Prolog

1K 70 12
                                    

Blady róż i jaskrawy pomarańcz lekko rozpływały się na miękkim, chwilę wcześniej przypominającym puch niebie.
Wziąłem głęboki oddech, rozkoszując się świeżym, wiosennym powietrzem.

Otaczające mnie z każdej strony drzewa, delikatnie szeleściły na wietrze, skutecznie uciszając moje, drżące z podekscytowania serce.

Wziąłem jeszcze jeden, głęboki oddech.
Niesamowicie za tym tęskniłem.
Och tak, niesamowicie.

Spojrzałem na nią, siedząca wśród kolorowych kwiatów.
Na mojej twarzy odrazu zagościł pełen rozkoszy uśmiech.

Była taka piękna.

Jej długie, blond włosy idealnie komponowały się z perliście białą, powiewającą na wietrze sukienką.
Plotła ostatnią już część wianku, a ja doprawdy nie mogłem doczekać się momentu, w którym wreszcie przyozdobi nim głowę.

Westchnąłem ciężko, myśląc o tym, jak pięknie będzie wyglądała jej blada, niemal biała skóra na tle pola usłanego fiołkami.

Byłem niemal pewien, że ostra czerwień jej krwi, wspaniale podkreśli fiolet kwiatów.

Patrząc na jej skórę, zdałem sobie sprawę, że czekałem stanowczo za długo.
Wiedziałem, że naprawdę od dawna prześladowała mnie tęsknota za śmiercią.
Paradoksalnie, to właśnie ona przywracała mnie do życia.

Śmierć.

Była przepięknym zjawiskiem.
Kruchym. Delikatnym.
Tak bardzo subtelnym.

Przemijała tak szybko.
Niemal niezauważalnie.

Wykrzywiała twarze i odchodziła tam gdzie nie sięgał wzrok.

Tylko ja tak dobrze widziałem dokąd.
I najmocniej na świecie kochałem to miejsce.







_____________________________________
Cześć kochani!
Jak widzicie, długo nie wytrzymałam bez pisania :)
Wracam do Was z czymś innym.
Z czymś mroczniejszym i napewno cięższym niż poprzednie opowiadanie.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba i zostaniecie tutaj na dłużej!

AmbivalenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz