#11 Skurcz

136 16 0
                                    

Perspektywa Grzegorza

(pół godziny wcześniej)
Filip okazał się spoko gościem. Nie chcieliśmy niepokoić innych, jednak nie znaleźliśmy wody. Zamiast tego znaleźliśmy na drzewie dziwny znak. Okrąg ze strzałą. Niedaleko później był drugi.

- Pójdziemy za nimi to na pewno znajdziemy cywilizacje - zauważył Filip.

Chcieliśmy też wejść wyżej, żeby ogarnąć, gdzie może być jakaś woda. Na szczycie mniejszego pagórka zauważyliśmy naszą plażę. Nieco dalej była druga. Wszędzie dominował las. To było niepokojące. Nie było widać cywilizacji, jednak mgła przykrywała resztę wyspy, więc nie było wiadomo. Do nas zbliżała się jakaś chmura. Pomyślałem, że trzeba wracać. Wtedy mój wzrok przykuła kolejna strzała na drzewie.

- Myślałem, że zgubiliśmy trop - podnieciłem się.

- Wracać czy iść dalej. Cholera - Filip jednak zszedł z górki. Szedłem za nim. Gdzieś przed nami usłyszeliśmy muzykę. Taką graną przez kogoś, a nie z radia.

- Ktoś tam jest! Cejrowski kręci odcinek pewnie - zaśmiałem się.

- To by było zbawienie, ale zachowaj ostrożność. W tych filmach o rozbitkach ci wszyscy są zawsze źli - podsumował Filip.

Na drzewie był jeszcze jeden znak. Za drzewami zauważyliśmy pole namiotowe. To było dziwne. Dziesięć namiotów i nie było widać nikogo innego. Zagrzmiało. Burza była już blisko. Wtedy ich zauważyłem. Byli czarni jak smoła! W dodatku w połowie nadzy. Mężczyźni mieli jedynie szmaciane spodenki, a kobiety podobnie, bez zakryć u góry. Filip przykładał rękę do twarzy.

- Wrócimy i powiemy grupie - wyszeptał Filip. Pokiwałem głową. Odeszliśmy na piętnaście metrów, gdy nagle ni z gruszki, ni z pietruszki przez dżunglę rozległ się głośny dźwięk.

- Filip! - ktoś nas wolał! Chyba nas usłyszeli! Cholera, wiać! Pobiegliśmy do źródła krzyku. To była nasza grupka z plaży! Chyba nas szukali.

- Uciekajmy! Oni są niebezpieczni! Gonią nas! - krzyknąłem wcale nie wiedząc, czy to prawda.

Rzuciłem się do biegu jako pierwszy. Wtedy też spadł deszcz. W jednej sekundzie było ładnie, a w drugiej już nie. Filip został z tyłu, z Martyną, a ja leciałem z facetem z korporacji.

Perspektywa Kingi

(ponownie 30 minut wcześniej)
Jonasz, Olek, Martyna i Tomek zniknęli w drzewach. Ja zostałam z małym Kubusiem, cały czas trzymając ręce na brzuchu. Coraz więcej wskazywało na to, że dziecko jest martwe. Chciałam ryczeć. To nie było możliwe! Dlaczego! Kubuś bawił się w piasku. Czy będę mogła kiedyś patrzeć tak na swoje dziecko? Gdzie była pomoc? Może oni mogliby coś jeszcze zrobić? Nadchodziła burza. Wczorajsza chmura chyba wracała. Była jeszcze daleko, ale już wiedziałam, że nas nie ominie.

- Skupcie się. Potrzebujemy bagaży. Burza może sprawić, że przesunie nam wrak. To zależy, jak woda będzie reagowała. Niech każdy, kto czuje się na siłach, wyłowi ile się da. Czy są jacyś chętni?

Henryk chyba nami dowodził. Nikt nawet nie zauważył kiedy. Podejmował raczej dobre decyzje, więc byłam za nim. W grupie przyda się ktoś taki. Dwójka z korporacji była chętna na połów. Poza nimi niepewnie zgłosiła się młoda dziewczyna, chyba miała na imię Celina. Zostało nas dwunastu na plaży.

- Czy ciąża boli? - zapytał nagle Kubuś.

- Boli? Zaskoczyłeś mnie. Jasne, że boli. Nic nie przebije rodzenia, ale faktycznie, nie ma cięższego okresu w życiu, jak właśnie ciąża - stwierdziłam.

- Mogę dotknąć? - zapytał niepewnie Kubuś.

- Dotykaj i tak nie kopie - powiedziałam smutno. Kubuś położył rączkę na brzuchu.

- Mały, dlaczego nie kopiesz? Chciałbym to widzieć - powiedział Kubuś. Jak na zawołanie, mały skopał mnie tak mocno, że zaczęłam krzyczeć. Teraz to już nie tylko mały kopał. Miałam skurcze!

Perspektywa Alana

Mówią, że zimna woda zdrowia doda. Ja tam skubańcom nie wierzyłem! Zazwyczaj w nic się nie angażowałem. Jedynie dla szefa. Próbowałem zdobyć odznakę pracownika roku. Rok temu wyprzedził mnie Olek. On się nie musiał starać. Jemu wychodziło wszystko idealnie. Gdyby szefa nie było na wyspie, z pewnością położyłbym się i nic nie robił. Teraz zauważyłem, że byłem jedną z najbardziej zaangażowanych osób w grupie. Miałem nadzieję, że szef wynagrodzi mi, to gdy wydostaniemy się z wyspy.

- Zimno! - krzyknęła dziewczyna, która płynęła z nami.

- No co ty nie powiesz - powiedziałem z nutką sarkazmu.

Minęliśmy mieliznę, na której leżał nasz wrak. Wody było mniej niż wczoraj, co powinno ułatwić nam połów. Sama woda, za mielizną była już przejrzysta. Zdecydowanie ułatwi nam to zadanie. Dopływaliśmy do wraku. Mieliśmy jakieś piętnaście, może dwadzieścia minut do burzy. Zaczął zrywać się silny wiatr.

- Wytrzymasz pod wodą dłużej niż pół minuty? - zapytałem.

- Nawet minutę powinnam wytrzymać - odparła Celina.

- Pamiętaj, nie ryzykuj! Jeśli wiesz, że nie dasz sobie rady, to znaczy, że kurwa sobie nie dasz rady! Nie udawaj bohatera dziecino, bo nie dam ci stracić życia na mojej warcie - dziewczyna pokiwała głową. Justyna prawie wybuchła śmiechem. Zamiast zbędnie gadać, zanurkowałem.

Dzisiaj krócej, ale czas mnie goni i na dłuższy rozdział musielibyście zaczekać do wieczora ;)

#12 jutro o normalnej porze mam nadzieję. No i na pewno będzie dłuższy. Perspektywa osób które chcieliście zostaje przeniesiona. Tak więc zobaczycie Rafała i Celinę, a poza tym wybierzcie jeszcze dwie osoby:

Henryk, Nina lub Justyna
Kacper
Dariusz, Marzena lub Grażyna

To do jutra, Ciao ;)

CebulandiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz