14

347 33 7
                                    

'I'm so happy
Cause today I found my friends
They're in my head
I'm so ugly
But that's ok, 'cause so are you
We've broke our mirrors '*


Wypalając kolejnego papierosa, czułam, jak słowa utworu Nirvany, niemal wyżerają w moim mózgu dziurę, sprawiając, że zaczynam w swojej własnej głowie słyszeć głosy małych przyjaciół. Zupełnie tak, jak w tekście piosenki.

Dym, który coraz gęściej wypełniał całą przestrzeń pokoju, zatruwał nie tylko moje płuca, ale i również myśli.

Chociaż, jeśli mam być szczera, jedyną osobą, która notorycznie zatruwała całą mnie, był Jesse.

Ciągle myślałam o pudrowym odcieniu kwiatów niedbale rozrzuconych na kafelkach mojej łazienki.
Ich kolor, intensywny, słodki zapach i ogólne wrażenie niewinności, ogromnie mieszały mi w głowie.

Nie byłam w stanie powiedzieć o nich Cassie.

Wiedziałam, że bez zawahania zadzwoniłaby na policję.

Właśnie w tamtym momencie, dziewczyna weszła do pokoju i przebiegając wzrokiem po mojej rozleniwionej pozycji i wyciągniętej, pobrudzonej koszulce, westchnęła.

-Dzwoniła Elizabeth – Zakomunikowała, rzucając w moją stronę telefonem – Dlaczego nie odbierasz od niej telefonów?

Pokręciłam głową ze znużeniem, wzruszając ramionami.

-Nie miałam siły z nikim rozmawiać – Mruknęłam, wyciągając z paczki, kolejnego, mocnego papierosa.

Cassie podeszła bliżej okien, otwierając je na oścież. Po chwili ściszyła także muzykę i przyjrzała mi się z niezwykle niezadowoloną miną.

-Prosiłam cię, żebyś nie paliła w domu.

Westchnęłam, mimowolnie przewracając oczyma i niechętnie gasząc papierosa o czarną, leżącą na komodzie, zapalniczkę.

-Musisz się wziąć w garść, Alice.

Spojrzałam w jej oczy.

Były przepełnione determinacją, troską i czymś... w rodzaju złości?

Kiwnęłam szybko głową, lekko lekceważąc jej słowa i skupiając się na oglądaniu własnych, obdartych z lakieru, paznokci.

-Wychodzimy dzisiaj wieczorem – Powiedziała wyniośle, uważnie obserwując moją reakcję – Nie będziesz całe życie leżała w łóżku!

Gwałtownie się wyprostowałam, czując jak serce podchodzi mi do gardła.

Nie miałam najmniejszej ochoty, wychodzić gdziekolwiek.

-Nie...

-Żadnego sprzeciwu. Szukaj sukienki – Warknęła, szybko przerywając moje użalanie się nad wyjściem z domu.

Skrzywiłam się, czując jak paniczny strach przed wyjściem na zewnątrz powraca.

Przerażało mnie to, że on mógł być wszędzie.

-To naprawdę nie jest dobry pomysł, Cassie – Wydusiłam, podnosząc się z łóżka i owijając się ulubionym, ciepłym kocem.

Dziewczyna pokręciła przecząco głową, uśmiechając się do mnie przyjaźnie.

-Musisz przestać się bać. Pamiętasz, jak to ty mnie tak wyciągnęłaś do pubu? Nie byłam wtedy w lepszym stanie niż ty – Wzruszyła ramionami, nie spuszczając ze mnie wzroku.

AmbivalenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz