Rozdział 7.

242 15 0
                                    

Podniosłam się szybko z łóżka i zaczęłam szybko oddychać. Było ciemno,jedyne światło dostarczał księżyc. May spała,była opatulona kołdrą od stóp do głów. Otworzyłam okno,do pokoju wpadł ciepły wiosenny wiatr który rozwial moje długie blond włosy. Siadłam na parapecie i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej.
Gdy na nią patrzyłam czułam jakby ktoś wbijał mi nóż w serce,jakby ktoś torturował mnie za każdym razem gdy na nią patrzę,gdy ona się do mnie odzywa lub ja do niej. To było straszne,nie mogę tego znieść! Miałam ochotę kogoś uderzyć,wyrzyć się na czymś,ale nie mogę. Jest noc,wszyscy śpią.
Spojrzałam na księżyc,a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
Księżyc był okrągły. Świecił tej nocy tak jasno,że po kilku minutach jego światło zaczęło mnie razić.
Spojrzałam się na May. Nienawidziłam jej tak samo jak w tej chwili siebie.
Znów poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w serce,ale tym razem mocniej. Z każdą sekundą bolało coraz bardziej,więc przyciągnęłam kolana bliżej,ale to nic nie pomogło. Położyłam dłoń na sercu,bo miałam nadzieję,że dzięki temu już nie będę czuła tego bólu w sercu.
Zeskoczyłam z parapetu i poszłam do łazienki.
Spojrzałam w lustro.
-Cholera!-szepnełam do siebie.
Moje kły były wysunięte jeszcze bardziej. Skóra zrobiła się blada,a moje oczy bardziej mroczne.
Przestraszona wyszłam z pokoju i pobiegłam do pokoju numer 113,pokoju Katelin. Mam nadzieję,że nie śpi.
Szłam ciemnym korytarzem. Miałam okna,pokoje,schody aż doszłam do jej pokoju.
Zapukałam do drzwi.
Cisza...Cisza...Cisza
Zapukałam drugi raz
-Proszę-wymamrotała
Otworzyłam drzwi i szybko weszłam do pokoju.
Katelin miała na sobie skórzane,przylegające czarne getry i czarną bawełnianą bluzkę na szerokich ramiączkach która sięgała jej przed pępek. Miała też czarne puchate ciapy. Swoje prawie białe włosy lekko pofalowała i teraz sięgały jej do uszu.
Moim zdaniem wyglądała oszałamiająco.
Przy niej wyglądałam okropnie.
Miałam na sobie moją piżamę,włosy związane w niechlujnego koka i białe japonki.
-No chodź.-rozkazała i gestem ręki wskazała mi swoje łóżko.
-Ładnie wyglądasz - wypsneło mi się.
Katelin lekko się zarumieniła.
-Ty też. -odpowiedziała - no dobra musimy iść do szkoły.
-Jesteśmy w niej- powiedziałam lekko zirytowama.
-Dla wampirów.-odpowiedziała i przewróciła oczami.
Skinełam głową i weszłam na balkon.
Noc była piękna,było ciepło,ale wiał zimny wiatr.
Katelin dotknęła mojego ramienia i wypowiedziała jakieś słowa pod nosem. Chyba te same co Jeremi.
Znów pojawiła się czarna dziura w która wpadłyśmy. Znów zaczęłam liczyć mijające sekundy.
96
97
98
99
I spadłyśmy z nieba.
Szłyśmy szybko ulicami i doszliśmy do szkoły którą pokazywał mi Jeremi.
Katelin zapukała 3 razy,potem 1,a potem znów 3. Bramę otworzył starszy szczupły mężczyzna z długą brodą. Miał na sobie długi czarny płaszcz.
-Witam profesorze Skinli.
-O Katelin! Moja ulubiona uczennica.-powiedział z uśmiechem.
Katelin odwzajemniła ten uśmiech i weszliśmy do szkoły.

Przepraszam że taki krótki,ale następne będą dłuższe na 100%.😉

Wampiry, mój nowy świat|☆ZAKOŃCZONE☆|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz