Otworzyłam oczy, biorąc głęboki oddech.
Moje ciało przeszywał niezwykły chłód, a umysł nie był w stanie funkcjonować w swoim naturalnym rytmie.
Podniosłam się lekko, mając wrażenie, że moja głowa wybuchnie z wszechobecnego bólu.
Wciąż czułam na języku cierpki posmak śmiercionośnej trucizny, którą przez całą noc piłam, wciąż umierając na nowo.
Cholerne koszmary.
Powstrzymywałam się od płaczu, patrząc na rozmywającą się w ciemności postać Jessego.
Oddychał spokojnie, a jego twarz przypominała zatrzymaną w idealnym spokoju, rzeźbę.
Wydawał się tak bardzo daleki.
Niesamowicie odległy od wszystkich przyziemnych zmartwień.
Wstałam z łóżka, czując jak załamują się pode mną nogi.
Nie byłam w stanie utrzymać w sobie tak wielkiego, rzucającego się na mnie z każdej strony, niepokoju.
Niemal zapomniałam jak wstrząsnąć potrafią mną senne koszmary, które myślałam, że odeszły, kilkanaście dni wcześniej.
Stanęłam przed oknem, wpatrując się w granatowe, ozdobione tysiącami gwiazd, niebo.
W oddali szumiał ocean, a jego fale zalewały delikatną, piaszczystą plażę.
Dlaczego otoczona tak pięknym spokojem, śniłam o czymś tak niezwykle przerażającym?
-
-Jedziemy dzisiaj na wycieczkę! Wypożyczyłem samochód - Uśmiechnął się Jesse, kładąc na stole talerz ze swoim śniadaniem.
Przytaknęłam lekko, patrząc na to, jak zaczyna kroić naleśniki.
-Na pewno nie jesteś głodna? - zapytał.
W jego głosie słychać było wyraźną troskę.
Pokręciłam przecząco głową, uśmiechając się sztucznie.
Czułam wyraźne mdłości, a samo patrzenie na jedzenie dodatkowo je potęgowało.
-Źle się czujesz? - odezwał się, oblizując usta z czekolady.
Westchnęłam, odwracając wzrok.
-Nie za dobrze spałam - odpowiedziałam wymijająco, patrząc na wschodzące coraz wyżej, słońce.
Jesse spojrzał na mnie uważnie, odkładając sztućce na talerz.
-Skoro się nie wyspałaś to może przynajmniej zrobię ci kawy? - zapytał, wyraźnie próbując poprawić mi humor.
Podziękowałam, wstając od stołu.
-Skoro chcesz mnie gdzieś dzisiaj zabrać to pójdę się ogarnąć - powiedziałam, bez większego entuzjazmu - Myślę, że gorąca kąpiel mi pomoże.
Przytaknął, wciąż patrząc na mnie z wyraźnym zmartwieniem.
-Chcę zabrać cię dzisiaj do mojego rodzinnego Newbury Park - Uśmiechnął się słabo.
Przystanęłam, wpatrując się w niego przez kilka przydługich sekund.
-Nie... nie musisz - powiedziałam, czując, że nie wiem czy dam radę znieść cierpiącego przez bolesne wspomnienia Jessego.
CZYTASZ
Ambivalence
RomanceSpokój. Tak dobrze znane jej wcześniej słowo. Obecnie zapomniała co tak naprawdę oznacza w rzeczywistości. Gdy doszło do morderstwa jej współlokatorki, zwyczajny, poukładany świat Alice przestał być taki jak dawniej. Od tego momentu, ktoś kogo wyją...