1. Dym.

15.6K 854 107
                                    

   Był naprawdę późny wieczór. Uwielbiam tą porę dnia. To miłe, chłodne i wilgotne powietrze wypełniające moje płuca przy każdym oddechu.
Dosyć poetycko to brzmi. Nie mój gust.
   Razem z trzema moimi kumplami szedłem przez park. O tej porze był kompletnie pusty.
   Mike zaszeleścił paczką papierosów obok mojego ucha.
-Nie palę. - odparłem kręcąc przecząco głową.
-Cienias. - zaśmiał się Nathan.
-Po prostu stara ci nie pozwala. - zakpił Mike.
-Nie smakują mi.
-Tak, tak... - przewrócił oczami.
   Prawda jest taka, że mam uczulenie na dym z tytoniu. Nie powinienem tutaj być. Muszę stanąć tak, żeby dym nie leciał na mnie, bo inaczej huhu... Będzie źle.
Usiadłem więc na brzegu ławki, z dala od palących chłopaków.
   Już po 22, a oni wypalają następne fajki. Muszę stąd iść. Zaczynam się dusić.
   Ociężale wstałem z drewnianej ławki i odwróciłem się do Mike'a.
-Będę już wracał... - mruknąłem i przełknąłem ślinę z trudem.
Złapałem się za szyję.
No nie... Zaczynam puchnąć.
-Stary nie pękaj. - odezwał się Nathan podchodząc do mnie i łapiąc za ramię. Śmierdzi dymem.
   Zasłoniłem nos i usta.
-Musze już iść... - wydukałem i odsunąłem się od chłopaka.
-Jak uważasz... - westchnął Mike, a ja czym prędzej odszedłem.
   Już robiło mi się ciepło. Jakbym siedział tam jeszcze dłużej, to na pewno zemdlałbym.
Albo gorzej.
   Zacząłem głęboko oddychać. Jak najgłębiej potrafię, by się tego pozbyć.
   No nie... Moje ciuchy. Całe przesiąknęły smrodem dymu.
Wsadziłem palec za kołnierzyk granatowej koszulki i odchyliłem go jak najdalej od szyji.
   Chce już do domu.
   Przetoczyłem się między drzewami i znalazłem się na zarośniętym polu, niegdyś boisku do piłki nożnej. Zardzewiałe, jeszcze minimalnie białe słupki na obu końcach boiska.
   Trawa sięgnęła mi do kolan. Gdy szedłem przed siebie strasznie szeleściła, a przez wieczorną rosę przemokły mi już buty.
-Cholera!... - syknąłem, gdy świat zawirował.
   Ugiąłem się, źle stając na zakamuflowanym kamieniu i padłem w trawę. Z każdej strony otoczyły mnie wysokie źdźbła.
   Nie mam siły, żeby wstać.
   Klęknąłem i wyjrzałem nad trawę.
-Ej! - zawołał nieznany mi głos. Chwile zajęło mi skapnięcie się, że to do mnie. W końcu odwróciłem się w stronę coraz to narastającego szelestu.
   W moim kierunku szedł chłopak. Podniósł daszek czapki z wyszytą żółtą kopertą(?) na przodzie. Na lewym policzku przyklejony miał duży, kwadratowy plaster.
   Podszedł do mnie, a ja tylko gapiłem się otumaniony na jego ciemną grzywkę huśtającą się na boki.
-Jesteś pijany? - zapytał wprost i podał mi rękę. Skorzystałem z pomocy.
Chłopak okazał się być mojego wzrostu, choć wyglądał na niższego.
-Nic ci nie jest? - zapytał patrząc mi w oczy i strzepując coś z mojego ramienia.
   Nie mogłem niczego powiedzieć.
   Chłopak cuchnie fajkami.
   Dusze się.
-Rozumiesz co do ciebie mówię? - zmrużył ciemne oczy.
Złapałem się za szyję i...
No właśnie.
I co dalej?

***

I co o tym myślicie?
Piszcie komentarze, bo nie mam pojęcia, czy to kontynuować xP
Na próbę wrzuciłam pierwszy rozdział no i trzeba czekać na rezultaty :/
Wielkie dzięki za przeczytanie :D (o ile ktoś to wgl przeczytał)

[skorektowane]

Chłopak Z Blizną [shonen ai]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz