie chciało odpuścić, więc z impetemi, oraz bez zastanowienia wybiłam je łokciem.

Ehh nie będzie za łatwo. Wszystko jest ze starej deski i obite przerdzewiałą blachą.

Jak spadne to mogę sobie coś złamać, a nawet zabić się.

Żyje się raz.

Schodziłam po belkach które podtrzymywały ściany tej meliny. Nie było łatwo. Parę razy noga się poślizgnęła i podrapała moje nogi, ale idzie zejść.

Bywało gorzej.

Gdy moje nogi dotknęły ziemi, ulżyło mi, ale widziałam znajome auta w pobliżu obiektu.

Wiem, że jestem koło wody i jest tu wiele podobnych budynków. Jest też noc.

Też nieczynnych.

Cholera niech to wszystko pierdolnie.

Hamburg? Niewykluczone.

Dobra trzeba się stąd ulotnić jak najdalej się da i zlokalizować gdzie jestem.

Dobra to Hamburg z tego co widzę po rejestracjach. Zadzwonię do Leona.

-Jade?

-Leon musisz mi pomóc.

-Co się stało?

-Porwali mnie i chyba jestem w Hamburgu. Nie wiem jak wrócę do domu. Zabrali mi broń, ale nie znaleźli noża i telefonu. Wszystko inne przepadło w diabli.

Kłamstwa zdobią moją skórę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz