7. Mrówka.

6.3K 479 448
                                    

Zirytowany stukałem w parapet długopisem.
Siedzę tak już chyba kilkadziesiąt minut i nie wiem na co czekam!
Że niby z powrotem się tutaj pojawi?
Oczywiście, że tak!
Tylko coś mi nie wychodzi...

Wystrzeliłem długopis w powietrze. Ten zawirował i spadł na drewniane panele z głuchym hukiem.
Zostawiłem go i zszedłem na dół.
Muszę iść.
Muszę to wszystko wyjaśnić.

Już po szesnastej.
Wałęsam się po parku i chodzę wzdłuż chodnika z nadzieją, że jednak spotkam bruneta.
Niestety poszukiwania poszły na marne, a w dodatku robiło się coraz zimniej i ciemniej.
Las.
Może będzie w lesie.
Wcześniej tam byliśmy, no i sam tam chodzę na spacery.
Może on też preferuje "z buta przez drzewa"?

Mijałem następne krzaki, kujące mnie gałęziami po nogach.
Było tam strasznie wilgotno i o wiele zimniej, niż w parku.

-Gdzie on jest...? - wymruczałem pod nosem..
Potarłem ramiona żeby się ogrzać. Zwykła koszulka z długim rękawem nie wystarczała.
Spojrzałem na zegarek w telefonie.
Z oślepiająco-niebieskiego ekranu wyczytałem, że jest już siedemnasta.
Na prawdę chodzę już godzinę?
W ogóle tego nie poczułem. Aż zwątpiłem w prawdziwość zegarka, który ustawiłem z zegarkiem mamy, który działa wręcz idealnie.
Coś zaszeleściło za moimi plecami.
Natychmiast się tam odwróciłem wystraszony nagłym dźwiękiem.
Niczego nie zobaczyłem, ani nic na mnie nie wyskoczyło z zamiarem zabicia mnie, więc poszedłem dalej ignorując to.

Coraz bardziej zagłębiałem się w lesie.
-Ale ciemno... - mruknąłem patrząc w niebo, które ledwo zauważyłem spomiędzy wysokich drzew.

Rozglądałem się nerwowo na boki.
Tutaj już byłem - pomyślałem rozpoznając przewalony pień z gazetami na gałęziach.
-No nieee... - sapnąłem.
Nagle przestało mi być zimno.
-Nie, nie, nie, nie, nie... - powtarzałem nerwowo patrząc dookoła siebie.
Zgubiłem się!
To właśnie do mnie dotarło.
Wiedziałem, że tak będzie! Wiedziałem że się zgubię, ale i tak jak jakiś tępak poszedłem tam dla jakiegoś pieprzonego typa, którego nawet nie znam!
-Cholera... - wycedziłem przez zęby.

Nawet nie czułem chłodnego wiatru, który przeciskał się między drzewami, by uderzyć mnie w policzek. Byłem tak zestresowany, że po prostu niczego już nie czułem.
Jak ja tego nienawidzę.
Jak byłem mały to miałem tendencję do gubienia się. Nie ważne gdzie bym nie poszedł, to mógłbym się zgubić, dlatego prawie nigdy nie chodzę nigdzie sam. Prawie, no bo, jak wspominałem, robiłem sobie często spacery do lasu...
...W którym właśnie się zgubiłem.
Nawet nie zdając sobie z tego sprawy zacząłem oskubywać głaz z kory.
Co mam zrobić?
Nie wiem gdzie jestem, bo nigdy nie wchodziłem do lasu tak głęboko...

Telefon!
Mam ze sobą telefon!
Ta optymistyczna myśl zawitała do mojej głowy po kilku minutach bezsensownego gapienia się w mrówki, których i tak nie umiałem dostrzec.
Natychmiast sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni zapinanej na guzik. Dzięki Bogu...
Z wielkim uśmiechem nadziei i radością na twarzy odblokowałem wyświetlacz i nawet się nie zastanawiając wybrałem numer mamy w szybkich kontaktach i...
-Mamo! Mamo zgubiłem się-...!
"Brak zasięgu"
Odezwał się męski głos który przez chwile został mi w głowie.
No nie! Przecież jestem w lesie, jak mogłem wierzyć, że w takich gąszczach będę miał zasięg!
Żeby mieć takiego pecha, to trzeba się mną urodzić.

Po kilku minutach bezskutecznego wydzwaniania i pisania SMS-ów do kogokolwiek po prostu odpuściłem.
Poza tym nie mogę tak siedzieć w jednym miejscu więc wstałem z przewalonego pnia i ruszyłem przed siebie. Właściwie gdziekolwiek bym nie poszedł, to las w końcu musi się skończyć i znajdę się w okolicy, a potem prosta droga do domu.

Chłopak Z Blizną [shonen ai]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz