N i e n o r m a l n y i d i o t a

682 65 10
                                    

- Porozmawiać? – dziwię się. – Rozumiem, że o sztuce?

- Nie – odpiera. W mojej głowie tworzą się najczarniejsze scenariusze, bo o czym może chcieć rozmawiać ktoś taki, jak on? – Musimy dokończyć rozmowę z toalety.

Moje palce zaciskają się mocniej na paczce serowych chrupek.

- Co? – wyduszam z siebie. – Ja nie mam zamiaru jej kończyć.

- Ale ja tak, a mój głos liczy się za dwie osoby. Wygrałem – oznajmia, krzyżując ręce na piersiach.

- Cwaniak – prycham. – No dobrze, to czego jeszcze byś chciał się dowiedzieć?

- Jak to było z tą zdzirą?

Mina mi rzednie.

- Z tą zdzirą...? – moje oczy patrzą się w nicość. – A... a co dokładnie chcesz wiedzieć?

- Jak to się stało.

Chciałabym wyciąć mu struny głosowe, żeby już nigdy nie mówił tak opanowanie i bez uczuć.

- Eee, ok. Poszłam do Louise, zaczęły robić mi makijaż i inne duperele, a jak skończyły, to dziwnym trafem na moim czole pojawiło się jarząco czerwone wyzwisko, tak w dużym skrócie. Potem już tylko śmiech, wrzaski... Zresztą, sam widziałeś.

Zamyśla się.

- Dlaczego ci to zrobiły?

- Nie wiem. Na pewno nie przez CIEBIE, bo pragnę zaznaczyć, że się z tobą nie zadaję.

- A może to dlatego, że zadajesz się z Craigiem?

- Co?! Nie! Nie ma opcji, nie, nie, nie. Pewnie zaraz wyskoczysz z tekstem, że może jeszcze mnie podrywa? Nie, co to, to nie. Nichols, zwariowałeś. Jesteś popieprzony. Nie – wyrzucam z siebie wszystkie słowa jak pociski z karabinu. Rzucam się po pokoju, wymachuję rękami i wrzucam dzikie napady śmiechu pomiędzy zdania. Patrick obserwuje każdy mój ruch.

- Nieważne – parska w końcu i zaczyna się śmiać.

Co cię tak śmieszy, pierdolcu?

- Ej, ty! – wystrzelam w niego palcem. – Ty też miałeś mi coś wyjaśnić! Miałeś powiedzieć, dlaczego walnąłeś twarzą o ścianę.

- Ah, to – peszy się. – Powiedzmy po prostu, że spotkało mnie kilka nieprzyjemności, dobra? Nie chcę o tym rozmawiać.

- Ale mieliśmy umowę...

- Nie chcę o tym rozmawiać.


Czy nasza mała próba była owocna?

Powiem szczerze, że sama nie wiem.

Ładnie i szybko przećwiczyliśmy to, co kazała nam ogarnąć pani Alvarez. Patrick całym sobą wcielił się w rolę Antoniusza i muszę przyznać, że dobry z niego aktor. Ja starałam się jak mogłam wypaść dobrze jako Kleopatra, piękna i uwodzicielska królowa, ale Patrick najzwyczajniej w świecie mnie...

Blokował.

Stał oparty ręką o moje biurko, usta miał lekko rozchylone, oczy przymrużone. Wwiercał się we mnie i bardzo mi to nie odpowiadało.

- Chcesz zjeść te Doritos czy idziesz do domu? – odzywam się po 10 minutach niezręcznego milczenia i siedzenia na podłodze z włączonym MTV Rocks.

- A jest opcja „nie jem Doritos, ale zostaję u ciebie"?

- Po cholerę chcesz tu zostać? – pytam, odrobinę zbyt ostro. Karcę się w duchu. Nie wiem, czemu jestem tak wredna.

That Odd GuyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz