Odgłosy delikatnego pochrapywania i promienie słońca, dotykające mojej odsłoniętej, nagrzanej skóry zupełnie wybudziły mnie z przyjemnego snu.
Westchnęłam głęboko, przecierając dłońmi zaspane oczy.
Po chwili ocknęłam się, zdając sobie sprawę, że coś się zmieniło.
Coś tutaj nie pasowało.
Okno z którego docierało do mnie słońce, nie było tym oknem, w które patrzyłam codziennie.
Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej i ku mojej wielkiej uldze, ujrzałam pogrążoną w śnie Elizabeth.
Jej krótkie, blond włosy na srebrnej, jedwabnej pościeli kojarzyły mi się z dziełem sztuki.
Dzieło sztuki zamknięte w pełnym słońca poranku.
Opadłam na poduszki, przejeżdżając wzrokiem po wnętrzu bogato urządzonej sypialni.
W głowie miałam zupełną pustkę.
Skąd wzięłam się w tej sypialni u boku mojej dawnej przyjaciółki?
Jednak im dłużej bezmyślnie wpatrywałam się w złotą, idealnie wykończoną ścianę, tym szybciej przypominałam sobie wydarzenia poprzedniego wieczora.
Bankiet u Elizabeth.
Jesse.
Całujący mnie Jesse.
A...co było później?
Spojrzałam na leżącą obok mnie Elizabeth, momentalnie przypominając sobie wszystko.
Elizabeth nakryła mnie i Jessego za jedną z kolumn na piętrze.
Zabrała mnie na lampkę szampana, która zamieniła się w wiele, wiele więcej.
Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i popijałyśmy to wszystko winem do momentu w którym zasnęłyśmy w jej łóżku.
Uśmiechnęłam się lekko, przypominając sobie nasze pijackie dialogi i zagadywanie bankietowych gości.
To wszystko byłoby naprawdę zabawne ale...
Jak to możliwe, że całowałam się z Jessem?
Znałam go od naprawdę niedawna i szczerze mówiąc, trochę mnie przerażał.
Ale coś... coś sprawiało, że był też niezwykle pociągający.
Był idealnym przykładem kogoś, kto przyciąga tym, że mrozi krew w żyłach i zabija wzrokiem.
Dlaczego więc, nawet nie chciałam przestać o nim myśleć?
-Aliceee - Usłyszałam spod jednej z poduszek zmęczony głos Elizabeth.
Mruknęła przeciągle, po czym ściągnęła z twarzy nakrycie i westchnęła.
-Zawołaj Caroline.
Spojrzałam na nią pytająco, po chwili przypominając sobie, że na pewno ma na myśli jej gosposię.
Widząc moje zdezorientowanie, lekko naburmuszona wygramoliła się z łóżka i otworzyła drzwi, po chwili krzycząc imię pomocy domowej.
Wróciła z powrotem pod jedwabną pościel, a gdy w progu pojawiła się pani w starszym wieku, kazała jej przynieść nam syte śniadanie, kawę i aspirynę.
CZYTASZ
Ambivalence
RomanceSpokój. Tak dobrze znane jej wcześniej słowo. Obecnie zapomniała co tak naprawdę oznacza w rzeczywistości. Gdy doszło do morderstwa jej współlokatorki, zwyczajny, poukładany świat Alice przestał być taki jak dawniej. Od tego momentu, ktoś kogo wyją...