#30 Ostatni dzień na ziemi część 1

87 12 4
                                    


Ten Rozdział będzie nieco inny niż #10 i #20. Będzie on prowadzony z dwóch perspektyw, plaża, oraz wyprawa. Za bardzo rozwlekłem rozdział poprzedni wiec w planach był tylko Filip, ale dodaje wylosowaną Celinę. Gotowi? Dla kogo będzie to Ostatni dzień na ziemi? Coś czuje, że dla mnie po tym, jak mnie zabijecie w komentarzach 😂😂😂😂😂😂😂😂😂
Koniec pie*****nia, lecimy z tematem 😂

Perspektywa Filipa

Dopiero po chwili, zauważyliśmy, że o stodołę opierał się czarnoskóry... farmer. Był tak ciemny, że doskonale wtopił się w ciemną stodołę. Miał na głowie kapelusz i najwyraźniej odpoczywał. Kawałek dalej była zagroda, w której zobaczyliśmy cztery świnie. O tak, to by ułatwiło nam sytuacje z głodem. Tam również był farmer. Więcej ludzi nie widzieliśmy. Pytanie było takie, ilu ludzi jest w środku i po drugiej stronie.

- Musimy obejść stodołę i zobaczyć ile tylko się da. Później skorzystamy i podkradniemy się od strony, z której będzie pusto - powiedział szeptem Jonasz.

Tak też zrobiliśmy. Weszliśmy nieco głębiej w las i zauważyliśmy jeszcze jednego farmer, który tym razem naprawiam płot, od strony zagrody. Jeśli nikogo więcej nie było w środku, to mieliśmy jedynie trzy cele do wyeliminowania. Nas było dwa razy tyle. Nie powinno być problemów.

- Jaki plan? - zapytałem Jonasza. On podrapał się po brodzie.

- Nie mam pojęcia zbytnio. Podkradniemy się od strony ścieżki. Tam z boku nie było nikogo. Potem załatwimy tego jednego, który odpoczywał, a później dwójkę przy zagrodzie - wzruszył Jonasz.

- Chyba nie zamierzacie ich zabić? - zapytała Agnieszka.

- Racja, lepiej wziąć zakładników i niech sami odbiorą sobie życie, żebyśmy mieli co jeść - pokręcił głową Jonasz.

- Jeśli się uda, to bierzemy. Jeśli się zorientują i dojdzie do walki... nie możemy ryzykować. Wtedy po prostu zabijamy - dodał Alan.

Przeszliśmy powoli z powrotem na ścieżkę. Musieliśmy działać szybko. Z tej strony było delikatnie widać farmera odpoczywającego przy zagrodzie.

- Idziemy! - rzucił Rafał.

Szybkim biegiem ruszyliśmy w stronę stodoły. Zamykałem tę grupę. Jednak coś poszło nie tak. Taki czynnik losowy, którego nikt z nas nie zaplanował. Lekki ryk zza pleców sprawił, że odwróciłem się przerażony. Zza zakrętu, około stu metrów za nami wyjechał samochód. Nie zwróciłem wcześniej na to uwagi! Przecież na tej ścieżce były ślady opon! Oni nas już pewnie zauważyli.

- O kurwa! - rzucił tylko Alan.

- Zmiana planów! Szybka akcja, eliminujemy ich! - dodał Jonasz.

Jednak jak to zawsze się dzieje, nic nie idzie po naszej myśli. Agnieszka złapała się za głowę i zatrzymała Rafała. Jako że prowadzili, cała grupka musiała się zatrzymać.

- Co się dzieje?! Kurwa!! - Jonasz był przerażony.

- Zawroty głowy. Nie wiem... co się dzieje... - powiedziała słabo Agnieszka.

- Jezus Maryja, to nie tak miało wyglądać - złapał się za głowę Dariusz. I wtedy właśnie zauważył nas pierwszy z farmerów. Ten, który opierał się o stodołę. Najwyraźniej wcale nie odpoczywał, tylko czekał na transport. Oczy jego i moje spotkały się jako pierwsze. Przeraził się i zaczął krzyczeć wniebogłosy. Pobiegłem szybko w jego stronę. Nie miał żadnej broni. Rzucił się do ucieczki, jednak dogoniłem go. Nie chciałem zabijać niewinnego człowieka, jednak to on był naszym wrogiem. Nie myśląc dłużej, po prostu przywaliłem mu w głowę z taką siłą, że aż zemdlał. Upadł boleśnie, a ja się zatrzymałem. Dopiero teraz to zauważyłem. Zająłem się moją ofiarą tak szybko, że nie zwróciłem uwagi na to, co mam przed sobą. A miałem przed sobą dwoje ludzi z bronią.

CebulandiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz