-Nie mogę uwierzyć w to, że policja w ogóle rozpatrywała taką możliwość.
Cassie wpatrywała się we mnie z wyraźnie zmartwionym wyrazem twarzy.
Od czasu do czasu otwierała przyniesione ze skrzynki pocztowej, listy.
-Tak naprawdę, nadal jestem podejrzana - Uśmiechnęłam się cierpko, przełykając ślinę.
Cassie westchnęła głęboko, szybko przebiegając oczyma po treści jednej z przesyłek.
-Nie rozumiem jak mogli pomyśleć najpierw o tobie, jako o chorej psychicznie, zazdrosnej byłej dziewczynie, która postanowiła zamordować chłopaka, który ją zostawił - Pokręciła głową z niedowierzaniem - Przecież obok jego ciała również była karteczka. Każdy głupi zauważyłby, że musiał być to ten seryjny morderca z Chicago.
Wzruszyłam ramionami.
-Byłam prawie oczyszczona z zarzutów, do momentu w którym policja wpadła na ten genialny pomysł, mówiący, że osoba mordująca Jeffreya, mogła chcieć jedynie upozorować kolejny atak mordercy z Chicago.
Cassie obruszyła się, nerwowo kręcąc się na krześle.
-Co za idiotyzm. Nie potrafią znaleźc mordercy, więc uznali, że najłatwiej będzie zrzucić winę na kogoś, kto pasowałby do morderstwa jednej z bogatszych osób w Chicago - Mruknęła, podając mi jeden z chwilę wcześniej przeglądanych listów.
Uśmiechnęłam się lekko, widząc na kopercie znane mi nazwisko Elizabeth Freeman.
Otworzyłam ją, szybko czytając treść listu i czując, jak wypełnia mnie coraz większe uczucie ogromnej radości.
Cassie spojrzała na mnie pytająco.
-Moja dawna, dobra przyjaciółka, wraca do Chicago i wystawia bankiet, na który dostałam zaproszenie - Pomachałam kopertą, nagle zdając sobie sprawę z wymalowanego na mojej twarzy, szerokiego uśmiechu.
-Nie wiem czy powinnaś iść, Al - Mruknęła Cassie, przyglądając mi się z uwagą.
Spojrzałam na nią, nie wiedząc, czy mam się zaśmiać.
-Wiesz, kilka dni temu był pogrzeb Jeffreya...Nie powinnaś bawić się na zabawach, jeżeli jesteś jedną z podejrzanych - Pokręciła głową, wyraźnie smutniejąc.
Szybko przetworzyłam w głowie jej słowa i wzięłam głęboki oddech, gwałtownie odkładając zaproszenie na stół.
-Mam to gdzieś, Cassie - Przytaknęłam ostentacyjnie, próbując podkreślić donośność wypowiadanych słów - I tak potrzebuję pomocy prawnej, a Elizabeth jest prawniczką. Na pewno jakoś mi pomoże.
Cassie westchnęła, wzruszając ramionami.
-Mam nadzieję.
-
Wolno wchodziłam na teren posiadłości Freemanów, wpatrując się w piękno otaczającego mnie przepychu.
Moje myśli zaprzątały wspomnienia dawnych relacji z Elizabeth.
Przyjaźniłyśmy się praktycznie od pierwszych lat szkoły.
Tym co połączyło nas najbardziej, było na pewno zamiłowanie do zwierząt.
Chodziłyśmy razem do schroniska, zbierałyśmy pieniądze na karmy dla bezdomnych kotów i pomagałyśmy wszystkim napotkanym na naszej drodze zwierzętom.
W każdej postaci.
Przez te kilka lat - gdy Elizabeth była we Włoszech, zdążyłam się za nią maksymalnie stęsknić.
CZYTASZ
Ambivalence
RomanceSpokój. Tak dobrze znane jej wcześniej słowo. Obecnie zapomniała co tak naprawdę oznacza w rzeczywistości. Gdy doszło do morderstwa jej współlokatorki, zwyczajny, poukładany świat Alice przestał być taki jak dawniej. Od tego momentu, ktoś kogo wyją...