2. Mak.

9.3K 717 55
                                    

Świat zawirował poraz enty.
Z pomocą chłopaka (bądź całkowitą zasługą jego zasługą) doszedłem do najbliższej ławki.
-Sorry... - wydukałem przez zaciśnięte gardło.
-Nie masz za co. - usiadł obok i oparł się łokciami o kolana.
Pochylony wpatrywał się w chodnik.
Ja za to wracałem do rzeczywistości.
Nabierałem powietrza i ledwo wypuszczając je łapałem następny oddech.
-Lepiej? - spytał nie patrząc na mnie.
-Niewiele...
Zabrzmiało to niezbyt przekonująco. Bardziej sucho i jakbym mówił to wciągając, a nie wypuszczając powietrze.
Milczeliśmy.
Ani ja, ani on nie odezwaliśmy się do siebie ani razu.
Kontem oka zerkałem na chłopaka. Jest strasznie blady. Bynajmniej tak wygląda w tym świetle. Brązowa grzywka zwisała spod czapki, a ciemne oczy, lekko zmrużone, wpatrzone miał w chodnik.
Która to godzina?
Podniosłem rękę i spojrzałem na cyfrowy zegarek. Nic nie widzę. Nie dlatego, że jest ciemno, ale dlatego, że nadal obraz mi się zamazywał.
-Dwudziesta trzecia. - odparł. Pewnie zauważył, że sprawdzałem, ale zrezygnowałem.
-Jeśli chcesz... Mogę cię odprowadzić. Nie wyglądasz najlepiej.
Wyprostował się i spojrzał na mnie.
-Dam rade sam dojść do domu... Mieszkam niedaleko... - zrobiłem przerwę, bo zabrakło mi powietrza -Tylko potrzebuję chwili, żeby dojść do siebie...
-No jak chcesz. - wzruszył ramionami i wstał.
Odchodząc poklepał mnie po ramieniu i zniknął w ciemności za latarnią.
Odetchnąłem głęboko.

Siedziałem jeszcze niecałe pięć minut.
Wokół mnie panowała głęboka czerń i miałem wrażenie, że jedyna latarnia na tej drodze w każdej chwili może zgasnąć.
Boże błagam nie rób mi tego - pomyślałem i ruszyłem przed siebie.
Ławka znajdowała się przy chodniku, którym idąc dotrę zaraz do mojego domu.
Długa alejka ciągnęła się i ciągnęła.
Przez ulice przebiegł kot.
Pies zaszczekał zauważając mnie (i o mało nie padłem na zawał).
Kolejna latarnia.
Kolejna...
Czarne niebo ciągnęło się nade mną. Gwiazdy. Pełno gwiazd jak maku...
Na chlebie.
Piękna metafora.

Doszedłem do domu.
Całą drogę trzymałem kołnierzyk z dala od szyji.
Wpełznąłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic.
Musze pozbyć się tego smrodu. Obrzydliwego smrodu dymu.

Chłopak Z Blizną [shonen ai]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz