01

718 54 6
                                    

Dotknęłam jej ciepłego czoła, uśmiechając się smutno.

-Faktycznie. Gorączka- Stwierdziłam, odsuwając się lekko i przyglądając się jej uważnie.

Pokręciła głową z niedowierzaniem, śmiejąc się pod nosem.

-Do diabła, całe życie chora.

-Wracając z pracy, kupię Ci coś w aptece- rzuciłam, podchodząc do kuchennej szafki.

Skrzywiła się nieznacznie, przyglądając się temu jak podaję jej ostatnią tabletkę aspiryny.

-Źle czuje się z tym, że cały czas musisz mnie niańczyć jak małe dziecko, Al- Westchnęła.

Spojrzałam na nią, śmiejąc się pod nosem.

-Nie żartuj sobie Cass- Odpowiedziałam- Przecież dobrze wiesz, że Isabel również się tobą opiekuje.

Roześmiała się słabo, po chwili poważniejąc.

-To nie jest śmieszne! Dlaczego to ja zawsze mam pecha i ciągłe przeziębienie na karku?

Wywróciłam oczami, zakładając ręce na piersi.

-Skończ już się nad sobą użalać, proszę cię- Mruknęłam- Sama zazwyczaj wmawiasz sobie swoje złe samopoczucie.

Prychnęła pod nosem, biorąc z kuchennego blatu paczkę płatków kukurydzianych.

-Wolę się nad sobą użalać, niż dawać się wykorzystywać komuś kto...ma mnie lekko mówiąc gdzieś- Spojrzała na mnie znacząco, uśmiechając się cierpko.

Poczułam jak całe moje ciało tężeje.
Gwałtownie przełknęłam ślinę i zmierzyłam ją pełnym złości wzrokiem.

-Cholera jasna, Cassie- Warknęłam- Tyle razy mówiłam ci, że nie życzę sobie takich komentarzy!

Przyjrzała mi się smutno, przeżuwając suche płatki.
-Przecież dobrze wiesz, że tak jest, Alice- Westchnęła.

Wzięłam głęboki oddech, nerwowo odwracając wzrok.

Racja, dobrze wiedziałam, że tak było.
Ale co z tego, skoro nie potrafiłam z tym skończyć?
Byłam cholernie głupia, ale to właśnie zakochanie zupełnie mnie otępiało.
Być może było to uzależnienie? Być może nadzieja?
Nie miałam pojęcia co tak naprawdę siedziało w moim sercu, ale cały czas podświadomie wierzyłam w to, że on... naprawdę mnie kocha.

-Ile jeszcze mamy ci z Isabel tłuc do głowy, że ten chłopak cię niszczy?- Pokręciła głową.

Chwyciłam się za dłoń, próbując opanować drżenie.

-Zaraz spóźnię się  do pracy- Mruknęłam, ściągając z blatu torbę.

Smętnie wyszłam z kuchni, cały czas myśląc nad słowami Cassie.
Czy ja naprawdę nie potrafiłam z nim skończyć?

-Zawsze gdy chcę z tobą porozmawiać o Jeffrey'u uciekasz- Westchnęła, wstając i podchodząc ze mną do wyjścia.

-Może po prostu nie mam siły o nim rozmawiać?- Warknęłam, biorąc w ręce  klucze.

W chwili w której wkładałam klucz do zamka, usłyszałam gwałtowne stukanie od zewnętrznej strony mieszkania.

Rzuciłam Cassie zaniepokojone spojrzenie i z coraz szybciej bijącym sercem, lekko uchyliłam drzwi.

Ku mojemu zaskoczeniu, przed wejściem do mieszkania stała dwójka, niezbyt przyjaźnie wyglądających policjantów.

-Dzień Dobry- Rzucił jeden z nich, przyglądając mi się uważnie- Czy są panie współlokatorkami Isabel Addison?

AmbivalenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz