14. Słodka bułka.

4.8K 460 217
                                    

-I zabiłem go. - powiedział spokojnym tonem.

Przez chwilę wgapiałem się w jego oczy nie patrzące na mnie.

Za oknem słychać było donośne skomlenie psa i krzyk właściciela.

-Czemu? - wydukałem. Nie to, że byłem wystraszony, bo byłem, ale też spodziewałem się takiej odpowiedzi.

Toby zszedł z mojego brzucha i usiadł na drugim końcu kanapy. Ja za to podciągnąłem się i patrzyłem na niego cały czas będąc opartym o podłokietnik.

Może miałem zwidy, może nie, ale wydawało mi się, że oczy Tobyego się zaszkliły. Jego noga podskoczyła od małej drgawki.

Złączył dłonie i zaplótł w nich palce. Jak zwykle ślepo patrzył w zabandażowane ręce.

-Toby-...

-Słyszałem. - przerwał mi lekko zachrypniętym tonem. -Zasłużył na to.

-Czym zasłużył?

-To już nie twoja sprawa... - mruknął odwracając głowę tak, bym nie mógł zobaczyć jego twarzy.

Znowu cisza. Skomlenia już nie usłyszałem. Krzyku właściciela też. Co jakiś czas hałas samochodów. Cicha rozmowa za oknem. A tak to nic. Jakby czas zatrzymał się tylko w tym pokoju.

Nagle brunet wstał i nie patrząc na mnie wyszedł z pokoju. Poszedłem za nim, ale jego już nie było. Po prostu wyszedł trzaskając drzwiami.

No i fajnie.

Wróciłem do salonu i położyłem się na skrzypiącej kanapie twarzą do oparcia.
Zacząłem się zastanawiać.
Czemu nadal tutaj siedzę, zamiast iść do ciotki? Przecież mieszka niedaleko nas... Znaczy mojego domu.
Właściwie nie mam pojęcia gdzie teraz jestem. Wypadałoby rozejrzeć się po okolicy. Ale znając życie zgubię się.

I miałem rację.

Zgubiłem się. W lesie. Po cholerę do niego wchodziłem?! Przecież wiedziałem, że tak będzie!

-No nic... Debilem trzeba się urodzić... - powiedziałem sam do siebie bardziej zagłębiając się w gęstwinie.

-Pam param pam pam pam pam...- zacząłem nucić jakąś melodię. -Pam pararararara ram pam pam.

Minąłem jakiś wielki pomnik. Stary. Bardzo stary pomnik, a kiedy stanąłem na małej polanie poczułem czyjąś obecność. Wtedy trochę się zestresowałem i nerwowo zacząłem rozglądać się na boki.

-Tylko mi się tak zdaje. Po prostu jestem w dziwnym miejscu i mam schizy. - tłumaczyłem sobie i uczucie zmalało. Choć nie wiem czy to dobrze.

Obszedłem polanę patrząc w las. W końcu trzeba znaleźć jakieś wyjście.

Szedłem zastanawiając się, czy iść inną drogą, czy tą którą wlazłem tutaj.

Przeszedłem plac trawy na skos i upadłem przez kamień.

Nie chciało mi się wstawać.

Obróciłem się na plecy i patrzyłem w jeszcze jasne niebo.

Mimowolnie zaśmiałem się, kiedy w myślach przywołałem obraz naszego pierwszego spotkania. A potem to już się samo potoczyło.

I czemu?

Leżałem jeszcze chwilę, a po niej podniosłem się na sztywno. Trochę za szybko, bo mroczki pojawiły mi się przez oczami.

Kiedy obraz mi się polepszył zobaczyłem go.

Znowu.

Może to jednak mroczek, który został? Albo nie?

Chłopak Z Blizną [shonen ai]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz