Rozdział 17.

133 8 0
                                    

Było ciemno więc otworzyłam balkon i zeskoczyłam z niego na trawę.
Dookoła mnie pojawiła się mgła,ale nie przeszkadzało mi to.
Przeszłam przez mór naszej szkoły. Zobaczyłam tam jak Lola flirtuje z jakimś chłopakiem z pobliskiego liceum Grines Wood.
Gdy zaczęli się rozchodzić schowałam się w krzakach.
Lola wróciła do szkoły,a on wszedł do lasu,by niepostrzeżenie wrócić do szkoły.
Zaczęłam iść za nim. W końcu byliśmy w środku lasu. Wtedy podeszłam do niego od tyłu i wbiłam swoje kły w jego ramię,a nie w szyję (Nie chciałam by był wampirem. Chciałam tylko jego krwi.)
Mężczyzna zaczął krzyczeć i usiłował mnie odepchnąć,ale jako wampir byłam od niego dużo silniejsza.
W końcu z powodu braku krwi opadł na ziemię.
-Aaaaaaaa!-ktoś za mną krzyknął.
Obejrzałam się,to była Lola.
-Nic nie widziałaś! -rozkazałam.
-Ja...Ja...-podeszłam do niej na tyle blisko by dostrzegła tylko moje czerwone oczy,kły.
-NIC-powtórzyłam.
-Tak -powiedziała ze łzami w oczach i uciekła.
Dlaczego jej nie zabiłam? Podrażnię się z nią jescze.

Dni mijały szybko,a ja zaliczałam coraz więcej ofiar. W końcu zostałam łowcą. To grupa ludzi,którzy zabijają lub szantażują sławnych i wpływowych ludzi i wampiry. Władza chce ich zlikwidować. Ale słabo im to idzie.
By zostać łowcą trzeba przejść test.
Jeremi i Kate martwili się czy to dla mnie dobre.
-Nie Iris nie możesz tam iść. -powiedziała Kate
-Dlaczego ?-zapytałam oburzona.
-Bo to niebezpieczne!-wtrącił się Jeremi.
-Ale ja chce tam iść! I pójdę!
Spojrzałam na Jeremiego w jego oczach było coś czego nigdy wcześniej nie wiedziałam.
Czy on mnie nadal kochał? Czy ja jego nadal kochałam?
Kilka miesięcy temu odrazu odpowiedziałabym, że go kocham,ale teraz już chyba tak nie jest...
-Zmieniłaś się. -powiedział patrząc mi w oczy.
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć więc stałam wpatrzona w niego. Czułam jak morze łez ciśnie się przez moje powieki by móc jak wodospad spłynąć po moich policzkach.
-To...-szepnełam,ale na tyle głośno by z odległości tego jednego metra który nas dzielił usłyszał to.-To...t...prawda.
-Dlaczego. -powiedział i spojrzał na mnie. Jego brązowe oczy,kiedyś bardziej matowe,a teraz...był to ciemny odcień brązu.
Gdy tak patrzyłam miałam wrażenie,że one nie mają dna.
-Musiałam...może...chciałam....-nadal wyszeptywałam słowa,jedno po drugim,powoli by nie sprawiało mi to aż takiego bólu.
Jeremi zbliżył się do mnie.Dzieliło nas już pięćdziesiąt centymetrów.
-Dlaczego? -również zaczął szeptać,ale ja miałam wrażenie,że to słowo wypowiedział najgłośniej jak się dało bym usłyszała gorycz i smutek w jego szepcie.
Nie wiedziałam co mówić i wtedy straciłam kontrolę nad swoimi łzami.
Wodospad zaczął spływać,a ja tylko ocierałam co chwilę policzki.
Jeremi tylko się patrzył.
-Dlaczego? -powtórzył pytanie.
Nie mogłam już tego wytrzymać. Dlaczego i dlaczego.
Sama nie umiem odpowiedzieć sobie na to pytanie,a co dopiero jemu.
-Ja...-powiedziałam drżącym głosem.
Podeszłam do Kate i się do niej przytuliłam. Wiedziałam,że nie mogłabym liczyć na wtulenie się w Jeremiego.

Do pokoju wszedł mężczyzna. Miał na sobie długi czarny płaszcz. Skórzane bryczesy i czarny kapelusz z tego samego materiału co płaszcz oraz kozaki.
Gdy zobaczył mnie przytulającą Kate zapytał.
-To Ty jesteś Iris?
-Tak.-odpowiedziałam.
Podszedł do mnie i odciagnął mnie od Katelin,a potem uderzył mnie w policzek.
-BEZ LITOŚCI!-krzyknął. -MASZ być TWARDA!

Mężczyzna wziął mnie za rękę i wyprowadził ze szkoły.
Wsiedliśmy do czarnej limuzyny.
-Zostaniesz przeszkolona do różnych zadań i przed każdą misją będziesz miała nowe imię.
-Mhm.-odpowiedziałam.
-Nazywam się Armin. Jestem zastępcą przywódcy.
-A jak on ma na imię?-zapytałam
-Sam ci powie jeżeli zechce.
-Ale...-zaczęłam lecz Armin dał mi znak bym przestała mówić.
Każde słowo które wypowiadał było zimne jak lód. Zaczęło mnie to przerażać.

Dojechaliśmy do wielkiego szklanego budynku. Wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do środka.
Znajdowało się tu coś w stylu recepcji. Od wejścia do czarnego i wysokiego biurka z białymi światełkami poprzyczepianymi do niego był wyłożony czerwony dywan.
Nagle podszedł do nas mężczyzna.
Miał czarne włosy,do ramion i lawendowe oczy. Miał małe różowe usta.
Ubrany był tak samo jak Armin.
Kiwnął głową w stronę zastępcy,a potem wziął mnie za ramię i zaczął prowadzić w jakieś miejsce.
Cały ten budynek w środku był w podobnym stylu co recepcja. Tylko,że ściany korytarzy były fioletowe, a z sufitu zwisały czarne żyrandole. Tylko dywan się nie zmienił.
Mijaliśmy sale treningowe,strzelnice,szatnie,pokoje,gabinety, stołówkę oraz klasy.
W końcu doszliśmy do pokoju w którym był przywódca.

Wampiry, mój nowy świat|☆ZAKOŃCZONE☆|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz