3. Kotka.

9.1K 657 126
                                    

Obudziłem się z bólem głowy. Nawet nie myślałem, żeby wstawać z łóżka.
No niestety musiałem, bo żołądek zaczął domagać się jedzenia.
Powlokłem się do kuchni i otworzyłem lodówkę. Pustki. Nic konkretnego tam nie ma.
Na szczęście moja kochana mamusia zostawiła dla swojego kochanego synka kanapki zanim wyszła do pracy.
-Mamo... Co ja bym bez ciebie zrobił? - uśmiechnąłem się i przeczytałem karteczkę położoną przed talerzykiem. "Smacznego".
Zabrałem talerz i poszedłem z nim do pokoju.
Usiadłem za biurkiem i włączyłem laptopa.
Chwila minie zanim się włączy, więc za ten czas zdążyłem zjeść późne śniadanie.
Włączyłem przeglądarkę i pierwsze co przykuło moją uwagę to krzykliwy nagłówek. "Seryjny morderca nadal na wolności!"
Ile razy to słyszałem.
Kliknąłem w załącznik i zacząłem czytać artykuł.
"Wczorajszej nocy, po pierwszej, znaleziono dwa ciała nadal niezidentyfikowanych osób. Zwłoki były tak zmasakrowane, że nie dało się niczego wywnioskować. Zebranie odcisków palców było niemożliwe, gdyż ciała były pozbawione dłoni..."
Przerażające.
Niżej znajdowały się zakreślone na czerwono linki do zdjęć ofiar. Nie miałem zamiaru w to klikać. Kto wie jak obrzydliwe to będzie.
-Ech... Co się na tym świecie dzieje... - westchnąłem i wszedłem na facebook'a.
Tutaj to samo. "Zabójca na nadal niezłapany"
Po chwili dobiegł mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. To Mike.
-Hej! - napisał pierwszy.
-Yo.
-Wyjdziesz dzisiaj? Z Nathanem idziemy za gararze. Kupiłem fajki. - zaproponował. Pisze jak małe dziecko. Robi tyle błędów.
Ale na fajki... Nie będę ryzykował.
-Sorry. Nie mogę.
-Czemu?
Jakaś wymówka. Jakaś wymówka.
-Źle się czuję.
-Ale wymowka. - odpisał. -Jak nie chcesz to nie. Nie zmuszam. Ale jak co to idziemy po pietnastej.
-Pomyśle o tym!
Co za uparty.
Potem już nie odpisał.

Co by tutaj robić? Zacząłem się zastanawiać i przy okazji posprzątałem w zlewie. Gdy się nudzę zaczynam robić dziwne rzeczy np. zaczynam sprzątać. Chociaż się do czegoś przydam.

Gdy siedziałem sobie tak na kanapie, z laptopem na kolanach (ambitny pomysł na życie) zaczęło mi czegoś brakować.
-Gdzie, do cholery, jest Moly!
Kotka już dawno powinna leżeć mi na twarzy (bądź na klawiaturze).
Nadal leżąc rozejrzałem się po salonie. Bo na pewno z tej perspektywy cokolwiek zobaczę...
Ociężale podniosłem się z kanapy.
No kurcze, nie ma jej!
Zacząłem krążyć po piętrowym domu.
-Uciekła... - odparłem zdenerwowany.
Może jest na zewnątrz?
Wyszedłem z domu w szarych kroksach i okrążyłem go.
Nie ma.
Oddaliłem się i spojrzałem na dach.
-Nosz kurcze, jak ona tam wlazł??
Biała kotka w czarne łatki siedziała na czubku dach i drzemała.
-Moly! - zawołałem. Na szczęście zareagował i się obudziła.
-Kici-kici! Zejdź no! - wołałem dalej.
Co za uparta... Kotka.
Drabina! Gdzie jest drabina??
Znowu okrążyłem dom. Otworzyłem garaż i zacząłem się w nim kszątać.
-Kot siedzi ci na dachu! - odezwał się chłopak za furtką. Odwróciłem się w kierunku głosu. To ten sam co wczoraj. Czapkę miał naciągniętą na czoło, a ciemna grzywka zasłaniała podkrążone oczy.
-Wiem właśnie.
Podszedłem do niego, a ten wystawił rękę w geście powitania. Uścisnąłem jego dłoń całą owiniętą w bandażach.
-Ou... - syknąłem kwasząc minę.
-To nic. Stare rany. - wzruszył ramionami. -Pomóc ci? - kiwnięciem głowy wskazał dach. Kotka na nim wróciła do swojej drzemki.
-Poradzę sobie, tylko muszę znaleźć drabinę.
Chłopak zajrzał mi przez ramię do garażu.
-To nie ona pod lewą ścianą?
-A no faktycznie!
Pobiegłem z powrotem do garażu, a chłopak oparł się i bramkę.
-Za krótka... - skrzywiłem minę. Po rozwinięciu obu części i tak brakowało jakiegoś metra.
-Mogę spróbować tam wejść. - odparł i przeskoczył susem przez furtkę, a po chwili znalazł się obok mnie.
-Dasz radę?
-Nawet jakbym spadł to niczego bym nie poczuł. - uśmiechnął się krzywo i spojrzał u górę. -Trzymaj drabinę. - polecił i zaczął wdrapywać się na górę.
Mocno chwyciłem metalowe boki.
Chłopak był już na samym szczycie drabiny. Nie wahając się wchodził dalej aż stanął na ostatnim szczebelku.
-Nie spadnij! - zawołałem do niego.
Ten gestem pokazał, że wszystko dobrze i chwycił się rynny. Upewniwszy się, że jest stabilna, podciągnął się oburącz.
Matko Boska, on jest jakimś kaskaderem??
Po chwili tylko jego jedna noga wisiała na krawędzi. Nie mogę patrzeć...
-Mam! - zawołał i pokazał się z powrotem z kotem w ręku.
-To złaź!
Odwrócił się plecami i wystawił jedną nogę w dół. Trzymał kotkę w jednej ręce. Nic sobie z tego nie zrobiła.
Stanął na szczebelku i zachwiał się. Drabina zadrżała, a ja zacząłem prosić Boga.
-Schodzę. - powiedział.
Coś odwróciło nagle jego uwagę.
Zatrzymał się w połowie drogi.
Kot spadł i wylądował obok mnie. Na szczęście nic jej nie było.
-Ej! Co jest!
Nagle w głowie zaczęło mi piszczeć, a chłopak mocniej przylgnął do drabiny.
Co za nieznośny ból głowy...
Nie mogę puścić drabiny.
Zniekształcony głos zawładnął moim umysłem.
Puściłem drabinę upadając na ziemię.
Czarna postać pojawiła się przed ogrodzeniem.
Ja leżałem i myślałem, że zaraz rozsadzi mi głowę.
Potem obraz zaczął mi się mieszać.
Postać była coraz bliżej.
Z ust wydobyłem zduszony jęk.
Coraz bliżej.

I bliżej...

Chłopak Z Blizną [shonen ai]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz