Perspektywa Henryka
Weszliśmy do dżungli. Prawdę mówiąc, byłem w niej pierwszy raz, przez co nieco się jej wystraszyłem. Wszędzie mchy, paprocie, korzenie. Nie wiem, jak oni się w niej odnajdują. Ja bym się już kilka razy zgubił. Całą ósemką szliśmy gęsiego, bo miejscami było tam zbyt ciasno.
- Czyli widzieliście tylko jeden znak wyryty na drzewie, tak? - zapytał się Grzegorz.
- No jeden. Widzieliśmy tylko na wzgórzu - oznajmił Jonasz.
- No to chodźmy tędy, tu zaraz jest drugi - oznajmił Grzegorz.
Ruszyliśmy więc nieco większymi zaroślami. Kto wie, czym są te znaki. Widziałem tylko ten na kamerze. Było to jeszcze większą zagadką. Zauważyłem, że wygląda ona identycznie jak kamery używane w Polskich miastach, a przynajmniej w Warszawie. W każdym państwie są inne. A na tej wyspie akurat znalazły się Polskie kamery. To nie mógł być przypadek!
- O tutaj, sobie zobaczcie - pokazał Grzegorz.
Faktycznie. Na drzewie był okrąg a w nim strzała. Ciekawe co to oznaczało. Ruszyliśmy dalej. Olek poprowadził nas na swoją drogę, którą szedł wcześniej.
- Uważaj! - krzyknął Jonasz. Spojrzeliśmy na niego.
Wziął gałązkę z ziemi i rzucił kawałek przed nas. Teraz widziałem. Pułapka. Linka pękła, sprawiając, że mechanizm podniósł ukrytą w liściach sieć. Czyli to tak zginął Tomasz. Tym razem jest nas więcej, więc gdyby coś, to możemy łatwiej odeprzeć taki atak jak poprzednio. I to jest plan!
- Mam plan! Wywołamy ich jak poprzednim razem, nie spodziewają się nas w takiej ilości i z bronią palną - zauważyłem dla nas szansę.
- Chyba lepsze to, niż im tam wbiegać i walczyć wręcz - zauważył Olek.
Byłem bardzo zadowolony z moich pracowników. Ta katastrofa zbliżyła nas bardziej, niż zbliżyłby nas wyjazd na Majorkę. Cieszyłem się, że tak aktywnie pomagają innym. To dobrze o nich świadczyło i dopiero teraz w pełni jestem zadowolony, że to właśnie ich wziąłem ze sobą. Szkoda, że reszcie się nie udało. Alan został w obozie, bo coś mu się stało w rękę. Miałem nadzieję, że nie umrze od tego. Taka śmierć na pewno byłaby męczarnią.
Olek i Nina chyba powoli coś zaczynali do siebie czuć. Nie wiem, czy to dobrze, że będzie w naszej firmie para, to zawsze przynosi w najlepszym wypadku kłótnie, a w najgorszym nawet rozpad małżeństwa. Już musimy znosić humorki Justyny i Alana, jako kłócącego się rodzeństwa.
Grunt pod nogami zrobił się stromy i miejscami trzeba było uważać, żeby nie upaść.- Możemy zrobić postój? Jakoś tak słabo mi się zrobiło - poprosił Janusz.
- Jasne, ale chwilkę, bo nie trafimy tam całkiem po ciemku - odparłem. Podałem mu butelkę z wodą.
- Może ta dziczyzna ci zaszkodziła? - zapytał Olek.
- No właśnie nie jadłem jej. Nie mam zamiaru stać się kanibalem. Nie taki głód już przeżyłem - zauważył Janusz.
- Zaraz, zaraz... dziczyzna i kanibale? Co to było za mięso na tym grillu? - zapytał przerażony Jonasz.
- Zanim podano kury i ryby, to był nasz czarny koleżka - odparł Grzegorz.
- Nie! - Jonasz wsadził palce do gardła i próbował zwymiotować to, co zjadł. Biedak nie miał o niczym pojęcia. Usiadł i złapał się za twarz.
- Już mi lepiej. Możemy iść - powiedział Janusz.
- Ale jemu znów jest źle - pokręcił głową Kacper.
CZYTASZ
Cebulandia
AdventureBoeing 878 znika z radarów i ślad o nim ginie. Tymczasem samolot rozbija się u brzegów tropikalnej wyspy. 21 rozbitków będzie musiało pogodzić się z faktem, że nikt po nich nie przyleci. W dodatku wyspa skrywa w sobie nie jedną tajemnicę. Jak poradz...