22. Ściana.

3.1K 302 209
                                    

Jutro, jutro, jutro...
Jestem przerażony. Jutro będzie źle. Bardzo źle.
Nie umiem oderwać myśli od tego wszystkiego. Nawet książka, którą wcisnął mi Toby nie pomaga.
Co jeśli to Toby umrze?
Zostanę sam. Z tą świruską! Albo ten cały "Operator" zmusi mnie do zabijania...
A jeśli ja umrę?
Będę miał chociaż spokój, ale co z Tobym?

Zakryłem twarz dłońmi i nabrałem kilka głębokich oddechów.

-Wszystko w porządku? - zapytał brunet przyglądając się i ostrząc swoje siekiery.
Zgrzyt był na prawdę nieprzyjemny.

-A jak myślisz?... - mruknąłem odsłaniając twarz.

Toby nie powiedział nic tylko dalej robił co robił.
Przerażała mnie myśl, że ostrzy te siekiery tylko po to żeby lepiej cięły mięso jego znajomego...
To na prawdę przerażające.

-Może się zdrzemnij? - zaproponował łapiąc drugą siekierę.

-Nie dam rady.

-Idz pobiegaj?

-Chyba zwariowałeś, że wyjdę na zewnątrz!

-To pobiegaj w środku. - zaśmiał się cicho.

Burknąłem tylko oburzony.
I pomyśleć, że jakiś czas temu miałem normalne życie i narzekałem, że jest nudne...
Jakbym wiedział co mnie czeka na pewno cieszyłbym się każdą spokojną chwilą.

Nagle pukanie.
Serce mi stanęło, a żołądek podskoczył do gardła.
Toby powoli wstał, podszedł do drzwi i najzwyczajniej w świecie je otworzył.
W mojej głowie miliony pomysłów kto to może być, ale nie zgadłem.

-Kate! - odparł Toby uśmiechając się.

-To ostatni raz kiedy idę do szpitala... Miliony pytań do. Po cholerę im to wszystko wiedzieć!

Dziewczyna weszła do środka z grymasem wkurzenia na twarzy. Na policzku miała kilka plastrów, a prawy bark miała zabandażowany.

Usiadła z westchnięciem na kanapie obok mnie.

Nagle w głowie zaświtał mi jeden pomysł.
Głupi pomysł.
Na prawdę głupi...

-Idę się zdrzemnąć... - mruknąłem i wstałem z kanapy.

-Mówiłeś, że nie dasz rady. - odparł Toby.

-Zmieniłem zdanie.

Przeszedłem do pokoju w którym spałem z Tobym.
Zamknąłem się i stanąłem przy komodzie i chwyciłem za pistolet króty tam leżał.

"Jeśli strzele teraz... Będę miał spokój..."

Był odbezpieczony.
Usiadłem pod ścianą i spojrzałem w swoje dłonie.
Na serio jestem aż tak zdesperowany?
Nabrałem kilka głębszych oddechów.
Ostatni przetrzymałem na dłużej i zacisnąłem oczy.
Podniosłem dłoń i wycelowałem w bok głowy.
Lufa była zimna.
Boże święty, dlaczego to życie musiało mnie do tego doprowadzić...
Jeszcze nigdy nie czułem się tak źle.

"Przepraszam Toby..."

Oczy mnie zapiekły.
Ręka mi się trzęsła.
Przez wstrzymane powietrze serce biło mi coraz wolniej, a głowa zaczęła boleć.

Pistolet spadł na panele z cichym trzaskiem.

Nie mogę...
Nie mogę tak.
Jestem za słaby!

Podkuliłem nogi pod brodę i oparłem o nie czoło.
Prawa ręka nadal spoczywała na pistolecie leżącym na podłodze, a lewa obejmowała kolano.

"Rany boskie co ja robię...?"

Siedziałem tak aż do momentu kiedy prawie się uspokoiłem.
Czułem że jestem czerwony.
Przez płacz nie mogłem normalnie oddychać.

Skrzyp klamki postawił przyprawił mnie o dreszcze.

"Nie... Proszę. Chce być sam..."

-Christian?

Głos dobiegł zza zatrzaśniętych drzwi.

"Toby, błagam... Nawet nie próbuj..."

-Christian otwórz drzwi! - krzyknął i stuknął pięścią.

Skuliłem się bardziej.

Wtedy grzmotnął całym ciałem w drzwi i rozwalił zamek. Wparował do pokoju.

-Christian do cholery!

Drzwi odbiły się od ściany.
Stuk jego butów przeniósł od progu do miejsca przede mną.
Kucnął i jęknął po chwili.
Zamarł.

-Christian...! Czy ty... Co... - nie umiał się wysłowić.

Pistolet spod mojej dłoni zniknął. Usłyszałem tylko jego brzdęk, gdy trafił rzucony w ścianę naprzeciwko.
Ręce Tobyego objęły mnie mocno.

-Dlaczego...? Christian... - szeptał, a głos mu się załamał.

Znowu się rozpłakałem.

###

-Chciałem ci przynieść koc, bo myślałem, że już zasnąłeś. - szepnął mi do ucha.

Nadal byliśmy w pokoju i siedzieliśmy na podłodze.
Siedziałem skulony między nogami Tobyego, a on obejmował mnie rękoma.

-Na prawdę chciałeś strzelić sobie kulką w łeb? Zwariowałeś do reszty...

"Powiedział wariat."
Pomyślałem i zamknąłem oczy.

-Jesteście tam?

Usłyszałem głos Kate na korytarzu.

-Co to ma być?! Czemu futryna jest rozwalona?! - krzyknęła stając w progu.

-Kate. Nie teraz. - odparł Toby przytulając mnie mocniej.

###

Wróciliśmy do salonu.
Powoli zaczęło się ściemniać.
Nadchodziło jutro.

Toby nie spuszczał mnie z oka. Cały czas siedział obok i pytał jak się czuję. Tylko kiwałem głową.

Kate nie pytała o nic.
Właściwie to dobrze bo nie miałem zamiaru odpowiadać na żadne pytanie.

Nawet nie wiedziałem kiedy zasnąłem...

~~~~~~~~~
Ludełki.
Kolejny rozdział.
Zmusiłam się do napisania go.
Mam madzieję, że jesteście ze mną ;-;
Następny rozdział napewno będzie ostatni.
NAPEWNO!
I nwm kiedy się pojawi xD
Takze ten...

Paczajcie!
Gwiazdkajcie!
Komentajcie!

[skorektowane]

Chłopak Z Blizną [shonen ai]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz