16. Te usta...

4.4K 407 110
                                    

Nie czułem ciepłych łez wsiąkających w moją koszulkę. Nie czułem tego. Jedyne co do mnie docierało to bliskość Tobyego.
Role się odwróciły. Teraz ja jestem pocieszycielem.

Brunet oparł głowę o moje ramię i objął rękoma. Zrobiłem to samo, po czym zacząłem lekko głaskać jego włosy.

Czułem jak drży.

"Ja już nie chcę zabijać..."

Jego słowa cały czas odbijały się i błądziły po mojej głowie.

-Teraz... Nadal się mnie nie... Boisz?... - mówił jąkając przez płacz.

-Bez zmian... - szepnął mocniej dociskając go do siebie.

-Zabiłem... Wielu ludzi... - mówił dalej.

-Cicho. Nie musisz mówić... - zmarszczyłem brwi. -To przecież nie twoja wina...

-A... Ale... To ja ich zabijałem...

-Ale nie z własnej woli.

Zamilkł i przetarł nos wierzchem dłoni, po czym odsunął się ode mnie na odległość rąk. Miał czerwony nos, policzki oraz oczy w których nadal błyszczały małe kropelki. Spoglądał w podłogę gniotąc w palcach ciasny kołnierzyk golfu.

-Lepiej? - zapytałem przybliżając się do niego o jeden krok.

-Trochę... - mruknął.

-Może lepiej obaj chodźmy spać. - uśmiechnąłem się łagodnie.

Toby spojrzał na mnie spod grzywki niemrawym wzrokiem.

-Muszę wziąć leki...

Odwrócił się na pięcie i kucnął obok pomarańczowej buteleczki.

Obserwowałem jego każdy, lekko zachwiany ruch.

Bardzo ciekawiło mnie, na co mu te tabletki. Wygląda na chorego, nie ukrywajmy, ale na co? Nie wydaje mi się, że to coś bardzo poważnego, bo raczej funkcjonuje normalnie. Chyba, że niczego nie zauważam.

Przechylił buteleczkę i wysypał na dłoń kilka tabletek.

-Nie za dużo tego? Możesz przedawkować. - odezwałem się, kiedy nie przestawał grzechotać pojemnikiem.

Zatrzymał się na chwilę.

Zakręcił białą nakrętkę i nadal trzymając pomarańczowy, przezroczysty pojemnik na leki, łyknął to, co nałożył na rękę odchylając głowę do tyłu. Usłyszałem chrupnięcie jednej z nich i ciche odetchnięcie chłopaka.

Po chwili siedzenia wstał i chwiejnie podszedł do komody pod oknem.
Do jednej z jej szuflad włożył tabletki, po czym odwrócił się do mnie bokiem i spojrzał w podłogę.

-Toby? - zmartwiłem się zauważając, jak przegryza wargę po stronie rany w policzku. Marszczył lekko brwi i mocno trzymał się mebla.

Spojrzał na mnie i odepchnął się od komody.

Stawiał niepewne kroki idąc w moim kierunku.

Jego powieki stawały się coraz cięższe, aż w pewnym momencie opadły całkiem, tak jak cały on na twarde, drewniane panele.

***

Na szczęście w tym domu była bieżąca woda. Nie potrzebowałem ciepłej. Wystarczyła lodowata kranówa, żeby zmoczyć chustę.

Z takową wróciłem do pokoju i klęknąłem obok materaca na którym leżał nadal nieprzytomny brunet. Ostrożnie położyłem zmoczony materiał na jego rozgrzanym czole i westchnąłem cicho.

Nie miałem pojęcia co się stało.
Czemu zemdlał?
Przez leki?
Wziął ich stanowczo za dużo!
Sam nie wiem...

Za oknem nadal ciemno. Jedynie pobliskie latarnie rzucał niemrawe, mrugające światło do pokoju.

Siedziałem po turecku, oparty o jeden łokieć, patrząc na Tobyego. Bardziej obserwując go na wszelki wypadek.

Delikatnie pogłaskałem go po policzku.
Jest ciepły.
W prawdzie to dobrze.

Westchnąłem znowu.

Lekki, chropowaty zarost łaskotał mnie w dłoń.
Powoli jeździłem palcem po jego policzku, aż zatrzymałem się na jego ustach.
Cienkie.
Minimalnie sine.
Miękkie.

Lekko odchyliłem jego dolną wargę odsłaniając zęby.

"C-Co ja robię!!??"

Krzyknąłem w myślach i zabrałem natychmiast rękę.
To zaszło za daleko...

Zacząłem krążyć po pokoju. Słyszałem w głowie swój przyśpieszony puls. Serce biło szybko.

Czemu to zrobiłem??

Spojrzałem na bruneta.
Miał zamknięte powieki.
Lekko otwarte usta.
Jego klatka piersiowa unosiła się lekko i opadała przy każdym oddechu.
Muszę przyznać, że bardzo przyjemnie mi się na niego patrzy.

Uspokajając myśli, które zabłądziły w najciemniejszych zakamarkach mojego umysłu, o których wolałbym nie wiedzieć, z powrotem usiadłem przy materacu.

Tym razem trzymałem łapy przy sobie.

***

-Toby? Toby, obudź się. - mówiłem do niego zauważając, jak zaczął się ruszać.

Zmarszczył brwi próbując otworzyć oczy.

Odetchnąłem kiedy spojrzał na mnie.

-Hej. - powiedziałem lekko się uśmiechając.

-Hej... - mruknął trochę niezrozumiale.

-Jak się czujesz? - zapytałem poprawiając szmatkę na jego czole.

-Rypie mnie łeb... Ale tak bardzo... - położył rękę na czole.

-Na pewno... W końcu upadłeś na podłogę. - odwróciłem wzrok.

Toby tylko westchnął.

Po chwili podniósł się do siadu, a ja wzdrygnąłem i chwyciłem go za rękę.

-Kładź się z powrotem! - podniosłem ton głosu.

-Nie panikuj. - strącił moją dłoń.

-Nie panikuję, tylko nie chcę, byś znowu zemdlał...

-Panikujesz.

-Martwię się o ciebie, debilu! - spojrzałem mu prosto w oczy.

~~~
Troche krótki,
ale bardzo chciałam wrzucić w końcu jakiś rozdział.
Przez ten czas przybyło mase gwiazdek i wyświetleń
(/TT^TT)/
Kocham was
\(TT^TT\)
A teraz reklama bo opublikowałam książkę (właściwie jeden rozdział) z nominacjami^^
Znajdziecie ją na moim profilu^^
(z góry przepraszam za nieuniknione błędy xD)

Więc
Paczajcie!
Gwiazdkajcie!
I
Komentajcie!
Bawcie się dobrze i pamiętajcie, że yaoi jest wszędzie
\(*o*)/

[skorektowane]

Chłopak Z Blizną [shonen ai]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz