XVII Jesteś na mnie zły?

10 6 0
                                    

Zawsze myślimy, że wszystko nam się należy. Że jesteśmy paniami, bądź panami świata.

Ale nie jest tak.

Bycie egoistą w tym świecie jest normalne, ale bycie zaś egoistą z wyuzdaną wolą pomagania ludziom jest co raz mniej znane. Lepiej myśleć już tylko o sobie i udawać, że jest się ludzkim dla innych.

Tak przynajmniej ja sądzę.

Wstałam przez odbijący się z bólem w mych uszach głos Taco Hemmingway'a i jesgo piosenki "Mięso". Bardzo lubię jego teksty i podkład, ale kurwa teraz rospierdala mi łeb.

-Proszę wyłącz to.-Powiedziałam ledwo zrozumianym, zaspanym głosem.

-Mamy niewiele czasu. Musisz wstać.

Ani drgnęłam.

-Dawaj Jade. Trzeba niedługo wyjść.

Chłopak złapał mnie za kostki i pociągnął tak, że wylądowałam twarzą wprost jego krocza, na co on głupio się zaśmiał i popatrzył na mnie poruszając brwiami.

-Ale ty jesteś głupi.

Obróciłam się zaczynałam raczkować, by zejść z innej strony, ale on przyciągnąl mnie tak, że uderzyłam w nabrzmiałe krocze chłopaka. Ten dał mi klapsa pomiędzy pośladkami i nachylił się, dotykając brzuchem moich pleców i wbijająf mnie w materac.

-Więcej nie powtórzę kochanie.-Powiedział to w taki sposób, że ciarki odbiły się po całym moim ciele.

Puścił mnie jednak i pozwolił ubrać i sam w tym czasie robił to samo. Ubraliśmy się szybko i poszliśmy pod pokój mojej matki i jej wybranka. Leon zapukał, a ja czekałam na to, by spędzić ostatnie chwile przed wyjazdem do USA. Otworzył na Ksawery. Kątem oka zauważyłam pakującą torbę podręczną rodzicielke. Uśmiechnęłam się do mężczyzny, a później zauważyła mnie i matka przywitała się, przyśpieszając tempo zbierania i układania nowoczesnej, czarnej torbie z eko skóry. Po dłuższej chwili była już przede mną i ucałowała.

-Dawno cie nie widziałam. Muszę ci objaśnić parę spraw.

-Okay.

-Tylko weźniemy z Ksawerym rzeczy.

-Nie będziesz nic dźwigać.-Uprzedził mężczyzna.

-Ja pomogę.-Powiedzieliśmy na raz z Leonem.

-Ty nadal kulejesz. Idź spokojnie z tyłu z mamą.-Powiedział Leon.

-Dobrze. Dziękuję.

-Więc wczoraj byliśmy z Ksawerym spakować resztę rzeczy. Zamówiliśmy ekipe i wyniesie meble i pomaluje na biało ściany. Pojutrze powinni oddać ci kluczę do czternastej, a o szesnastej przyjdzie pan ze spółdzielni do odbioru mieszkania. Wszystkie papiery dam ci w teczce z auta. A co do auta to dam ci zgodę i możesz ue sprzedać, a za te pieniądze kup wszystko na studniówkę i bilety lotnicze. Resztę przelej mi na konto. Babcia powinna przylecieć kilka godzin po nas, bo leci z Goleniowa. Niestety nie będziemy na maturach, ale Leon zadeklarował, że się tobą zajmie i z tobą pojedzie. Przyszły listy z uczelń. Możemy je na spokojnie otworzyć jak zadzwonię do ciebie po londowaniu. Mamy tam już wynajęte mieszkanie, ale puste w Nowym Jorku.

-Co jest tak drobiazgowo do załatwienia?

-Wyrejestrowanie auta i sprzedanie go, to oddanie mieszkania, kupienie biletów na samolot i do urzędu wymeldowanie wszystkich i z urzędu pracy. To wszystko.

-Załatwię dziś w miarę wiele.

-Dziękuję. Wszystko u ciebie dobrze?

Wiedziałam, że Leon słucha i wiedziałam też, że muszę skłamać.

Kłamstwa zdobią moją skórę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz