Dotknęłam jej ciepłego czoła, uśmiechając się smutno.
-Faktycznie. Gorączka- Stwierdziłam, odsuwając się lekko i przyglądając się jej uważnie.
Pokręciła głową z niedowierzaniem, śmiejąc się pod nosem.
-Do diabła, całe życie chora.
-Wracając z pracy, kupię Ci coś w aptece- rzuciłam, podchodząc do kuchennej szafki.
Skrzywiła się nieznacznie, przyglądając się temu jak podaję jej ostatnią tabletkę aspiryny.
-Źle czuje się z tym, że cały czas musisz mnie niańczyć jak małe dziecko, Al- Westchnęła.
Spojrzałam na nią, śmiejąc się pod nosem.
-Nie żartuj sobie Cass- Odpowiedziałam- Przecież dobrze wiesz, że Isabel również się tobą opiekuje.
Roześmiała się słabo, po chwili poważniejąc.
-To nie jest śmieszne! Dlaczego to ja zawsze mam pecha i ciągłe przeziębienie na karku?
Wywróciłam oczami, zakładając ręce na piersi.
-Skończ już się nad sobą użalać, proszę cię- Mruknęłam- Sama zazwyczaj wmawiasz sobie swoje złe samopoczucie.
Prychnęła pod nosem, biorąc z kuchennego blatu paczkę płatków kukurydzianych.
-Wolę się nad sobą użalać, niż dawać się wykorzystywać komuś kto...ma mnie lekko mówiąc gdzieś- Spojrzała na mnie znacząco, uśmiechając się cierpko.
Poczułam jak całe moje ciało tężeje.
Gwałtownie przełknęłam ślinę i zmierzyłam ją pełnym złości wzrokiem.-Cholera jasna, Cassie- Warknęłam- Tyle razy mówiłam ci, że nie życzę sobie takich komentarzy!
Przyjrzała mi się smutno, przeżuwając suche płatki.
-Przecież dobrze wiesz, że tak jest, Alice- Westchnęła.Wzięłam głęboki oddech, nerwowo odwracając wzrok.
Racja, dobrze wiedziałam, że tak było.
Ale co z tego, skoro nie potrafiłam z tym skończyć?
Byłam cholernie głupia, ale to właśnie zakochanie zupełnie mnie otępiało.
Być może było to uzależnienie? Być może nadzieja?
Nie miałam pojęcia co tak naprawdę siedziało w moim sercu, ale cały czas podświadomie wierzyłam w to, że on... naprawdę mnie kocha.-Ile jeszcze mamy ci z Isabel tłuc do głowy, że ten chłopak cię niszczy?- Pokręciła głową.
Chwyciłam się za dłoń, próbując opanować drżenie.
-Zaraz spóźnię się do pracy- Mruknęłam, ściągając z blatu torbę.
Smętnie wyszłam z kuchni, cały czas myśląc nad słowami Cassie.
Czy ja naprawdę nie potrafiłam z nim skończyć?-Zawsze gdy chcę z tobą porozmawiać o Jeffrey'u uciekasz- Westchnęła, wstając i podchodząc ze mną do wyjścia.
-Może po prostu nie mam siły o nim rozmawiać?- Warknęłam, biorąc w ręce klucze.
W chwili w której wkładałam klucz do zamka, usłyszałam gwałtowne stukanie od zewnętrznej strony mieszkania.
Rzuciłam Cassie zaniepokojone spojrzenie i z coraz szybciej bijącym sercem, lekko uchyliłam drzwi.
Ku mojemu zaskoczeniu, przed wejściem do mieszkania stała dwójka, niezbyt przyjaźnie wyglądających policjantów.
-Dzień Dobry- Rzucił jeden z nich, przyglądając mi się uważnie- Czy są panie współlokatorkami Isabel Addison?
CZYTASZ
Ambivalence
RomanceSpokój. Tak dobrze znane jej wcześniej słowo. Obecnie zapomniała co tak naprawdę oznacza w rzeczywistości. Gdy doszło do morderstwa jej współlokatorki, zwyczajny, poukładany świat Alice przestał być taki jak dawniej. Od tego momentu, ktoś kogo wyją...