05

399 46 11
                                    

Delikatny, nocy wiatr lekko muskał skórę i rozwiewał włosy.

Mimo tego, że na pozór tak dobrze słyszałam odgłosy dochodzące z głębi miasta; mieszającą się wzajemnie ze sobą muzykę, rozmowy, krzyki i silniki samochodów - czułam jedynie pełną napięcia, złości i zmęczenia, ciszę.

-Czy ostatnim razem nie kazałam ci przypadkiem wynosić  się z mojego mieszkania? - Warknęłam, mierząc Jeffreya pełnym wściekłości wzrokiem.

 Wyszłam z pubu, żeby z nim porozmawiać, tylko dlatego, że nie miałam najmniejszej ochoty robić dramatu na środku lokalu.  

Nie miałam jednak pojęcia, czy była to dobra decyzja.


Jeffrey uśmiechnął się łagodnie, ukazując dawniej kojarzące mi się z urokiem, dołeczki w policzkach.

-Wiesz, że uwielbiam jak się złościsz - Mruknął, dotykając dłonią mojego nagiego nadgarstka - Jesteś taka słodka, podirytowana. 


Moje ciało przeszyły nieprzyjemne dreszcze.

Od pewnego czasu sam jego dotyk  sprawiał, że miałam ochotę pozbyć się własnych wnętrzności.
To dziwne, jak bardzo stosunek do kogoś ze względu na jego postępowanie, może zmienić reakcje  ciała czy organizmu.


-Masz mi coś do powiedzenia? - Zapytałam, patrząc na niego wyczekująco.

Przyjrzał mi się uważnie, po czym westchnął, mierząc wzrokiem gęsto wypełnione  gwiazdami, granatowe niebo.

-Alice, musisz wiedzieć, że być może było kilka dziewczyn z którymi bliżej się przyjaźniłem, ale...to przecież z tobą łączy mnie najwięcej.

Pokręciłam głową, patrząc na niego z niedowierzaniem.

-Przyjaźnią nazywasz obściskiwanie się na imprezach i seks z przypadkowymi dziewczynami?

Nie odrywałam wzroku od jego oczu, wpatrując się w nie z nieukrywaną premedytacją.

Kolor jego twarzy gwałtownie zmienił się w ognistą czerwień.
Jego oczy emanowały nieukrywaną złością, a na  ustach nie pozostało żadnego śladu po rzucanych w moją stronę, pewnych siebie uśmiechach.

-Jeszcze powiedz mi, że pierdolisz takie głupoty z innego powodu niż chęć ponownego zaciągnięcia mnie do łóżka - Zaśmiałam się.

Wpatrywał się we mnie z narastającą w oczach, budzącą się do życia agresją.

-A co? - Warknął wyzywająco.

Zabawne, ale chyba zupełnie zapomniał o trzymaniu się dawnych pozorów, których wcześniej tak idealnie przestrzegał.

-Kim ty jesteś żeby mi zakazywać?


Spojrzałam na niego uważnie, otrzeźwiona jego nieprzyjemnymi słowami.

Kim byłam?
Sama nie miałam pojęcia.

-No właśnie Jeffrey, kim ja dla ciebie jestem? - Uśmiechnęłam się szeroko, w środku jednak zupełnie się rozpadając.

Chyba nigdy aż tak mocno nie bałam się usłyszeć prawdy.
Wiedziałam, że to właśnie ona mnie wyzwoli, jednak...obawiałam się również, że będzie mogła zupełnie mnie zniszczyć.


-Myślałem, że dobrze wiesz Alice - Przekręcił głowę, wpatrując się we mnie z rozbawieniem.

AmbivalenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz