5. Grzanka.

7.6K 583 106
                                    

Zabarykadowałem drzwi i pobiegłem na piętro.
Telefon. Musze zadzwonić na policję!
Wbiegłem do pokoju.
Telefon leżał na biurku. Dzięki Bogu był podpięty do ładowarki.
Numery i policja.
Ręce trzęsły mi się jak oszalałe.
Hałas kopania w drzwi na parterze niósł się do mojego pokoju.
Z jękiem przyłożyłem telefon do ucha. Sygnał... I następny.
Zero odpowiedzi.
Zacząłem sapać z nerwów.
On tu idzie!
Odgłosy twardej podeszwy na drewnianych schodach z każdym krokiem robiły się głośniejsze.
Nogi ugięły mi się pod moim ciężarem. Spróbowałem chwycić się biurka, by nie upaść tak głośno...
Kroki ucichły.
-Jesteś? - odezwał się lekko piskliwy głos. -Czemu drzwi są wyważone??
Mama! Wróciła! Ale ten ktoś nadal jest na korytarzu!
Hałas tłuczonego szkła.
Na korytarzu.
Wyskoczył przez okno??
-Co to było?? - krzyknęła mama.
Wybiegłem z pokoju i spojrzałem w lewo. Na końcu korytarza było okno. Wybite.
Podbiegłem do niego i spojrzałem w dół. Nie ma go. Zdążył uciec...
-Co tu się stało?... - zapytała wbiegając przerażona po chodach.

Usiadłem na łóżku cały trzęsąc się nadal.
Mam dosyć tego pieprzonego dnia. Muszę ochłonąć, a najlepiej podczas długiej i ciepłej kąpieli.
-Mamo, idę pod prysznic. - oznajmiłem i wkroczyłem do wykafelkowanego pomieszczenia. Stąpałem już boso po jasnoniebieskich kafelkach. Przy każdym kroku trzęsły mi się nogi. Tak przemierzyłem całą łazienkę (która była dosyć mała) i pozbyłem się wszystkiego co miałem na sobie. Wszystko rzuciłem w kąt.
W końcu mogłem zamknąć się w kabinie, włączyć radio, odkręcić wodę i spłukać cały dzień wodą lejącą się w deszczownicy.

Z jeszcze mokrymi włosami położyłem się na łóżku. Tak miękkim w porównaniu z leśną ściółką.
Nie potrafiłem zasnąć. Nic dziwnego... Poza tym w pokoju było chłodno, a sama kołdra nie wystarczyła.
Zamknąłem oczy błagając chociaż, bym poczuł się minimalnie senny.

To była ciężka noc. Nie potrafiłem zasnąć. Może ze dwa razy udało mi się przysnąć ze zmęczenia... Niestety dzisiaj poniedziałek i musiałem iść do szkoły.

Wykonałem poranną toaletę, ubrałem się i zjadłem jajecznicę z dwoma grzankami. Uwielbiam grzanki. Sprawiają one, że dzień zaczyna się idealnie.
Wybiegłem potem z domu żegnając się z mamą, która nadal przeżywała wczorajsze... zdarzenie.
Na szczęście drzwi już naprawione. Po prostu były wyjęte z nawiasów, a co do okna... To trzeba załatwić fachowca.

-Ale nic ci nie zrobił, nie? - dopytywał nadal Mike.
-Co za bajka... - prychnął Nath. -Naprawdę w to wierzysz? Nie bądź naiwny! - odezwał się do chłopaka.
Tak. Powiedziałem im o tym. Niezbyt chętnie, ale Mike jest strasznie upartym typem, do wszystkiego musi wścibiać nosa.
-Ale ma dowód! Wybita szyba i drzwi wyrwane z zawiasów! - nadal trzymał swojego.
-Ale nie masz pewności, że sobie tego nie wymyślił. - powiedział spoglądając na mnie. -Przecież widzisz, że nie spał. Zwariował i tyle.
-Nie spał, bo myślał o włamaniu. Przecież to normalne! - odparł z oburzeniem.
-I jeszcze stoisz po stronie świra. - prychnął. -Aż mi cię szkoda...
Nawet nie chciałem się udzielać. Siedziałem nieruchomo przy stoliku, opierając się łokciem o blat. Właśnie jedliśmy drugie śniadanie w stołówce.
-Hej.
Zabandażowana ręka spoczęła na moim ramieniu. Gwałtownie spojrzałem za siebie, a widok znajomej twarzy podziałał jak kubeł zimnej wody.
-To ty! Co ty tutaj robisz?? - zapytałem zaskoczony widząc go w szkole. Jak zwykle miał na głowie czapkę z żółtym prostokątem.
-Chciałem z tobą porozmawiać. - odpowiedział poważnie i zacisnął dłoń na moim ramieniu. Mimo tego wyraz twarzy miał spokojny.
-Ale... Zaraz będzie dzwonek... - pokręciłem głową niepewnie i spojrzałem na chłopaków. Oni patrzyli na chłopaka także zaskoczeni jego obecnością. Już widzę jak po szkole będą za mną łazić i pytać kim jest ten gościu. Nawet zacząłem się zastanawiać jak im to wytłumaczyć.

Zeszliśmy do szatni. Nikogo tam nie było, więc chłopak bez skrępowania mówił.
Stanęliśmy na samym końcu "sali" z szafkami poustawianymi w kilku rzędach.
-Posłuchaj... Chciałbym przeprosić za rozbite okno. - odparł zmieszany głęboko świdrując mi oczy.
Przeskakiwał z nogi na nogę. Pewnie z nerwów.
-Słucham? - uniosłem brwi nie rozumiejąc z tego nić.
-Okno. To ja rozbiłem okno i wyważyłem drzwi. To byłem ja.
Zacisnął dłonie w pięści.
-Czekaj... Zwolnij...
-To byłem ja, czy tak trudno to zrozumieć?? To ja wparowałem ci w drzwi, to ja próbowałem cię zabić! - podniósł ton głosu i z przypływu emocji zbliżył się do mnie. Jest niski, przez co musiał unieść głowę, by spojrzeć mi w oczy.
Poczerwieniał z nerwów.
-Ty?
Wtedy dzwonek zadzwonił nam nad głowami. Ostatnie klasy zamknęły się z trzaskiem, który przeniósł się echem aż do szatni.
-To byłem ja... Ale chce się wytłumaczyć. Zanim krzykniesz, wysłuchaj mnie!
Zmarszczył brwi.
-Nie mogłem tego kontrolować. Próbowałem się powstrzymać ale nie dałem rady.
Stałem w spokojnie układając sobie każde jago słowo i analizując je z doskonałą precyzją.
-Co ma znaczyć "nie mogłem tego kontrolować"? - zapytałem i zacisnąłem pięści by nerwy nie puściły, a mój głos nie stracił na stanowczości.
-Trudno będzie ci to wyjaśnić...
-Powiedz mi. Chciałeś mnie zabić, tak? Dlaczego?! - podniosłem ton.
Chłopak zadrżał i przegryzł wargę niezdecydowany, jakby w głowie walczył ze samym sobą.
-To on mi kazał...
-Jaki on?
-Nie zrozumiesz... - mruknął i odwrócił głowę.
-Powiedz!
Siłą rozkazałem mu spojrzeć mi w oczy, łapiąc go za ramiona.
-On. Pamiętasz? Wtedy... Wtedy, gdy przyszedłem. On tam był. Obserwował nas, gdy ja ściągałem twojego kota z dachu. - odpowiedział prawie ze łzami w oczach -Pamiętasz?...
Tamto coś? To wielkie coś kazało mu mnie zabić?
-Czemu? - zwęziłem oczy.
-Nie wiem! Nie mam pojęcia! - odpowiedział głośniej.
Echo naszej rozmowy odbijało się o ściany pustej szatni.
Zacisnąłem szczękę.
-Czemu uciekłeś?...
Już nie dałem rady. Mój głos zadrżał.
-Gdy się jakby ocknąłem nie chciałem tego robić i zwiałem.
-Byłeś w transie?
-Takim jakby...
Spojrzał na nasze stopy.
-To on tobą "sterował"? - pytałem nadal.
-Tak... To był właśnie on. Nie mam pojęcia, czemu za cel wybrał akurat ciebie...
-Kim on jest?
Chłopak gwałtownie spojrzał na mnie, jakbym powiedział coś niezwykłego.
-Nie musisz tego wiedzieć. - odpowiedział i cofnął się o dwa kroki. -Będę już szedł. Masz lekcje, a ja tylko zabieram ci czas. Właściwie nie wiem co mnie tutaj zwabiło... Pewnie poczucie sumienia - zadrwił sam z siebie. -Miałem tylko przeprosić za wybite okno i tyle... A co? Wygadałem się.
Odwrócił się twarzą w kierunku wyjścia.
-Najlepiej by było, gdybyś zapomniał.
-Już to mówiłeś.
Przerwałem mu. Zmierzał właśnie w stronę metalowych drzwi.
-Mówiłeś mi to już wcześniej. Nie. Nie zapomnę. Nigdy. Nawet jakbyś mi zagroził i znowu się na mnie rzucił... Ja na pewno nie zapomnę. - zakończyłem tupając nogą w kafelki.
-To nie dotyczy ciebie. Po co masz sobie utrudniać życie? - zaśmiał się sztucznie.
Nie odpowiedziałem. Wtedy chłopak uznał, że skoro nic nie mówię, to pozwalam mu iść.
Tak też zrobił. Poszedł i jakby rozpłynął się w powietrzu. Już go dzisiaj nie zobaczyłem.

[skorektowane]

Chłopak Z Blizną [shonen ai]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz