04

424 37 16
                                    

Siłowałam się z uparcie niechętnym do współpracy, zardzewiałym zamkiem.
Czując na czole pierwsze stróżki potu, westchnęłam głęboko, bezsilnie wpatrując się w trzymany w dłoni klucz.

-Widzę, że potrzebuje pani pomocy.

Niemożliwe...ten głos?

Gwałtownie odwróciłam głowę, momentalnie czując w całym ciele nieprzyjemne, wypełniające mnie po krańce ciała, odrętwienie.

Tak to był właśnie ten głos.

I ten mężczyzna.

Stojąc przede mną z lekkim uśmiechem na tle błękitnego, delikatnego pejzażu nieba - kojarzył mi się z nierealnym, idealnie wykończonym obrazem, o finezyjnie nachodzących na siebie wzajemnie barwach.

Przyglądał mi się uważnie, po chwili lekko dotykając mojej dłoni i naciskając na nią.

Z niewiarygodną lekkością, dłonią wciąż ułożoną na mojej, przekręcił klucz, nie pozwalając sobie na choć chwilę zawahania.

Spojrzałam na niego z dziwnym wyrazem twarzy.
Modliłam się aby nie zauważył dreszczy, które przeszły mnie na skutek jego dotyku.

Uśmiechnął się triumfalnie, wpuszczając mnie do środka.

-Dziękuję - Mruknęłam cicho, próbując jak najszybciej dostać się do sklepu.

-Cała przyjemność po mojej stronie -Powiedział, brzmiącym na dostojny ton głosem.

Szybko podeszłam do sklepowej kasy, odstawiając na blat torbę i uruchomiając mocno styrany już komputer.
Bez większego namysłu, zalogowałam się na konto, po chwili nieruchomiejąc.

Kątem oka, zauważyłam małą, różową karteczkę.

Oddech ugrzęzł mi w gardle.

Wpatrywałam się w kolorowy kawałek papieru leżący na blacie sklepowego biurka.
Drżącymi dłońmi, z niezwykłym przerażeniem udało mi się ją podnieść i głęboko oddychając, rozwinąć.

"Wszyscy każdego dnia przemierzamy niebo i wszyscy brniemy przez piekło"

Nirvana?

Przyglądałam się uważnie słowom wypisanym starannie na pogniecionej karteczce.

Zaczynało kręcić mi się w głowie.

Czułam natłok wszystkich możliwych emocji...a zarazem wiedziałam, że tak naprawdę nie byłam w stanie poczuć absolutnie niczego.

Byłam po prostu przerażona.

Czułam ten rodzaj strachu, który więzi myśli i nie pozwala oddychać.

Najgorszy ze wszystkich rodzajów strachu.
Zupełne obezwładnienie.

-Widzę, że była nowa dostawa.

Podniosłam głowę znad karteczki, szybko gnąc ją w ręce.

Dopiero w tamtej chwili, zdałam sobie sprawę, że mężczyzna, który pomógł mi otworzyć drzwi, jak i również poprzedniego razu kłócił się ze mną o prawidłowe rozmieszczenie płyt - cały czas był w sklepie.

-Tak, tak - Przytaknęłam, lekko drżącym głosem - Szuka pan czegoś konkretnego?

-Narazie tylko się rozglądam - Uśmiechnął się szeroko, po chwili dodając - Myślę jednak, że zdecyduję się na coś grungowego.
Co pani poleca? Mam ochotę na jakąś dobrą klasykę.

Spojrzałam na niego uważnie, w głowie szybko przetwarzając czy dobrze usłyszałam.
Czy możliwe jest, że zobaczył cytat na karteczce?
A może to czysty przypadek?

AmbivalenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz