Perspektywa RafałaCzułem się beznadziejnie. Moja noga uniemożliwiała mi poruszanie się. Nie mogłem przez to nikomu pomóc. Agnieszka nawet zrobiła więcej ode mnie, bo pomagała wczoraj przy rozpalaniu ogniska. Nie mogłem jednak nic zrobić. Tomasz mówił, że za kilka dni powinien być już spokój, a jutro powinienem zacząć spokojnie chodzić. Na plaży było mało osób. Henryk właśnie wysłał ekipę, która miała nurkować po bagaże. Znów się nie przydam z tą nogą! A potrafię długo wstrzymać oddech. Henryk przyszedł do mnie i Agnieszki co nas lekko zdziwiło. Agnieszka nie chciała nam przeszkadzać, więc poszła do wody.
- Niedługo burza, a dalej nas nie znaleźli, no nie? Latamy co roku w różne miejsca, a taka pogoda nigdy się w tych rejonach nie zdarzała. Zimne noce? Burze? Nie zdarza się to, po prostu coś tu nie gra. Macie pomysł, o co może chodzić? - zapytał się nas Henryk.
- Myślałem nad tym. Nie ma pewności, że to Morze Śródziemne. Niestety, spaliśmy w trakcie lotu - zauważyłem.
- No właśnie. Wszyscy mówią, że spali przez połowę podróży. Myślicie, że piloci nas chcieli uprowadzić? Albo, że ktoś nas uśpił, aby porwać samolot? - zapytał szef.
- Nie mam pojęcia. Naprawdę. Gdy się obudziłem, wszyscy spali - powiedziałem.
- No nic, dzięki za pomoc. Czym zajmujesz się na co dzień? - zapytał jeszcze Henryk.
- Jestem jeszcze studentem. Ostatni rok nam został.
- Potrafisz handlować? Albo być przekonującym? - zapytał mnie Henryk.
- Przypadkiem jestem po technikum handlowym. Coś tam jeszcze pamiętam - uśmiechnąłem się.
- Będę nam potrzebni pracownicy. Jeśli sprzedasz mi teraz ten długopis, ta praca jest twoja - odparł szef.
Dostałem do dłoni niebieski długopis z linii lotniczych, które nas rozbiły. Oglądałem go i myślałem, nad sposobem sprzedaży.
- Będziemy musieli podpisać umowę, w tym wypadku, może być na małych karteczkach - wyjąłem z kieszeni fiszki i wręczyłem mu jedną.
- Chyba wiem, do czego zmierzasz - uśmiechnął się szef.
- Więc niech pan podpisze - powiedziałem z uśmiechem.
- Nie mam długopisu - pokiwał głową Henryk.
- A no właśnie. Jest zapotrzebowanie na ten towar, a że jestem jedynym handlarzem tego towaru, więc mogę go sprzedać teraz po własnych cenach.
- Ładnie. Jak wrócimy z wyspy, biorę cię do firmy - odparł Henryk. Naszą rozmowę przerwał krzyk. Wszyscy popatrzyli się w tamtym kierunku.
- Ona rodzi! - krzyknęła Agnieszka, wychodząc z wody.
Perspektywa Celiny
Popatrzyłam na Justynę. Było po niej widać, że nie robi tego zbyt chętnie. Popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem i zanurkowała. Nie czekając długo, zrobiłam to samo. Wzięłam głęboki oddech i się zanurzyłam. Otworzyłam oczy i dopiero wtedy zobaczyłam cały wrak. Widok mroził krew w żyłach. Szczególnie że w wodzie unosiło się ciało, zahaczone spodniami o ostrą cześć samolotu. Zaczęłam płynąć w tamtym kierunku. Nie było tu głęboko, jakieś pięć metrów, może dziesięć. Alan dopływał już do wraku, a Justyna była w połowie. Zbliżyłam się do nich i po chwili byłam już przy wraku. Mijałam różne ryby, przeważnie małe. Przy samym wraku zaczynały się większe. Pomyślałam, że jeśli pomóc jeszcze dziś nie przybędzie, to można będzie sobie coś złowić. Alan wypchał z luku dwa bagaże, które trafiły do mnie i do Justyny. Alan wyszedł z trzecim i ręką wskazał, że jeszcze tutaj wrócimy. Pod wodą usłyszeliśmy grzmot. Justyna wyprzedziła mnie. Nie było to takie proste, płynąć z ciężkim bagażem. Przy samej powierzchni zaczęło mi już brakować powietrza. Na szczęście Alan pomógł mi, popychając mnie w górę. Chwilę później odetchnąłem głośno i popatrzyłam na Alana i Justynę.
CZYTASZ
Cebulandia
AdventureBoeing 878 znika z radarów i ślad o nim ginie. Tymczasem samolot rozbija się u brzegów tropikalnej wyspy. 21 rozbitków będzie musiało pogodzić się z faktem, że nikt po nich nie przyleci. W dodatku wyspa skrywa w sobie nie jedną tajemnicę. Jak poradz...