10. Walczę dla ciebie

125 18 0
                                    

A może by tak bez ciśnienia zostawiać gwiazdki i komentarze? Wy będziecie zadowoleni, że cenicie moją pracę a ja, że ktoś to w ogóle czyta. Idziemy na taki układ?

Z informacji o rozdziale to jest on tak... No... Jakby.... Dla dużych dzieci, ba nawet +18 i megaaaa dziękuję Alex czyli: Olla1235 za pomoc w pisaniu i zapraszam do niej na WP.
Miłego czytania aaa i zakaz fapania!

Dzień gali, na której Harry miał walczyć przyszedł niespodziewanie szybko. To nie tak, że nie zdążył się przygotować, z fizycznej strony był gotów na walkę z każdym rywalem,  chciał to zrobić dla Louisa, chciał być kimś, kto zarobi na życie sportem. Kilka miesięcy temu Louis wspierał go w tym co robi, może nie do końca to akceptował i popierał, ale robił to dla niego. Dlatego Harry postanowił wysłać mu informację z miejscem i terminem walki, nie chcąc się stresować przed samą walką odłożył telefon do torby i pojechał prosto na hale.
Dokładna rozgrzewka, przypomnienie taktyki, dokładne omówienie słabych punktów rywala i Harry był gotowy jak nigdy dotąd. Wyszedł na ring przy ulubionej piosence Louisa, jeśli przyszedł na hale powinien dokładnie zrozumieć przekaz jaki ma dla niego Harry. Walka była zakontraktowana na trzy rundy po pięć minut, ale wielu znawców spekulowało, że walka skończy się nokautem przed czasem. Może i nie był on faworytem ale chciał pokazać, że ring to jego życie, że dzięki temu ma siłę walczyć dalej.
Pierwsza runda była dla Harry'ego dużym krokiem do zwycięstwa, zdobył przewagę w każdym elemencie a jego przeciwnik był już dość poobijany. W drugiej rundzie Harry czekał tylko na odpowiedni moment by zadać cios, przenieść walkę do parteru i założyć rywalowi gilotynę. Sukcesywnie dążył do realizacji swojego planu i minutę przed końcem rundy sędzia przerwał walkę ogłaszając nokaut. Harry z przyzwyczajenia zaczął szukać wzrokiem Louisa, ale nie było mowy by go zobaczył w tak wielkim tłumie skandującym jego imię. Czuł się jakby latał, adrenalina nie pozwalała mu odczuwać zmęczenia był tak nakręcony, że spokojnie mógłby odbyć jeszcze jedną walkę, ale to nie dziś, teraz może spokojnie wrócić do domu, położyć się w wannie i odprężyć swoje ciało w gorącej wodzie.
Harry dociera do domu jakieś dwie godziny później, rzuca torbę przy drzwiach i od razu kieruje się do łazienki. Napełnia wannę i układa się w niej wygodnie, to trwa tyko chwilę nim wybiera numer Louisa i przełącza na głośnik. Chyba nie spodziewa się takiego głosu Louisa gdy słyszy go w głośniku, jego głos brzmi jakby właśnie przebiegł maraton albo... Harry szybko odpędza tą myśl to nie możliwe by, Louis odebrał od niego telefon kiedy TO robi.
- Ha.. Harry? Po co.. Och.. Dzwonisz? - usłyszałem  po drugiej stronie słuchawki.
Cholera on na prawdę się sobą zajmuje. Mimowolnie slyszacy jego jęki jego dłoń zsunęła się w dół ciała i zaczął nią powoli przesuwać po narastającej erekcji cicho mrucząc imię  chłopaka .
- Louis, kochanie co tam się dzieje? Gdzie jesteś ? - spytał pragnąc  usłyszeć jeszcze raz ten bałagan w jego glosie.
- Ja.. Jestem w.. W pokoju i.. O boże  Harry.. Pomóż mi..
-Louis czy ty... Cholera bardzo chcę ci pomóc, tylko musisz mi powiedzieć co się dzieje.
-Ja tak bardzo potrzebuje twojego głosu, to aż boli wiesz? Chciałbym żeby to twoja dłoń mnie dotykała jestem bez ciebie taki bezradny. Tylko ty znasz tak dobrze moje ciało, proszę pomóż mi.
-Louis Ugh... Ok skarbie postaram się pomóc, sam jestem taki twardy, to dzięki tobie wiesz, dotykam się dokładnie tak, jak ty to zawsze robiłeś.
- To dobrze Hazz.. Chciałbym  byś tutaj był  i zajął  się mną.
- Jestem z tobą skarbie. Właśnie  rozkładam twoje nogi na boki by mieć  do ciebie lepszy dostęp. Kładę się przed tobą i bez zbednych ceregieli biorę do ust. Ssę twojego pięknego kutasa tak dobrze, że aż krzyczysz moje imię nie zwracając  uwagi na innych. Oblizuję cię całego i patrze w twoje oczy, ponieważ  wiem, że to kochasz. Znam cię  na wylot Louis i wiem czego potrzebujesz.
-O boże Haroldzie w gadce jesteś tak samo dobry jak w praktyce, tak bardzo chcę cię teraz ssać, aż dojdziesz tak głośno krzycząc. Chcę zlizać to co mi dasz do ostatniej kropli, chciałbym żebyś doszedł dla mnie Harry.
-LouLou jestem już tak blisko, cholera ja... Skarbie jestem w wannie i zaraz zrobię tu wielki bałagan a chciałbym dojść w tobie, kocham twój ten idealny okrągły tyłeczek. Błagam przyjedź tu... Na drugą rundę. Ja...
-Dalej zrób to też jestem blisko och marzę o twoim kutasie we mnie.
- Och Louis tak.. Chce byś był  tutaj. Bym wszedł  w ciebie i już po kilku ruchach trafiłbym w twoją  prostatę. Pamietasz jak wtedy krzyczales? Jak bardzo pragnąłeś bym zrobił  to jeszcze raz? Chętnie znów bym słyszał twoje błagania Lou. A później  doszlibyśm razem. Cholera skarbie ja już... Kurwa tak!
Młodszy chłopak jęknął dochodząc w swoją dłoń.
-Jezu Harry ach! Tak!
Szatyn usłyszał jego krzyk, kiedy dochodził, i był z siebie cholernie dumny bo przecież nie przez przypadek Louis był tak głośny. Wiedział, że była to jego spora zasługa. Kiedy ciało chłopaka uspokoiło się trochę po niedawno przebytym orgaźmie postanowił postawić wszystko na jedną kartę.
-Więc... Kiedy będziesz LouLou?

Fighter - LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz