Zerkam w lustro naprzeciwko mojego łóżka, które wiele razy przyprawiło mnie o zawał, gdy budziłam się w nocy, podnosiłam głowę i widziałam... siebie.
Przygładzam plisowaną spódniczkę z Forever21, poprawiam wysokość dekoltu w baseballowej koszulce z logo DC Comics, wsuwam znoszone creepersy. Wkładam kolczyk do dziurki w chrząstce ucha, muskam rzęsy maskarą i ukrywam cienie pod oczami warstwą korektora. Sięgam po puder i nanoszę go na mój wiecznie błyszczący się nos. Kilka razy przejeżdżam szczotką po włosach, robię z nich niesfornego koka i szybkim ruchem kredki robię sobie kreskę w stylu Pete'a Wentza, Billie'ego Joe Armstronga, albo Patricka Nicholsa.
- Cześć, przystojniaku – mówię do swojego odbicia i parskam śmiechem. Puszczam oczko sama do siebie i zakładam kurtkę, bo dzisiaj dziwnym trafem się ociepliło i temperatura nie jest minusowa, więc nie muszę nosić majestatycznego płaszcza.
Nichols i tak ma fajniejszy, z tymi jego przypinkami...
Sięgam po plecak, słuchawki i iPoda, po czym załączam Situations zespołu Escape The Fate.
Schodzę po schodach, nucąc.
- Darling, what is going on?... Lying is your favourite passion... Dying is your latest fashion– podśpiewuję, omijając niektóre słowa.
- Co to za optymistyczne piosenki? – pyta tata, poprawiwszy krawat i schowawszy telefon w wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Huh? – wyrywam sobie słuchawki z uszu. – A, to tylko Escape The Fate.
- No cóż, nazwę zespołu też mają bardzo... pocieszną – wzdycha. Tata nigdy nie pochwalał moich wyborów, jeśli chodzi o muzykę. On najzwyczajniej w świecie nie potrafi zrozumieć, jak można w kółko słuchać bębnów, gitar i wrzasków, no i, rzecz jasna, ogólnie tych wszystkich piosenek o dziwnych tytułach.
„God Save The Queen? American Idiot? Reject? Co to za podejrzane tytuły? O czym są te piosenki? Hymn Anglii z akompaniamentem gitar elektrycznych? Piosenka o typowych jankesach?... Smutna ballada o odrzuconym dziecku z wciśniętymi na chama kilkoma przekleństwami i okrzykami w tle?", wyrzucił mi pewnego razu, gdy delektowałam się dźwiękami płynącymi z mojego komputera.
Ale wracając do dzisiejszego dnia!
- Nie musisz biec na metro, bo dzisiaj cię wyjątkowo podwożę do szkoły – informuje, narzucając swoje formalne wdzianko. Lenny stoi w drzwiach i kołysze się na boki, czytając Porę na przygodę.
Oczywiście, nie jego.
- Aha – skinam głową. – Gdzie mama?
- Pojechała coś załatwić na mieście przed pracą.
- Aha.
I touched her (oooh) she touched my (ahhh)
It was the craziest thing
I love the girls who hate to love because they're just like me
- Miłego dnia – żegna się ze mną tata. Kiwam mu ręką i wychodzę z rozklekotanej toyoty. Dziedziniec szkolny jest zatłoczony, jak to zwykle się dzieje przed lekcjami. Starszy rocznik okupuje ławkę wokół stojącego przy bramie kamienia.
Legenda głosi, że on tam stoi z JAKIEGOŚ POWODU.
Nagle tracę równowagę i upadam pod ciężarem jakichś 45kg.
- MILION DOLAROWA MAEBY! – słyszę rozdzierający pisk i czuję nagłe porwanie do góry. – Jak ja się za tobą stęskniłam przez te kilkanaście godzin twojej nieobecności w moim nic nieznaczącym żywocie!
CZYTASZ
That Odd Guy
Teen Fiction"To nieprawda, że on nie lubi ludzi. To ludzie nie lubią jego" Maeby Vincent, lat 16, wprowadza się do Londynu z typowej angielskiej wsi. W nowej klasie, w której aż roi się od książkowych "fejmów", poznaje "aspołecznego" chłopaka - Patricka Nichols...