- Tutaj mieszkałem – powiedział cicho Jesse, intensywnie wpatrując się w malujący się za samochodowym oknem, krajobraz.
Przytaknęłam lekko, przyglądając się gęsto porastającym okolicę, nadmorskim roślinom.
-Jak się czujesz? - zapytałam, widząc malujące się na jego twarzy głębokie przygnębienie.
Westchnął głęboko, odwracając się w moją stronę i rzucając mi smutny uśmiech.
Wiedziałam, że wycieczka w to miejsce nie będzie dobrym pomysłem.
Przez pierwsze dwie godziny, było całkiem w porządku – zjedliśmy obiad w jednym z jego dawnych, ukochanych barów, zajrzeliśmy do kilku budzących wiele wspomnień sklepików a później pospacerowaliśmy wśród tutejszej roślinności.
Najgorsze nadeszło dopiero z czasem. Po wyjątkowo trudnych chwilach podczas odwiedzin w dawnej podstawówce Jessego, chłopak uparł się, że musi spojrzeć na to, jak wygląda miejsce całego, toczącego się przez jego dzieciństwo, horroru.
Dlatego właśnie w tamtej chwili, siedzieliśmy nieruchomo w samochodzie, patrząc na widocznie opuszczony, splamiony brudnym, odpadającym tynkiem i zarośnięty wysokimi trawami, dom.
-Dawno nikogo tutaj nie było – stwierdziłam, mierząc wzrokiem rozrzucone przy ganku metalowe części i pozostałości po starych meblach.
Jesse przytaknął, po chwili chowając twarz w dłoniach.
Widziałam, że bardzo przeżywał to, jak wiele wspomnień wiązało się z tym miejscem. Cierpiał, choć ciężko było mu się do tego przyznać.
-Chciałem zobaczyć to miejsce, żeby... - mruknął, opuszczając dłonie – Żeby zdać sobie sprawę, że tak naprawdę nie zrobiłem nic złego.
Spojrzałam na niego, wyraźnie dziwiąc się jego słowom. Czy on próbował dowieść, że mordując własną ciotkę, zachował się dobrze?
-Patrzę na ten gówniany dom – kontynuował, ponownie spoglądając na widok za oknem – I przypominam sobie jak wiele razy wyrzucała mnie z niego zimą. Praktycznie bez ubrań. Tak, żebym zamarzł.
Wzięłam głęboki oddech, patrząc na zdezelowane drzwi domu.
-Patrzę i wiem, jak wiele, kurwa, razy nie potrafiłem chodzić, bo tak bardzo mnie biła – wycedził, zaciskając zęby.
Zakryłam usta dłonią, czując jak w oczach zbierają mi się łzy.
Nie mogłam uwierzyć, że ktoś traktował go w tak potworny sposób.
-Widziałem, że musiała ponieść konsekwencje za to, jak wielką nienawiść przelewała na tak bezbronnego chłopca – warknął, uderzając dłonią w kierownicę.
Ostrożnie chwyciłam go za rękę, próbując okazać mu choć odrobinę wsparcia.
Nie miałam pojęcia, jak może zachować się za chwilę. Szczególnie, że od jakiegoś czasu, jak twierdzi, nie brał leków.
Był nieobliczalny.
-Nigdy nie zapomnę momentu, w którym ją zabiłem – szepnął – Nigdy nie czułem się szczęśliwszy – Spojrzał mi głęboko w oczy, przeszywając swoim, intensywnym spojrzeniem, całe moje wnętrze.
Pokręciłam głową, mając wrażenie, że jego słowa zupełnie mnie paraliżują.
-Wynajmijmy jakiś pokój w hotelu, nie ma sensu wracać w takim stanie – wyszeptałam, chcąc jak najszybciej zakończyć, budzący strach w żyłach, temat.
CZYTASZ
Ambivalence
RomansSpokój. Tak dobrze znane jej wcześniej słowo. Obecnie zapomniała co tak naprawdę oznacza w rzeczywistości. Gdy doszło do morderstwa jej współlokatorki, zwyczajny, poukładany świat Alice przestał być taki jak dawniej. Od tego momentu, ktoś kogo wyją...