Tamtejsza lampa jest doprawdy nieciekawa.
Żółta, promieniująca ostrym, niemal rażącym światłem.
Powinni się tym zająć. Wymienić ją.
Sprawia człowiekowi wyraźny dyskomfort.
Chociaż...mogę zaryzykować stwierdzenie, że właśnie taka jest jej rola.
Ktoś mógłby zapytać: który to już raz byłam na policyjnym komisariacie w ciągu miesiąca?
Szczerze? Przestałam liczyć już jakiś czas temu.
Przełknęłam ślinę, uważnie śledząc ruchy policjanta, wyciągającego z jednej z szuflad kilka teczek z dokumentami.
Czekałam tylko na moment w którym wreszcie powie mi, że go mają.
Przecież nie mogło być inaczej, prawda?
-Cóż - Wychrypiał policjant, kartkując dokumenty - Sprawa wygląda tak, że...
Przerwał, wpatrując się we mnie dziwnie pustym, zmęczonym wzrokiem.
-Skurwysyn jest dobry jak cholera - Westchnął, po chwili bezsilnie drapiąc się po łysinie.
Wstrzymałam oddech, nie mogąc uwierzyć w jego słowa.
-To znaczy, że nadal go nie złapaliście?! - Warknęłam.
Policjant spojrzał na mnie wykończonym wzrokiem, kręcąc głową.
-Jak już mówiłem, jest na tyle dobry, że nie ma całkowicie żadnych śladów.
Chwyciłam się za głowę, przymykając oczy z nerwów.
-Przed pogrzebem wiele razy przeprowadzaliśmy sekcję zwłok aby upewnić się, że na ciele nie ma żadnych prowadzących do postaci mordercy tropów.
Spojrzał na dokumenty.
-Nie ma całkowicie nic.
-Nic? - Szepnęłam cicho.
Pokręcił głową z przykrym wyrazem twarzy.
-To samo na miejscu zbrodni. Żadnych śladów, odcisków, żadnej broni - Westchnął jakby niedowierzając - Nie było nawet żadnych cholernych świadków czy nagrań z ulicznych kamer.
Przyglądałam mu się, czując coraz większe przerażenie.
-Robił to częściej - Stwierdziłam cicho.
Przytaknął wolno.
-Nie mamy dowodów, ale jesteśmy niemal pewni, że co najmniej sześć morderstw w Chicago, zostało dokonanych właśnie przez tą samą osobę.
-Skąd macie pewność?- Zapytałam, słysząc w głowie coraz głośniejszy, obezwładniający szum.
Spojrzał jeszcze raz na dokumenty. Po chwili wyciągając z jednej z teczek kartkę.
-Proszę spojrzeć.
Podał mi dokument, uważnie przyglądając się mojej reakcji.
Niemalże zachłysnęłam się powietrzem, patrząc na zdjęcia pięciu różowych, pogiętych karteczek.
CZYTASZ
Ambivalence
RomanceSpokój. Tak dobrze znane jej wcześniej słowo. Obecnie zapomniała co tak naprawdę oznacza w rzeczywistości. Gdy doszło do morderstwa jej współlokatorki, zwyczajny, poukładany świat Alice przestał być taki jak dawniej. Od tego momentu, ktoś kogo wyją...